– Mocno wyściskam córkę, jak tylko wróci. Tyle się nie widzieliśmy – cieszy się mama Ani, która była w sądzie na ogłoszeniu postanowienia. – Sąd uchylił decyzję o umieszczeniu w ośrodku dla trudnej młodzieży. Wiadomo, za nic do ośrodka wychowawczego się nie trafia, ale sędzia zwrócił uwagę, że córka zmieniła się. Uczy się, pracuje, na razie jako niepełnoletnia w ramach tzw. mini job, po cztery godziny, ale jak tylko osiągnie pełnoletność będzie mogła już pracować normalnie. Sędzia przestrzegał przed konfliktami z prawem, bo już teraz Ania odpowiadałaby przed sądem dla dorosłych – mówi mama nastolatki.
Jak dodaje, córka „już siedzi na walizkach”. Nie może doczekać się przyjazdu.
Póki co, musi jeszcze uzbroić się w cierpliwość, aby decyzja sądu uprawomocniła się. Stanie się tak już wtedy, jeśli w ciągu siedmiu dni nikt nie zawnioskuje o sporządzenie pisemnego uzasadnienia.
W marcu opisaliśmy koszmar, jaki 15-letnia wówczas dziewczynka przeżyła w Młodzieżowym Ośrodku Wychowawczym w Podzamczu Chęcińskim. Trafiła tam za wagary, problemy ze szkołą, za to, że nie wracała do domu na noc.
Była zamknięta w sobie, a ośrodek to był dla niej inny świat. Inne dziewczyny od razu wzięły ją sobie za cel. Biły ją, znęcały się, wymyślały pełne przemocy zabawy. Koszmar trwał tygodniami. Kulminacja nastąpiła 2 grudnia 2018 roku. Dziewczyny w toalecie oblewały Anię zimną wodą, fusami z kawy, moczem, wkładały jej zużyty tampon do ust, próbowały zgwałcić, używając mopa. Z relacji Ani i byłych pracownic wynika, że w ośrodku wiedzieli o przemocy wychowanek wobec niej. A dyrektor jednej z pracownic miał nawet kazać zniszczyć nagranie, na którym dziewczynka przyznaje, kto ją pobił, i że wychowawczyni, pani I., dała na to zielone światło. Wcześniej dyrektor zapewniał nas, że o przemocy nie wiedział.
Ania, gdy sprawa znęcania się nad nią wyszła na jaw, została przeniesiona z Podzamcza do ośrodka pod Radomiem. Tam przemocy już nie było, ale lęk w niej pozostał. Miała w sobie syndrom ofiary przemocy. W grudniu 2019 roku, gdy była na świątecznej przepustce, uciekła do Niemiec.
Od tego czasu nie widziała się osobiście z rodziną. Z mamą rozmawiała przez Skype’a.
Bała się przyjechać, bo wiedziała, że tu grozi jej umieszczenie w kolejnym ośrodku dla trudnej młodzieży. Bała się, że znów spotka ją to, co w Podzamczu.
Jej mama dostawała co rusz pisma z wezwaniami stawienia się córki w kolejnych ośrodkach. Wniosła do sądu o uchylenie pobytu w MOW-ie.
Na powrót Ani do Polski czeka też prokuratura, która chce ją przesłuchać.
To w związku ze śledztwem w sprawie m.in. niedopełnienia obowiązków przez pracowników MOW-u w Podzamczu i polecenia pobicia dziewczynki, czego inicjatorką mogła być jedna z wychowawczyń.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS