Dziś mija 15 okrągła rocznica śmierci Jana Pawła II. Jakże obecnie jest to duchowo inna rocznica. Łączymy się z naszym Papieżem duchowo a nie fizycznie w Stolicy Piotrowej czy na Mszach Świętych. Nasza obecność pozostaje z powodu koronawirusa w domach i mam nadzieję, że we wspólnej modlitwie o uzdrowienie i opanowanie tej nieszczęsnej zarazy. Prośmy naszego Papieża o to wszystko, co dziś jest najważniejsze…
Ale pamiętam te chwile sprzed 15 lat, chwile smutku i rozpaczy, kiedy zostaliśmy niemal osieroceni. Pamiętam te łzy, wzruszenie, smutek i żal… i te setki tysięcy modlących się o zdrowie Papieża i za duszę Papieża.
Odszedł wtedy ktoś, kto ukształtował całe pokolenie Polaków i również ja dojrzewałem z nim i czerpałem od niego siłę do pokonywania kolejnych moich dni życia. Moja droga istnienia na tym świecie była drogą jaką on mi wskazywał i choć nie zawsze go słuchałem… to w końcu dał mi jednak łaskę wiary, której tak pragnąłem.
I jakoś tak zawsze w rocznicę Jego śmierci myślę właśnie o latach, które przeżyłem i o tym jak mało jest dziś w Polakach realizacji Jego słów kierowanych do nas… Myślę o swoim dzieciństwie, młodości i powolnym dorastaniu do obecnej, choć jeszcze zbyt małej ludzkiej dojrzałości…
Miałem dokładnie 10 lat, gdy zapłakała wzruszeniem ze szczęścia cała Polska… gdy te łzy zamieniały się niepostrzeżenie w uśmiech, radość, nadzieję i wiarę w lepsze jutro.
Stała się rzecz ówcześnie wprost nieprawdopodobna: nowym papieżem nie został Włoch a został nim nasz rodak Karol Wojtyła… kardynał zza “żelaznej kurtyny”. Wpierw było niedowierzanie, szok… by ta radosna wieść tzw.: “pocztą pantoflową” rozeszła się błyskawicznie i dotarła do wszystkich Polaków.
W tamtejszej, komunistycznej prasie (np. w Trybunie Ludu) następnego dnia ukazały się tylko lakonicznie krótkie informacje, które niemalże ze wstydem i z zażenowaniem raczyły przekazywać fakt wyboru Polaka na Stolicę Piotrową.
Przez następne 27 lat Jan Paweł II był zawsze dla mnie – niezależnie jak mocno trwałem lub oddalałem się od wiary – postacią wyjątkową a dla Polski okazał się być największym obrońcą i ostoją jej tożsamości narodowej, faktycznym wybawicielem jej spod jarzma komunizmu.
Dziś jednak zadaję sobie wciąż pytanie: Co się z nami stało, co stało się z naszym narodem?
Odpowiedzi należy szukać chyba daleko wstecz. Zostaliśmy niestety chyba skutecznie “przetrąceni” Stanem Wojennym i marazmem lat 80-tych. W latach 1981-1983 zmuszono do emigracji przeszło 1 mln autentycznych patriotów. Została KOR-owska, koncesjonowana opozycja i wiele milionów ludzi bez prawdziwych elit. Zryw solidarnościowy zakończył się zamordowaniem narodu, zamordowaniem jego ducha i tej naszej dumy, honoru i wartości nadrzędnych. Lata 90-te i dziki program Sachsa-Sorosa-Lipmana (dr. Leszka Balcerowicza) kompletnie spauperyzowały większość Polaków. Prywatyzacja za bezcen pozbawiła nas własności… a trockistwski oraz wyartykułowany przez A. Gramsciego oraz Szkołę Frankfurcką marksizm kulturowy wdarł się też do naszych umysłów stając się ponownym komunistycznym czynnikiem naszego zniewolenia. Tym razem bez udziału siły, ale perfidnie zmieniający nasze myślenie wedle rewolucyjnego francuskiego hasła: “Wolność, równość, braterstwo albo śmierć”, przy czym ta “śmierć” niejako została zamieniona w marksistowskie hasło: “władzy raz zdobytej nie oddamy już nigdy”. I dostaliśmy się – wychodząc spod wpływów ZSRR – pod kuratelę współczesnych komunistów w postaci UE.
Ale mimo wszystko jeszcze trwaliśmy i to dzięki naszemu papieżowi. Jak jeszcze żył JPII mieliśmy jakieś odniesienie, jakiś autorytet, fundament. Mogliśmy zawsze liczyć na jego słowa i obronę naszej Polski… Przekonywał, że Polska może odnowić UE, aby powróciła do swoich chrześcijańskich wartości i fundamentów. Po 2005 roku zupełnie – jako naród – pogubiliśmy się… Ale też śmierć naszego Papieża pozostawiła zagubioną całą Europę i zapoczątkowała triumfalny do dzisiaj pochód lewacko-demoliberalnych elit odcinających się od chrześcijaństwa i powoli tworzących Związek Socjalistycznych Republik Europejskich – ZSRR-bis.
Dziś ze smutkiem mogę tylko stwierdzić, że w 15 lat po jego śmierci My, Naród Polski, obecnie mamy tylko jedną szansę na przetrwanie… W tych czasach odradzającej się ekspansji sowiecko-germańskiej, w czasach pauperyzacji i promowania kosmopolitycznej bezpaństwowej (quasi znów komunistycznej) europejskości, w czasie budowania amoralnej i totalitarnej politpoprawności i multikulturowości, w czasie próby stworzenia beznarodowego jednego społeczeństwa bez wiary i wartości… musimy przypomnieć sobie nauczanie Ojca Świętego, jego postawę, jego patriotyzm i jego duchową WIELKOŚĆ!
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS