A A+ A++

Joanna Rajkowska: Która zawsze do 2002 r. stała na rondzie de Gaulle’a.

– Wiele razy.

– Wykonałam w 2002 r. porządny research, w bibliotece na Koszykowej i w archiwach znalazłam wiele książek, które opowiadały o osiedlu Nowa Jerozolima, od którego swoją nazwę wzięły Aleje Jerozolimskie. Założył je w 1772 r. – pomiędzy placem Zawiszy a Kaliską – August Sułkowski, którego majątek został z tego powodu skonfiskowany. Kiedy stanęła moja palma – czyli “Pozdrowienia z Alej Jerozolimskich”, bo to jej nazwa – ulica, po 200 latach!, zaczęła mówić o spiskach żydowskich, wykupie kamienic. Chore.

Joanna Rajkowska przed swoją palmą, 2007 rok Fot. Jacek Piotrowski / Agencja Gazeta

Pamiętasz ten dzień, kiedy 18 lat temu palma stanęła na rondzie de Gaulle’a?

– Miała być gotowa 6 grudnia, pomyślałam, że to idealny prezent na Mikołajki w katolickim kraju. Ale od samego początku palma wykazywała się niezwykłą złośliwością. Kiedy przyleciała do Polski z Escondido, na granicy USA i Meksyku, okazało się, że w skrzyniach jest sam pień, liści nie było. W tydzień udało mi się kupić je we Francji, a za resztkę pieniędzy opłacić transport. Liście były co prawda o metr za krótkie, ale pochodziły z prawdziwego drzewa. Zrobiłam jej wtedy zdjęcie, aparatem pożyczonym od Andy Rottenberg: krajobraz z palmą w smogu.

O czym chciałaś palmą opowiedzieć?

– Palma nie opowiada, palma jest. Miała być tą częścią warszawskiej rzeczywistości, której Holocaust nas pozbawił.

Jako nastolatka czułam obcość wobec symboli narodowych i niepodległościowych, bo one zawsze kogoś wykluczały. Kiedy w 1999 r. przyjechałam do Warszawy z Krakowa, zobaczyłam miasto inne niż ta nacjonalistyczna opowieść o Polsce: z poczuciem humoru, siłą przetrwania, tolerancją, instynktem samozachowawczym. Żadne miasto tego nie ma, ponieważ i wtedy, i teraz Warszawa jest zlepkiem wielu kultur. Projekt “Pozdrowienia z Alej Jerozolimskich” odwołuje się wprost do żydowskiej historii Warszawy.

Palma oskubana z liści w proteście przeciw Euro 2012Palma oskubana z liści w proteście przeciw Euro 2012 Fot. Agata Grzybowska / Agencja Gazeta

Palma to energia życia, wyrasta na pustyni, z niebywale mocnym systemem korzeniowym. Jest znakiem prawa do wzrostu, rozwoju, ochrony, samoświadomości. W kontekście kryzysu klimatycznego ubiegłoroczna akcja ONZ z uśmierceniem palmy nadała jej chyba najistotniejszych znaczeń – to pytanie o przetrwanie życia w sytuacji katastrofy klimatycznej.

Kiedy po raz pierwszy palma stała się nośnikiem społecznych i politycznych haseł?

– Dokładnie tego nie wiem. Był na niej czepek pielęgniarki, arafatka, w 2012 r. straciła liście w proteście przeciwko piłkarskim mistrzostwom Europy, dwa lata temu wysepka palmowa stała się wyspą Lesbos. Wiem, że wykorzystywał ją Młodzieżowy Strajk Klimatyczny.

Palma w palestyńskiej arafatce, 2011 rokPalma w palestyńskiej arafatce, 2011 rok Fot. Bartosz Bobkowski / Agencja Gazeta

A w tamtym roku Obywatele RP powiesili na niej potężny baner z hasłem „Konstytucja”. Policja zrobiła wtedy znany z dzisiejszych demonstracji „kocioł”: zamknęła protestujących na rondzie, a potem ich wyniosła. W pewnym momencie baner runął, co odczytałam jako metaforyczną największą porażkę tego rządu. Wyobraź to sobie: policja siłą wynosi protestujących demokratów, a z instalacji artystycznej w środku Warszawy spada ogromny baner z napisem „Konstytucja”!

Dzisiaj palma jest kobietą, która manifestuje nasze prawo do życia, podmiotowości i samostanowienia.

Cieszy cię, że jest tak wykorzystywana?

– W pewnym momencie byłam tym zmęczona. W spokojnych, nudnych czasach, kiedy wszystkim się wydawało, że żyjemy w europejskim kraju, różne ugrupowania ją zawłaszczały. I dobrze, bo palma jest pomyślana jako pusta rama, w którą ludzie wpisują swoje narracje. Ale dopiero teraz, w sytuacji kompletnej atrofii demokracji, rozpadu państwa i tragedii kobiet, palma staje się punktem odniesienia, bezpiecznym parasolem, pod którym można artykułować chociażby prawo do swojego ciała. Zobaczyłam ją w zupełnie innym świetle podczas protestów Strajku Kobiet. Teraz to ciepła, spokojna przestrzeń wolności, taki azyl poczucia humoru. Palma stała się naszym Przylądkiem Dobrej Nadziei (choć tam notorycznie rozbijają się statki, jak mówił mi mój brytyjski mąż).

Kiedy ostatnio palma gromadziła wokół siebie protestujące kobiety, zobaczyłam, że to miejsce pomiędzy Smolną, Empikiem, Alejami i Nowym Światem jest klasycznym miejskim placem, który powinien służyć manifestacji poglądów.

Bez lęku, pod parasolem „innego” drzewa przekazywać różne wizję tego miasta i jego mieszkańców. Bo inność pozwala każdej i każdemu być sobą.

Mogą to też robić narodowcy?

– Tak, ale oni odpalają race, co palmie może nie posłużyć. Raz udało im się zawiesić na niej szalik Legii, ale przy okazji zniszczyli korę. Palma na testosteronie nie pojedzie.

Od 18 lat jest dostępna dla wszystkich. Jako matka palmy mogę jej tylko towarzyszyć i ją obserwować. To oddzielny organizm, nie mam na nią żadnego wpływu, jestem niewidoczna, jak dobry rodzic. Dlatego palma jest w stanie unieść prawie wszystko.

Żeby coś na niej zawiesić, najpierw trzeba do ciebie zadzwonić?

– Nie, trzeba zadzwonić do Zarządu Dróg Miejskich, chociaż od 18 lat prawa autorskie do palmy mam ja i Muzeum Sztuki Nowoczesnej.

Czyli jak ratusz wykorzystuje jej wizerunek na świątecznych banerach, to łamie prawo?

– To zależy. Dość powiedzieć, że miasto Warszawa, ku mojej rozpaczy, nie ma praw autorskich do palmy. Napisałam list w tej sprawie do prezydenta Trzaskowskiego. Nawet dołączyłam rysunek złamanego liścia palmowego, żeby listu od razu nie podarł. Opisałam w nim wizję placu Jerozolimskiego w miejscu ronda de Gaulle’a, a także stworzenia archiwum palmy, które nazwaliśmy Palmiarnią.

Palma z bannerem 'Konstytucja', 2019 rokPalma z bannerem ‘Konstytucja’, 2019 rok Zuzanna Bukłaha-Fasiecka

Odpisał?

– Nie. Chociaż mam nadzieję, że jako pierwszy prezydent w historii tego miasta spotka się ze mną i zaszczyci rozmową.

Czego oczekujesz od ratusza?

– Przejęcia praw autorskich do palmy. Od 18 lat płacimy czynsz za zajęcie terenu na rondzie de Gaulle’a, Muzeum Sztuki Nowoczesnej, a wcześniej Centrum Sztuki Współczesnej, zajmuje się konserwacją i ubezpieczeniem palmy. A teraz, przy okazji projektów przebudowy ronda, walczę z Biurem Architektury o to, żeby ocalała.

Jak to?!

– Okazało się, że projektanci o niej zapomnieli. W planach przebudowy ronda w skrzyżowanie palma stała na przejściu dla pieszych. Bez wysepki. Potem urzędnicy zaproponowali przesunięcie jej na plac Zawiszy, ale uznaliśmy to za absurd. Po pierwsze – ważna jest oś widokowa, na której palma stoi, po drugie istotnie symboliczne jest przecięcie Nowego Światu i Alej Jerozolimskich. Kolejna propozycja – przesunięcia jej pod Empik – wydawała się dobra, dopóki nie zrobiliśmy wizji lokalnej. To martwa przestrzeń. Dopiero stworzenie placu z palmą wydaje się mieć sens. Wierzę w inteligencję urzędników Biura Architektury, jestem pewna, że poczują moc tego rozwiązania.

Co miałoby się znaleźć na placu Jerozolimskim?

– Ludzie, psy, rowery, energia… Marzę o tym, żeby tramwaje i samochody omijały łukiem palmę, a od strony Nowego Światu powstała plaża, skwer, miejska scena dla protestów i spotkań. Przecież to piękny trójkąt, wspaniały widok i lekko opadający teren – gotowe podium! Chciałabym, żeby był wyłożony warszawskim brukiem, ale to niemożliwe, bo zjedliby nas rowerzyści (śmiech). Ostatnio zaproponowałam coś jeszcze, w innym miejscu. Mogę opowiedzieć?

Możesz.

– Zaprojektowałam na tzw. placu pięciu rogów akustyczną rzeźbę, która nazywa się „Pisklę”. Jest to wielkie jajo szpaka, błękitne, w czarnopurpurowe plamki. W rzeźbie zamontowany jest system nagłaśniający, tzw. wzbudnik, który sprawia, że jajko – emitując dźwięki klucia się ptaka – drży.

I kiedy powstanie?

– Zapewne nigdy. Tzw. Rada Konserwatorska negatywnie zaopiniowała naszą propozycję rzeźby. Nie chcą mnie tu. Jajo kosa, brat warszawskiej rzeźby, trzy lata temu zadomowiło się w Londynie. Stoi w parku Regentów. Ludzie je uwielbiają: przytulają się do niego, dotykają. Tate Modern będzie je miało w swojej kolekcji.

A czym ma być Palmiarnia?

– Muzeum-archiwum, które opowie o najnowszej historii Warszawy przez pryzmat palmy.

I gdzie miałoby powstać?

– W prawym skrzydle Pałacyku Branickich, gdzie była przez wiele lat apteka. Chciałabym na przykładzie „Pozdrowień z Alej Jerozolimskich” pokazać bitwę o nowoczesną wspólnotę, o miasto, które jest w stanie pomieścić różne tożsamości. To wszystko widać jak na dłoni w historii palmy. Jeżeli ktoś przyjedzie do Warszawy i nic nie będzie o niej wiedział, a trafi do Palmiarni, dowie się o niej wszystkiego. To początek Nowego Światu, pałac z widokiem na palmę. Śnię o magicznym trójkącie palma – plac – archiwum. I jak słowo daję, jest tam czakram, można się doładować. O tym też porozmawiam z Rafałem Trzaskowskim.

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Joanna Rajkowska jest artystką sztuk wizualnych. Jej najbardziej znane prace to “Pozdrowienia z Alej Jerozolimskich”, czyli popularna palma na rondzie de Gaulle’a (2002 – do dziś) i “Dotleniacz” na pl. Grzybowskim (istniał w latach 2006–07).

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułDobra wiadomość dla wędkarzy. Kolejne zarybianie zbiornika w Kościerzycach [wideo]
Następny artykułInterpelacja Radnego Powiatu Zambrowskiego Stanisława Rykaczewskiego w ulicy Pileckiego