A A+ A++

Teraz, kiedy nasze życie ograniczamy do własnego mieszkania, z którego staramy się nie wychodzić; czy biura, które odwiedzamy raz na jakiś czas, w przerwach, kiedy akurat nie pracujemy “zdalnie”; gdy ludzie wokół są pozbawieni twarzy jak postacie z surrealistycznych obrazów; przyjaciół widujemy na ekranach komputerów; z rodziną wychodzimy … jak w dawnych, durnych dowcipach … najlepiej na zdjęciu. I w takim podłym czasie mam Was zapraszać do nowohuckiej restauracji?!

A po co? Przecież najpewniej nieprędko tu zawitacie. Jeśli nadarzy Wam się jakaś szczęśliwa okazja wyruszenia w Polskę, zamienioną w całości w czerwoną koronawirusową strefę, to bylibyście dziwakami, jeśli wybralibyście moją rodzinną nowohucką Zonę.

Nazywam ją tak od dawna. “Zona” czyli “Strefa” to słynny wiersz francuskiego poety o polskich korzeniach, właśnie o takiej dzielnicy jak moja: podrzędnej, peryferyjnej. Te słowa  Guillaume’a  Apollinaire’a (Wilhelma Apolinarego Kostrowickiego) to najtrafniejszy opis fragmentu miasta, w którym się urodziłem i ciągle żyję. Wciąż żyję. Patrząc, słysząc, podziwiając najgłupsze:   

Napisy murów i obwieszczeń

Szyldy plakaty jak papugi wrzeszczą

Urok tej przemysłowej ulicy lubię niezmiernie

(Les inscriptions des enseignes et des murailles

Les plaques les avis à la façon des perroquets criaillent

J’aime la grâce de cette rue industrielle)

Restauracja “Stylowa” (“Le style c’est l’homme” – jak mawiają Francuzi) mieści się w samym środku tej peryferyjnej strefy Krakowa. To Plac Centralny, ogołocony ponad 30 lat temu z niesławnego ideologicznego symbolu zniewolenia Polski. Idola bolszewików – Włodzimierza Lenina – strącono z postumentu. Plac jest płaski, nic tu się nie wznosi, nikt jak ten komunistyczny Moloch nie wynosi ponad innych. Wyniesiono go stąd, wyniósł się, już nie straszy. Kiedy usiądziecie na którejś z ławeczek wokół, pod wysokimi drzewami, możecie do woli obserwować mamy z dziećmi, chłopaków na deskach i rowerach BMX-ach, pary przechadzające się z lodami w dłoniach, czasami trampów siedzących nieopodal wielkiej mapy dzielnicy.            

Nic takiego. Proza. Zero liryki. A jednak – stylowo. Jak dla mnie. Bo mnie niewiele do szczęścia potrzeba. Zwłaszcza teraz. Żyję chwilą, nie planuję. Jestem wolny. Wstęp jest wolny. Do restauracji “Stylowa”. Zapraszam “zdalnie” w podcaście. Siedzę w domu, przeglądam sobie zdjęcia. Odtwarzam stare nagrania. Dobrze mieć taki prywatny album. Każdy go może mieć: i audio, i wideo. Pod tym względem to przyjazna epoka. Nie trzeba należeć do elity, żeby mieć rejestratory pamięci. Biedniejszy człowiek też może zbierać bogate wspomnienia.

Te moje to nic takiego: fotki i pogawędki. Parę sekund na rzucenie okiem, jakiś kwadrans na posłuchanie. Nic zobowiązującego. Wyciągnijcie swoje fotografie oraz  nagrania: z Bydgoszczy, Częstochowy, Ustrzyk Górnych, Mysłowic, Czaplinka itd. Stylistyka lokalna, indywidualna, najlepsza dla każdego z Was z osobna, więc uniwersalna.       

Zagadka w “Stylowej” – rozwiązanie w podcaście 

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułTesty na Motoarenie
Następny artykułBakterie w serze kozim. GIS wycofuje produkt