#2. Były chłopak
Miłość to czy choroba psychiczna – szpiegować byłą dziewczynę po dwunastu latach od rozstania? By usprawiedliwić ciekawskiego chłopaka, można wspomnieć, że wcześniej śledzić jej nie mógł, wszak siedział w więzieniu. Po czasie zamienił przytulną celę na nie mniej przytulny strych pewnej Tracy, matki piątki dzieci. Spędził tam co najmniej dwa tygodnie, aż którejś nocy narobił nieco zbyt dużo hałasu, który zwrócił uwagę lokatorów. Wezwani na miejsce policjanci nie byli szczególnie zaskoczeni. Na pierwszej przepustce zazdrosny chłopak wymienił Tracy – bez jej wiedzy – drzwi na nowe. Na drugiej zaś ukradł jej ciężarówkę. Ot, miłość ma różne oblicza.
#3. Superman
David Gonzalez postanowił ubarwić swoje szare życie w Minnesocie i za skromne 10 tysięcy dolarów kupił dom. Budowla, nie obrażając prawdziwych budowli, znajdowała się w stanie agonalnym, ale dla chcącego nic trudnego. Remont rozpoczął się od wyburzenia wewnętrznych ścian – tych kilku, które nie zdążyły się jeszcze rozsypać ze starości. I właśnie w jednej z nich znaleziono Supermana. A właściwie cały zeszyt Action Comics #1, w którym zadebiutował Clark Kent. Cóż w tym niezwykłego, skoro dawniej często wykorzystywano gazety do ocieplania i wypełniania ścian domów? A to, że Action Comics #1 w stanie idealnym jest dzisiaj wart ponad 2 miliony dolarów. Ten znaleziony przez Gonzaleza udało się sprzedać za 175 tysięcy dolarów. O 75 tysięcy taniej niż gdyby uczynna ciocia znalazcy nie urwała (ponoć przypadkiem) okładki komiksu.
#4. Van Gogh
Tia, siedział sobie malarz na strychu, a potem ktoś go znalazł… I tak przez ponad 100 lat. Malarz jak malarz, ale jego dzieło – jak najbardziej. Pewien Norweg znalazł na strychu bardzo ładny pejzaż, który wyglądał jakby wyszedł wprost spod pędzla Van Gogha. Zwrócił się więc do muzeum malarza z prośbą o opinię. Odpowiedź ekspertów brzmiała mniej więcej… „niepodpisane, więc to nie Van Gogh”. Jak nie, to nie. Minęło jeszcze kilka lat, zmieniła się technologia i Norweg spróbował raz jeszcze. Tym razem dotarł nie tylko do bardziej skrupulatnych ekspertów, ale nawet do listów do znajomego, w których słynny malarz opisywał znalezione na strychu dzieło. Dlaczego nie zostało podpisane? Ponoć dlatego, że autorowi się nie podobało. Że też ktoś, kto za życia sprzedał zaledwie jeden obraz, mógł sobie pozwolić na takie fanaberie…
#5. Kasa, misiu, kasa!
Młodzi na swoim to idea znana na całym świecie i na całym świecie równie realna – choć zapewne gdzieś znajdują się wyjątki. W każdym razie kiedy Josh Ferrin z Utah zdołał w końcu zarobić na swój pierwszy dom, miał już żonę i trójkę dzieci. Kilka godzin po zakupie pamiętającej dawne lata, ale będącej w całkiem niezłym stanie nieruchomości, nowy właściciel postanowił dokładnie obejrzeć budynek, zaglądając nawet tam, gdzie nie spodziewał się niczego znaleźć. A tym bardziej 45 tysięcy dolarów w pozwijanych banknotach. Pan Ferrin miał dylemat, ale uczciwość i przyzwoitość człowieka starszej daty (uczcie się, młodzieży!) zwyciężyła. Amerykanin zdecydował się przekazać wszystkie znalezione na strychu pieniądze najstarszemu synowi Arnolda Bangertera, poprzedniego właściciela domu.
#6. Carska figura
70 lat na strychu w niewielkiej drewnianej szkatułce, która wcale nie zachęcała do tego, by ją otworzyć. Tyle czasu, w takich warunkach, spędziła figurka, którą car Rosji Mikołaj II zamówił dla swojej małżonki Aleksandry u słynnego złotnika Faberge. Udało się prześledzić historię figurki. W 1934 roku po raz pierwszy zmieniła właściciela – Armand Hammer kupił ją wówczas za równowartość ok. 2 tysięcy dolarów. 80 lat później, już po odkryciu na strychu George’a Davisa, wartość figurki szacowano na 500-800 tys. dolarów, jednak ostatecznie udało się sprzedać ją za sumę dziesięciokrotnie większą. Nabywca zgodził się zapłacić za zapomniane dzieło sztuki 5,2 miliona dolarów.
#7. Skrzypce Stradivariusa
W przeciwieństwie do wielu poprzednich eksponatów – wyłączając może zazdrosnego chłopaka – skrzypce Stradivariusa, których wartość wyceniono na ok. 5 milionów dolarów, nie przeleżały na strychu w zapomnieniu kilkudziesięciu lat. Wystarczyło kilkanaście dni, a na ich trop wpadli policjanci. Dlaczego szukali? Dlatego że nieco wcześniej złodzieje – uzbrojeni po zęby w paralizatory Taser – napadli na pierwszego muzyka Milwaukee Symphony Orchestra i ukradli mu legendarne skrzypce. Jak udało się odnaleźć instrument? Wydatnie przyczynił się do tego producent paralizatorów, który pomógł ustalić, jakiej broni użyto na muzyku, i komu w ostatnich dniach sprzedał takie egzemplarze.
#8. Kilka zgranych płyt
Piotr Czajkowski, Aleksandr Borodin, Siergiej Rachmaninow – kto by pomyślał, że ci trzej to ulubieńcy… Hitlera? Do takiego wniosku doszła córka Lwa Bezymienskiego, która znalazła w najodleglejszym kącie strychu kolekcję płyt oznaczonych „Fuhrerhauptquartier”. Jej ociec zaiwanił powyższe w 1945 roku w Berlinie, kiedy jako jeden z rosyjskich dowódców plądrował kwaterę Hitlera ze wszystkiego, czego naziści nie zdążyli zawczasu wywieźć w góry. O płytach świat przypomniał sobie w 1991 roku, kiedy młoda Aleksandra Bezymienska została wysłana na strych po rakietę do badmintona. Wróciła z pamiątkami po Hitlerze. Ot, czeski błąd.
#9. Jednorożec
A przynajmniej – by ostudzić ekscytację siedmioletnich czytelniczek JoeMonstera – coś, co zostało określone jako „prawie jak jednorożec”. Steven Tull szperał na strychu w domu swojego ojca, kiedy natknął się na świetnej jakości nagranie z 1960 roku, na którym udało się rozpoznać dwa głosy. Jeden z nich należał do ojca znalazcy. Właścicielem drugiego był Martin Luther King, z którym starszy pan – na co dzień akwizytor przedstawiciel handlowy, dorywczo pisarz-amator – przeprowadził wywiad. Książka pana Tulla o obrońcach praw człowieka ostatecznie nigdy się nie ukazała, a o wywiadzie na długo zapomniano. Do czasu.
#10. Sąd sądem…
Przezorny zawsze ubezpieczony w tradycyjnym wydaniu – czyli nie worek cukru i mąki na strychu, ale cała skrzynia… ręcznych granatów. W marcu 2014 roku taki właśnie eksponat znaleziono w jednym z domów w Milwaukee. Ponieważ jednak był to eksponat nadzwyczaj sprawny i nadzwyczaj zagrażający bezpieczeństwu okolicznych mieszkańców, rodzinną pamiątkę przejęli saperzy, a następnie zdetonowali na odosobnionym poligonie. I jak tu się zbroić?
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS