Urodzony w 1957 roku, Grzegorz Ciechowski był niezwykle utalentowanym artystą, który przyczynił się do rozwoju polskiej kultury. Był nie tylko wokalistą i kompozytorem, lecz także grał na instrumentach takich jak flet czy pianino. Pisał również felietony i teksty piosenek, zarówno swoich, jak i innych artystów. Współpracował m.in. z Justyną Steczkowską, Lady Pank.
Grzegorz Ciechowski. Niezwykle charyzmatyczny artysta
Karierę rozpoczął w roku 1979, kiedy dołączył do grupy Res Publica, która po kilkunastu miesiącach przyjęła nazwę Republika. Zespół zasłynął z twórczości, której znakiem rozpoznawczym było inteligentne spojrzenie na sytuację jednostki w odhumanizowanym społeczeństwie. Do największych przebojów Republiki należą m.in.: „Biała flaga”, „Mamona”, i „Telefony”.
W 1986 roku Ciechowski zaczął tworzyć i występować pod pseudonimem Obywatel G.C. oraz Grzegorz z Ciechowa. Podczas jego solowej kariery powstało w sumie pięć albumów, na których znalazły się takie utwory, jak: „Nie pytaj o Polskę” i „Tak… tak… To ja”.
Po trwającej cztery lata przerwie wrócił do pracy z zespołem Republika, co zaowocowało następnymi pięcioma płytami. Rozpoczął również nową ścieżkę w branży muzycznej i zaczął udzielać się jako producent. Współpracował w ten sposób z m.in: Kayah, Kasią Kowalską i Marcinem Rozynkiem. – To był bardzo charyzmatyczny artysta, ale też bardzo charyzmatyczny przyjaciel – wspominała Grzegorza Kayah w wywiadzie dla Codziennej Gazety Muzycznej.
Przedwczesna śmierć legendy polskiego rocka
Grzegorz Ciechowski zmarł 22 grudnia 2001 roku, na stole operacyjnym, podczas pilnie przeprowadzanych czynności medycznych, dotyczących tętniaka serca.
– To był bardzo profesjonalny, ale ciepły człowiek. Nikt się tego nie spodziewał – opowiada w rozmowie z „Wprost” mandolinista, Janusz Tytman, który współpracował z Ciechowskim przy tworzeniu albumu „Obywatel G.C”. – Doskonale pamiętam moment, w którym się dowiedziałem, że Grzesiek nie żyje. Wracałem samochodem z pracy, słuchałem muzyki… aż nagle podali informację o jego śmierci. Zamurowało mnie. Byłem na tyle wstrząśnięty, że musiałem zjechać na pobocze i się zatrzymać. Nie mogłem w to uwierzyć – wspomina.
Czytaj też:
JIMEK dla „Wprost”: Marzę, by zawsze robić coś dziwnegoCzytaj też:
Sebastian Karpiel-Bułecka o powrocie Zakopower: Obudziłem się w zupełnie innej rzeczywistości
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS