Giełda w Japonii właśnie wdrapała się na poziom najwyższy od sierpnia 1990 roku, a niemiecki DAX pobił swój rekord wszech czasów. Nie ulega wątpliwości, że na najważniejszych giełdach świata trwa hossa. Prognozy analityków na rok 2021, przynajmniej te dotyczące rynków amerykańskich też są optymistyczne, wszystkie zakładają kontynuację wzrostów, o kilka, albo o kilkanaście procent.
Nawet Warszawski Indeks Giełdowy w ostatnich dniach zniwelował większość strat poniesionych wiosną i w skali całego roku traci już mniej niż 1 proc.
Wszędzie ten sam schemat
W tym samym czasie trudno było też stracić na obligacjach skarbowych. Cena niemieckich bundów w ciągu roku poszła w górę o 4,2 proc. Brytyjskie i francuskie obligacje dziesięcioletnie podrożały o 3 proc. a włoskie nawet o 6,6 proc. Cena długu szwajcarskiego poszła w górę o 8,7 proc.
W USA obligacje dziesięcioletnie podrożały o 7,4 proc. a trzydziestoletnie aż o 10,7 proc. Dwuletnie poszły w górę o 2,6 proc. a pięcioletnie o 6,4 proc.
Na warszawskim rynku giełdowym Bondspot (bardzo mało płynnym, ale innego, dostępnego dla inwestorów indywidualnych nie mamy) indeks rynku obligacji w ciągu roku poszedł w górę o 6,3 proc.
Zobacz też: Prezes GPW: najwięcej debiutów giełdowych w UE będzie w Warszawie
Podobnie wygląda sytuacja z surowcami. Złoto i miedź podrożały w tym roku o ponad 20 proc. a srebro nawet o 46 proc. Kontrakty terminowe na artykuły rolne, takie jak kukurydza, cukier, pszenica poszły w górę o ponad 10 proc. Nawet węgiel jest w tej chwili na rynkach światowych o ponad 30 proc. droższy niż pod koniec 2019 roku. Razem z węglem, również o ponad 30 proc. podrożały prawa do emisji dwutlenku węgla. Do tego oczywiście można dodać kryptowaluty z bitcoinem na czele. W tym roku jego cena wyrażona w dolarach poszła w górę o blisko 270 proc.
Schodząc z rynków globalnych na poziom bardziej lokalny nie trudno zauważyć, że nadal drożały w tym roku nieruchomości. Według najnowszej analizy Narodowego Banku Polskiego w trzecim kwartale ceny mieszkań na największym w kraju rynku warszawskim były o blisko 11 proc. wyżej niż rok wcześniej (rynek pierwotny). Jeszcze szybciej drożały mieszkania w Krakowie (13,5 proc.) i Zielonej Górze (12,6 proc.). Średni wzrost cen na siedmiu największych rynkach w kraju (Warszawa, Trójmiasto, Kraków, Wrocław, Poznań, Łódź) to 9,1 proc., zarówno na rynku pierwotnym, jak i wtórnym.
Oczywiście „hossa wszystkiego” nie oznacza, że drożały absolutnie wszystko. Można znaleźć przykłady odwrotne, a najbardziej widocznym jest z pewnością ropa naftowa. Baryłka Brent kosztuje o 22 proc. mniej niż na przełomie 2019 i 2020, a amerykańska WTI potaniała w tym czasie o 21 proc. To chyba jednak jedyny przykład dużego rynku, na którym zanotowano straty, których potem nie udało się odrobić.
Warto bowiem zauważyć, że tak wyglądał tegoroczny schemat. Wszystkie te zyskujące w imponujący sposób aktywa przeszły przez prawdziwą rynkową panikę i były na głębokich minusach wiosną, zaraz po wybuchu pandemii koronawirusa. Potem jednak, jak gdyby nie zważając na sytuację epidemiologiczną na świecie, ruszyły dynamicznie do odrabiania strat i udało się to zrobić z nawiązką wszędzie, poza ropą.
Dzięki temu dziś doskonale widać dwie bardzo ważne moim zdaniem rzeczy: to, jak tak naprawdę działają rynki finansowe w dzisiejszych czasach, co je napędza, oraz to, co tak naprawdę myślą inwestorzy.
Recesja nie zmniejsza popytu na rynkach finansowych
W kwestii pierwszej, rok 2020 i bardzo szybkie wyjście rynków finansowych na prostą po marcowym ataku paniki pokazuje, że nie są one w stanie spadać przed dłuższy okres w sytuacji, w której na świecie wciąż jest masa kapitału, który musi zostać gdzieś ulokowany, a zerowe stopy procentowe powodują, że lokaty bankowe coraz częściej nie są brane pod uwagę przez właścicieli tego kapitału. Prognozy, perspektywy i oczekiwania oczywiście są bardzo ważne, ale na końcu o notowaniach aktywów i instrumentów finansowych na giełdach decyduje cena z ostatniej transakcji. To, ze świat pływa w ogromnych ilościach niewykorzystanego kapitału, powoduje, że nawet najgorsza pandemia nie jest w stanie zabić popytu na rynkach finansowych na dłużej niż kilka tygodni. Potem on musi wrócić, bo po prostu nie ma wyjścia. Coś z tymi pieniędzmi trzeba robić.
To, że jest ich tak dużo to prawdopodobnie efekt powiększania się w ostatnich dziesięcioleciach nierównością majątkowych i dochodowych. Nieustannie rosnąca pula dochodów trafiająca w ręce najbogatszego 1 procenta ludzkości nie może zostać wydana na konsumpcję, bo nie da się już więcej konsumować, więc nieustannie trafia ona na rynek finansowy, gdzie ma zostać zainwestowana przez profesjonalistów. To sprawia, że ciągle ktoś kupuje akcje, surowce, bitcoiny, czy obligacje, zupełnie niezależnie od tego, co się dzieje na świecie. A jeśli sprzedaje, to główni … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS