Drodzy wywczasowicze, dziś zapraszamy Was na post nietypowy! Poznacie grzechy Podróżników, już widzimy te uśmieszki na ustach i zacieranie pięt na samą myśl, co tam przeskrobał jeden z drugim. Jednak w tym wypadku, naszym celem jest pokazanie, jak podróżować odpowiedzialnie i jakich błędów nie popełniać. Nauczeni doświadczeniem, chcemy aby coraz więcej ludzi wiedziało, jak mądrze dobierać atrakcje turystycznie, jak nie krzywdzić zwierząt i lokalnej kultury w trakcie podróży.
Do naszego postu zaprosiliśmy zaprzyjaźnionych podróżników, którzy wspólnie z nami przybliżą Wam klasyczne grzechy podróżnicze, które zdarzyć się mogą każdemu. Jednak dzięki tej lekturze mamy nadzieję, że za kilka lat unikniesz odpowiedzi na pytanie: „po co zrobiłem …?”. Część z nas też kiedyś dała się nabrać, na „takie atrakcje”, ale to nie wstyd przyznać się do błędu, trzeba wyciągać wnioski i iść dalej. Warto uczyć się na cudzych błędach. Gotowi na spowiedź blogerów? Zapraszamy na pierwszą z dwóch części.
Grzech # 1 Snorkeling z rekinami wielorybimi
Łukasz z bloga lkedzierski.com
Miejsce: Oslob na Filipinach
Podróżnik: Łukasz Kędzierski
Kto chciałby móc zobaczyć na żywo wielkie rekiny wielorybie? Móc popływać z nimi oko w oko, zrobić sobie selfie? Wielu turystów przybywających do Oslob na Filipinach marzy o bliskim kontakcie z nimi. Snorkeling z rekinami wielorybimi w Oslob to jedna z największych atrakcji Filipin dająca możliwość utrzymania się wielu miejscowym rodzinom.
Niestety kontakt z tymi wspaniałymi zwierzętami nie jest obojętny dla ich samych. Codziennie przez kilka godzin (kiedyś było znacznie dłużej) rekiny wabione „darmowym” nieodpowiedniej jakości, jedzeniem, przypływają na pobliską plażę, gdzie czekają na nich pracownicy centrum z wiaderkami jedzenia. Niczym udomowione zwierzęta, trzymają się jak najbliżej łódki, aby dostać przekąskę. W tym czasie turyści przez kilkanaście, kilkadziesiąt minut mają możliwość spełnienia swoich marzeń. Z jednej strony niby każdy turysta jest instruowany o tym, aby nie dotykać, karmić, podpływać zbyt blisko rekinów, lecz często nie jest to przestrzegane.
Gdzie leży problem?
Turyści dotykają, ocierają się i podpływają zbyt blisko. Na ciele rekinów pojawiają się obrażenia związane z kontaktem z łodzią lub wiosłami i spotykają ich problemy zdrowotne. Naukowcy już teraz zwracają uwagę na fakt, że takie traktowanie, negatywnie wpływa na ich naturalne zachowania m.in. ścieżki migracyjne. Zaburzany jest ich instynkt do samodzielnego poszukiwania jedzenia.
Temat jest bardzo złożony i wymaga wiele czasu, aby pokazać, jaki jeszcze wpływ atrakcja w Oslob, będzie miała na rekiny wielorybie.
Co możesz zrobić?! Alternatywa
W okolicach wyspy Balicasag, pływają rekiny wielorybie w swoim naturalnym środowisku, jednak szansa na ich spotkanie nie jest aż tak wysoka. Więcej o tym miejscu i obserwacjach znajdziecie na
Grzech # 2 Kopi Luwak – koszmarna fabryka drogocennych ziarenek kawy
Anita i Paweł z bloga 101countriesbefore50.pl
Miejsce: Indonezja, Wietnam
Podróżnicy: Anita i Paweł Skowera
Wiecie, jaka jest najdroższa, najrzadsza i najbardziej pożądana kawa na świecie? Oczywiście, że Kopi Luwak. Czym zasłużyła sobie na takie wyjątkowe traktowanie? Ano tym, że jej ziarna pozyskiwane są z odchodów małego zwierzątka wyglądem przypominającego naszą rodzimą łasicę. Cyweta, łaskun czy po prostu luwak zamieszkujący indonezyjską dżunglę uwielbia owoce kawowca, które skrywają w sobie najwyższej jakości pestki. Jego układ pokarmowy trawi skórkę i miąższ, a nadtrawione ziarna kawy wydala wraz z odchodami na zewnątrz. Wszystko byłoby w porządku, gdyby odchody cywety zawierające w sobie ten baristyczny skarb zbierane były tak jak kiedyś w naturalnym siedlisku zwierzątka bez interwencji w jego metabolizm i sielskie życie. Niestety w miarę jak Kopi Luwak zyskiwał na popularności, zapotrzebowanie na niego rosło, a ceny za paczuszkę kawy zaczęły sięgać zenitu „mądrzy ludzie” postanowili wykorzystać cywetę do swoich niecnych biznesowych planów.
Gdzie leży problem:
Zwierzęta zamykane są w małej klatce na przemysłowej farmie w pobliżu plantacji kawy, by taśmowo karmić je najgorszej jakości ziarnami kawy, a jej delikatny układ pokarmowy przekształcili w mini fabrykę do produkcji najbardziej pożądanej kawy świata. Luwak cierpi, płacze i w żaden sposób nie może uwolnić się z koszmaru, jaki zgotowali mu ludzie.
A Ci ostatni w okrutny sposób bogacą się na jego bólu, mitomanii oraz naciąganiu i oszustwie niczemu nieświadomych turystów oraz zachłanności bogatych koneserów tego unikalnego bursztynowego napoju.
Co możesz zrobić?! Alternatywa
Na Świecie jest masa przepysznych rodzajów kaw, uwierz nam na słowo smak Kawy Kopi Luwak nie jest wart pieniędzy i cierpienia zwierząt. Potrzebujesz kawowej odmiany? Spróbuj wietnamskiej serwowanej z ich tradycyjnych zaparzaczy 🙂 Więcej o obserwacjach z podróży znajdziesz na blogu:
Grzech # 3 Syndrom białego zbawcy
Hania z bloga naatlantyde.pl
Miejsce: Biedniejsze kraje, dzielnice
Podróżnik: Hania Bielerzewska
Neokolonializm to bardzo szeroki termin, ale teraz skupimy się wyłącznie na micie białego zbawcy. Często turyści wyruszający w biedniejsze zakątki świata przywożą biednym dzieciom cukierki. Podróżni rozdając łakocie na ulicy powodują, że między maluchami dochodzi do przepychanek i bójek. Finalnie najlepsze słodycze zatrzymują największe łobuzy.
Gdzie leży problem:
Słodycze psują zęby, a w krajach, gdzie nie ma dostępu do służby medycznej, narażają je tylko i wyłącznie na cierpienie.
Wyobraźmy sobie, że jedziemy do takiego Maroka albo Mauretanii i szukamy noclegu. Wśród ofert hoteli przewijają się głównie europejskie, amerykańskie lub kanadyjskie marki. Uogólniając – nielokalne. Cena za nocleg nie jest najniższa, ale mamy to poczucie “komfortu”, że w hotelu XYZ nie stanie nam się nic złego. Załóżmy, że za pokój w 3/4-gwiazdkowym obiekcie zapłacicie jakieś 150 $ za noc. To dokładnie tyle, ile za miesiąc pracy zarobi pracownik średniego szczebla w tym obiekcie.
Co możesz zrobić?! Alernatywa
Czasami rozdawane są zeszyty i przybory szkolne – to znacznie lepsza opcja. Zeszyty zamiast rozdawać dzieciom na ulicy, najlepiej udać się do pobliskiej szkoły i przekazać do rozdysponowania nauczycielowi. Nie uratujemy ludzi paczką najlepszych cukierków, ani zeszytami, ale mamy szansę realnie zmienić jakość ich życia! Jak to zrobić?
Nocuj lokalnie, kupuj lokalnie. Turyści, podróżnicy, ale także osoby, które wyjeżdżają biznesowo do różnych zakątków świata często popełniają ten sam błąd związany z brakiem rozpoznania sytuacji ekonomicznej mieszkańców. A przecież jest tyle alternatyw! Przykładowo – Maroko oferuje całe sieci tzw. riadów, czyli apartamentów, w których zostaniecie ugoszczeni w tradycyjny sposób, z pysznym jedzeniem, w pięknych domach, w których niczego nie brakuje. A dochód z tego znajdzie się w rękach rodziny, która Was ugości. Czytaj więcej na blogu
Grzech #4 jazda na wielbłądach
Karolina z @goralkanawalizkach (Instagram)
Miejsce: Tunezja, Zjednoczone Emiraty Arabskie
Podróżnik: Karolina Kok
W Dubaju do naprawdę świetnej atrakcji, którą jest przejażdżka samochodem po pustyni tzw. Safari jest dodawana „atrakcja” przejażdżki na wielbłądzie… Po co? Nie rozumiem. Bo wyobraźcie sobie, że co 3 min zwierzaki muszą siadać, wstawać i wozić żądnego przygód turystę. Cała przejażdżka trwa 3 min, ale kolejka ludzi ciągnie się w nieskończoność!
Gdzie leży problem:
Na własne oczy widziałam jak zwierzakom uginają się nogi podczas wstawania, pewnie ze zmęczenia, plus ciężaru turysty, brak przerwy i ta ogromna ilość ludzi. Widziałam kilkukrotne próby podnoszenia się, przy tym wydawania odgłosów złości (może bólu?) Czy naprawdę 3- minutowa przejażdżka na wielbłądzie jest warta takiego cierpienia zwierzęcia?!
Co możesz zrobić?! Alternatywa
ZWYCZAJNIE ODMÓWIĆ PRZEJAŻDŻKI, powiedzieć głośno, że ci się to nie podoba, nie popierasz. Wierzę, że gdyby więcej z nas mówiło „nie” wyeliminowali by to z oferty. Jeśli jednak będąc w Dubaju, bardzo chcesz zobaczyć wielbłądy, bez ich ujeżdżania, pojedź na pustynie 20 min od centrum Dubaju możesz je spotkać, są bardzo przyjazne– to nadal nie są dzikie wielbłądy, bo takich w Dubaju zwyczajnie już nie ma. Na pewno przyjemniej na nie popatrzeć trochę z dystansu, bez kolorowych szmatek, i ujeżdżających turystów!
Kolejne fajne miejsce by dowiedzieć się czegoś więcej o tych zwierzakach to, Muzeum Wielbłądów w Dubaju, wejście darmowe. Miejsce ma na celu pokazanie historii wielbłądów i ich znaczenia w kulturze Arabskiej. Prawda że brzmi ciekawiej, niż selfie na wielbłądzie?
Więcej przemyśleń Karoliny, znajdziecie na jej profilu @
Grzech #5 wioski z „lokalną” ludnością
Justyna i Tomek z bloga cotamwpodrozy.pl
Miejsce: Tajlandia
Podróżnicy: Justyna i Tomek Leśniakiewicz
Podróżując m.in. po Azji wielokrotnie natkniesz się na oferty wycieczek, reklamujące odwiedziny w wioskach plemiennych. Słyszałeś o plemieniu Karen żyjącym na północy Tajlandii? Plemię to znane jest na całym świecie przede wszystkim z tradycji nakładania metalowych obręczy na szyje przez kobiety. Obręcze te w sposób nienaturalny wydłużają odcinek szyjny kobiet i powodują, że sama szyja wydaje się być bardzo długa.
Gdzie leży problem:
Niestety wioska jest sztucznym tworem, który przynosi ogromne dochody tajskiej turystyce… Ludzie tam mieszkający są po prostu zmuszeni przez swoją sytuację polityczną do bycia eksponatami w ludzkim zoo. Zazwyczaj są oni emigrantami, którzy uciekli ze swojego kraju przed wojną i prześladowaniami. Nie mają nawet statusu uchodźcy i żadnych praw (w tym również prawa do oficjalnego zatrudnienia).
Złamanie tajskiego prawa spowodowałoby ich deportacji i przekazanie w ręce wrogiego rządu, gdzie czeka ich śmierć, więzienie lub nędza. Tajski rząd znalazł rozwiązanie – stworzenie atrakcji turystycznej, która rokrocznie przynosi ogromne dochody tajskiej turystyce. Właściciele wiosek z pieniędzy za bilety wstępu opłacają Karenom pozwolenia na pracę w skansenie, w zamian prosząc „jedynie” o piękne uśmiechy do obiektywów. Jest to okrutny rodzaj uprzedmiotawiania, wykorzystywania ludzkiej tragedii w imię zysku…
Co możesz zrobić?! Alternatywa
Oczywiście, istnieją plemiona, które dobrowolnie zapraszają turystów pod swój dach, z dumą opowiadając o swoich tradycjach. I warto poświęcić chwilę, żeby do nich trafić – my mieliśmy okazję odwiedzić wioski ludu Ngada na indonezyjskiej wyspie Flores i było to niesamowite doświadczenie! Czego i Tobie życzymy.
Więcej o obserwacjach i relacje z pobytu u ludu Ngada znajdziesz na
Grzech #6 Świątynie tygrysów w Tajlandii
Magdalena z bloga okiemmaleny.pl
Miejsce: Tajlandia
Podróżnik: Magdalena Krychowska
Jak głosi legenda założyciel Świątyni Tygrysów znalazł małego tygryska, który był sierotą i od tej tkliwej historii rozpoczął się cały program ochrony tygrysów. Stop. Jakiej ochrony? Sanktuaria tygrysów, zarówno w Chiang Mai jak i na wyspie Kanchanaburi, są nastawione na profit i nie mają nic wspólnego z miejscami, w których chroni się te zwierzęta.
Gdzie leży problem:
Tygrysy są trenowane za młodu bambusowym patykiem – dostają po nosie za każdy przejaw agresji i naturalnego zachowania. Dorosłe tygrysy najczęściej przebywają same w klatkach, aby nie walczyły z sobą i tym samym nie stanowiły zagrożenia dla miłośników selfie.
W sieci bez problemu można znaleźć również informacje o sprzedaży małych tygrysiątek – między innymi dla celów komercyjnych chociażby do Chin. Na pewno słyszeliście o aferze z 2016 roku i znalezieniu dziesiątek martwych tygrysków na Phuket. Dalej wierzycie, że to sanktuarium?
To zwykły biznes, który zamiast chronić te majestatyczne i piękne zwierzęta zabija ich naturalne instynkty i czyni z nich uwięzione, smutne kukły do selfie.
Co możesz zrobić?! Alternatywa
Jeśli nadal marzycie o zobaczeniu tygrysa nic straconego. Polecam wybrać się do Parku Narodowego Ranthambore w Indiach, Chitwan w Nepalu lub wielu innych gdzie tygrysy żyją na wolności. Przy odrobinie szczęścia uda się zobaczyć tygrysa. Jeśli nie, oznacza to tylko, że jest on tam naprawdę wolny i chodzi własnymi ścieżkami. Więcej informacji przeczytacie na blogu .
Świadome podróżowanie
Pragniemy Wam pokazywać, jak ważne jest świadome zwiedzanie! Zapraszamy Was również do drugiej części naszego wpisu o . Zachęcamy bardzo do dyskusji, przyznajemy się szczerze, że nas wszystkie te historie bardzo mocno poruszyły.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS