A A+ A++

Pełniąca obowiązki rektora „Podhalańskiej Wyższej” Bianka Godlewska-Dzioboń odbyła w czwartkowy wieczór spotkanie on-line ze studentami. To była dla niej ciężka godzina i 48 minut.

W spotkaniu, którego moderatorem był Marcin Surówka – dyrektor Podhalańskiego Ośrodka Nauk Ekonomicznych, pełniący również obowiązki dyrektora finansowego „Podhalanki” – uczestniczyło ponad 300 studentów, którzy ani myśleli oszczędzać panią prorektor.

Na początku Godlewska-Dzioboń przedstawiła swój punkt widzenia na wydarzenia, które od grudnia są udziałem nowotarskiej uczelni. Szczegółowo wyjaśniała, dlaczego to właśnie ona pełni obowiązki rektora, mówiła o odwołaniu prof. Włodarczyka, a sposób, w jaki do niego doszło określiła mianem „niegodnego akademickości”. Potem tłumaczyła m.in. swoją decyzję o zablokowaniu kont uczelni, przez co doszło do spóźnień w wypłatach stypendiów.

– Kiedy pan rektor został odwołany, otrzymałam – zgodnie z prawem – mandat do tego, aby móc reprezentować uczelnię jako osoba pełniąca obowiązki rektora. Zatem ciążyła na mnie odpowiedzialność, wynikająca z dyscypliny finansowej. Nie mogłam pozwolić na to, żeby środki, które są na rachunku bankowym, były wydawane przez osoby do tego nieuprawnione – mówiła.

Wielokrotnie podkreślała, że to ona odpowiada za przeprowadzenie procesu wyboru nowego rektora, a dopytywana, czy kalendarz wyborczy ulegnie zmianie, przyznała, że tak.

Przypomnijmy, według kalendarza, który został już wcześniej uruchomiony i którego – według drugiej strony konfliktu – zmieniać nie wolno, wybory winny się odbyć 1 lutego, a jedyną kandydatką na rektora jest dr hab. Anna Mlekodaj.

– Moją rolą jest doprowadzenie jak najszybciej do wyborów, zgodnie z kalendarzem wyborczym, który muszę dopiero stworzyć – poinformowała natomiast studentów Godlewska-Dzioboń. – Bo to, co zostało stworzone, stało się bez mojego udziału. Kto weźmie odpowiedzialność, jeśli będą uchybienia prawne w procesie wyborczym? To jest tylko i wyłącznie moje zadanie, by zabezpieczyć w sposób odpowiedzialny administrowanie uczelnią, procesy dydaktyczne i doprowadzić do wyborów. Po to, by osoba, która zostanie wybrana na dokończenie tej kadencji, była wynikiem konsensusu całej społeczności akademickiej i mogła spokojnie przejąć funkcję. Dlatego kalendarz wyborczy zostanie zmieniony.

Godlewska-Dzioboń odniosła się również do medialnego przekazu, dotyczącego zajść a uczelni. Zapowiedziała, że na razie z mediami rozmawiać nie zamierza.

“Przyjęłam na klatę to, co się wydarzyło”

– Przyjęłam na klatę to, co się wydarzyło. To były dla mnie bardzo trudne dni. Przekaz medialny był, jaki był. Nie mam zamiaru komentować sytuacji, która ma miejsce na uczelni do momentu, kiedy nie uspokoi się sytuacja. W żadnych mediach. Nikt nie ma prawa, by naszą uczelnię oceniać, niszczyć – mówiła.

Wielokrotnie podkreślała też, że jej obecność w rektoracie to wynik jej odpowiedzialności, stwierdziła również, że nie ma jedynie winnych i ofiar konfliktu, że winnymi i ofiarami są wszyscy.

– Mam nadzieję, że określimy sobie, w którym kierunku powinniśmy pójść, jaka jest moja rola, co się wydarzyło i jak powinniśmy tę uczelnię dalej prowadzić – mówiła do studentów, na to jednak – przynajmniej podczas czwartkowego spotkania – szans nie było. Bo pytania zadawane Godlewskiej-Dzioboń były bardziej zarzutami, niż pytaniami.

Studenci pytali, dlaczego na spotkanie nie zaproszono drugiej strony, proponowali debatę i bronili zwolnionych dyscyplinarnie swoich wykładowców. O uzasadnienia tych zwolnień było też pytań najwięcej, odpowiedzi na nie jednak nie uzyskali. Godlewska-Dzioboń za każdym razem odpowiadała, że nie będzie się do sprawy publicznie odnosić, bo to obszar chroniony prawem i sprawa między pracownikiem i pracodawcą. I pouczała studentów.

– Państwa obecność na uczelni to przede wszystkim jest zdobywanie wiedzy. A my czym się dzisiaj zajmujemy? Jaki będzie skład senatu, kolegium elektorów? Kiedy będą wybory? Proces wyborczy w żaden sposób – macie państwo moje zapewnienie – nie wpłynie na to, co państwa najbardziej interesuje, czyli na proces kształcenia, proces dydaktyczny. Polityka kadrowa jest w gestii pracodawcy, poza państwem. Te pytania w żaden sposób nie są związane z państwa obecnością na uczelni – mówiła.

Nie zabrakło w tych wypowiedziach i nuty ironii, że skoro zainteresowanie młodych ludzi koncentruje się wokół polityki kadrowej, to znaczy, że z procesem dydaktycznym jest wszystko w porządku.

“Dla mnie Państwa obecność na uczelni to przede wszystkim kształcenie. I na tym państwo powinniście się skupić”

Studenci jednak nie odpuścili. Bronili swoich wykładowców, podkreślali, że ich zwolnienia są jak najbardziej związane z procesem dydaktycznym i na niego wpływają. Pytali, kto przeprowadzi egzaminy z danych przedmiotów podczas sesji, jeśli ich profesorów nie będzie i nie zadowolili się odpowiedzią na pytanie, że za proces dydaktyczny są odpowiedzialni dyrektorzy instytutów.

– Jak mamy czuć się bezpiecznie, skoro pani przed sesją zwalnia dyscyplinarnie wykładowców? – pytali.

– To są nasi wykładowcy, oni nas uczą, to nas dotyczy – atakowali Godlewską-Dzioboń.

Wyrażali też swoje oburzenie z powodu spóźnienia wypłat stypendiów, z których żyją i muszą płacić rachunki.

Takich ostrych zarzutów było sporo, a w odpowiedzi Godlewska-Dzioboń powtarzała jak mantrę: – Przychodzicie na uczelnię, żeby się kształcić.

Wyraźnie niezadowolona z dyskusji, pouczała też studentów na temat prowadzenia dialogu, a za przykład dawała sposób dyskursów na krakowskim Uniwersytecie Ekonomicznym, którego jest pracownikiem. Wiele to jednak nie pomogło.

– Wszyscy jesteśmy zawiedzeni tym, co pani robi i nie odstąpimy od tego, w co wierzymy. Będziemy bronić naszych wykładowców.

– Proszę zostawić panią Ziębę w spokoju i dać pani Ziębie pracować.

– Po co to dzisiejsze spotkanie, skoro nas to nie dotyczy?

– Pani wypowiedzi są tak długie, że nie mamy w ogóle przestrzeni, by się wypowiedzieć. Państwo nas nie słuchają i nie odpowiadają na nasze pytania – to tylko kilka wypowiedzi studentów.

I kolejna, już dłuższa: – Czy nie jest pani trochę wstyd i nie zachowuje się jak osoba bez honoru? Widzi pani, jakie nastawienie ma większość uczelni do tego, że pełni pani teraz władzę. Organizuje pani spotkanie dla studentów, na którym mamy zadawać pytania, a nie odpowiada konkretnie praktycznie na żadne, wszystkie odpowiedzi są wymijające, to spotkanie, nie przynosi żadnych korzyści (…). Czy nie lepiej, żeby pani oddała władzę pani Ziębie, żeby ta sytuacja na uczelni się uspokoiła? (…) Ta wojna, która niby ma nas nie dotyczyć, właśnie nas dotyczy najbardziej (…)

Po tej wypowiedzi Godlewska-Dzioboń poprosiła studentkę o włączenie kamerki.

Zarzutów i pytań, faktycznie zarzutami będących, padało jednak coraz więcej, czas, który przeznaczono na spotkanie wydłużał się, a konkretnych odpowiedzi – co podkreślali studenci – nie było.

– Dla mnie Państwa obecność na uczelni to przede wszystkim kształcenie. I na tym państwo powinniście się skupić. I do tego zachęcam i o to apeluję – powtarzała Godlewska-Dzioboń.

Kolejne spotkanie on-line studentów z p.o. rektora zaplanowano na poniedziałek.

p/

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWysoka wygrana w zdrapkę. Taka kwota robi wrażenie
Następny artykułNBA. Pierwszy buzzer beater Curry'ego, wielki pojedynek Jokicia z Morantem