Dochodziła północ, kiedy do domu Dobiesa przyjechało UB. Dźgnęli go w nogę bagnetem, zawlekli do stodoły i zaczęło się bicie. Trwało tak długo, aż jeden z funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa musiał upomnieć kolegów, żeby już przestali, bo nie będzie z kim przeprowadzić śledztwa. Nieprzytomnego mężczyznę ubecy wyciągnęli na podwórko. Żeby go ocucić, wylali na niego wiadro wody. Nic. Wtedy żona Stanisława, Franciszka, wpadła do izby z krzykiem: – Dzieci! Ojca zabili!
Oryginalne źródło: ZOBACZ
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS