A A+ A++

Wracamy do odwołania ministra ds. Unii Europejskiej, Konrada Szymańskiego, który potwierdził dziś, że odchodzi ze stanowiska. Jak podkreślił, liczy, że nowe otwarcie, także personalne, pomoże w zakończeniu sporu z Brukselą w sprawie praworządności. A naszym gościem jest dr Marcin Kędzierski, ekonomista z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, także ekspert Klubu Jagiellońskiego. Witam serdecznie.

Witam panie redaktorze. Dzień dobry państwu.

Dlaczego w zasadzie minister odchodzi?

Wydaje mi się, że minister Szymański już od dłuższego czasu miał bardzo słabą pozycję w tej układance polityki europejskiej czy polityki zagranicznej szeroko patrząc. I tak naprawdę jego decyzje nie miały większego wpływu na to, jak ta polityka europejska wyglądała. Więc myślę, że to już jest tak naprawdę najwyższy czas, żeby zrezygnować, bo musiał firmować decyzje, które są kompletnie poza jego udziałem.

No to zadajmy sobie pytanie, czy to nowe otwarcie? Tym nowym otwarciem według wszystkich wskazówek ma być Szymon Szynkowski vel Sęk. To jest rzeczywiście coś, co pomoże w zakończeniu sporu z Brukselą?

Nie spodziewałbym się tego. Po ostatnich miesiącach pojawiło się okienko możliwości na uruchomienie środków z Krajowego Planu Odbudowy, kiedy przewodnicząca komisji Ursula von der Leyen była w Warszawie na przełomie maja i czerwca. Natomiast ze względu na presję ze strony Komisji Europejskiej, innych komisarzy, a także Parlamentu Europejskiego, musiała wycofać się z tego porozumienia. I dzisiaj tak naprawdę nie widać żadnej możliwości na to, aby Komisja Europejska i instytucje europejskie odblokowały możliwość skorzystania Polsce z Krajowego Planu Odbudowy. I tutaj ten czy inny minister, który przejmie stanowisko po ministrze Szymańskim, nie będzie miał wielkiego wpływu na tę ostateczną decyzję.

Z tego, co pan mówi, panie doktorze, to wynika ni mniej ni więcej tylko, że w takim wypadku im ostrzejszy minister tym lepiej dla Zjednoczonej Prawicy. Przynajmniej jeśli chodzi o ten rynek wewnętrzny. Jeśli łagodny czy ostry minister nic nie zmieni w Unii Europejskiej, to ostry przynajmniej będzie pozyskiwał twardo liniowych wyborców. I będzie z tej perspektywy opłacalny dla rządu.

Mam wrażenie, że ta zmiana jest obliczona wyłącznie na ten wymiar wewnętrzny. Zresztą polityka zagraniczna przeważnie jest funkcją polityki wewnętrznej. Natomiast widać w ostatnich tygodniach pewne wyraźne zmiany i tam najwyraźniejszą zmianą jest polityka Warszawy względem Berlina. Co prawda relacje między Polską a Niemcami od lat są trudne, żeby nie powiedzieć, że bardzo trudne, to jednak w wymiarze europejskim zwykle było tak, że nawet rząd Prawa i Sprawiedliwości popierał postulaty, czy pomysły Berlina na forum europejskim. I teraz jest zmiana, ponieważ po propozycji niemieckiego rządu, aby stworzyć specjalny fundusz w wysokości 200 miliardów euro na ratowanie gospodarki niemieckiej, na dopłaty do cen energii bardzo negatywnie zareagowały Francja i Włochy. To był list komisarzy Thierry Bretona z Francji i Paolo Gentiloniego z Włoch. Ten głos został jako pierwszy podchwycony i wzmocniony przez premiera Polski Mateusza Morawieckiego, który bardzo mocno zaatakował Niemcy. I to jest sytuacja absolutnie bezprecedensowa. Można odnieść wrażenie, że Polska będzie chciała pójść na taką całkowitą wojnę z Niemcami, trochę argumentując, przynajmniej ja tak to czytam, że dzisiaj ten PR, wizerunek Niemiec, sytuacja wojenna na Ukrainie i tych opóźnień albo braku dostaw ciężkiego sprzętu na Ukrainę sprawia, że możemy sobie pozwolić na więcej i możemy coś ugrać na tych relacjach z Niemcami. Ale czy tak jest, to jest pytanie, na które dzisiaj chyba nikt nie zna odpowiedzi dlatego, że liczba znaków zapytania, która jest w polityce europejskiej, przewyższa liczbę odpowiedzi jakie mamy.

A czy jest możliwy powrót do tej dawnej polityki? Od czasu do czasu słyszymy od polityków Platformy Obywatelskiej, że kiedy oni wrócą do władzy, to po prostu wrócą do tego dawnego, ogromnego otwarcia. Przynajmniej Polski na Niemcy. Również do pewnego stopnia Niemiec na Polskę. Czy ten powrót jest możliwy w tej chwili? Po wybuchu wojny, po ogromnych przesunięciach także ekonomicznych wewnątrz Unii Europejskiej?

Nie przez przypadek mówi się, że nikt nie może wejść dwa razy do tej samej rzeki. Właśnie dlatego strażaka się zmienia i ta sytuacja zmienia się z dwóch stron. Tzn. to napięcie, które jest pomiędzy Europą Zachodnią i Wschodnią, spowodowane też rządami Prawa i Sprawiedliwości, nie zniknie. To przekonanie, czy taka atmosfera, ona już się utrzyma. Po drugie, nastąpiły strukturalne zmiany i Unia Europejska Anno Domini 2022 jest zupełnie inną organizacją niż w roku 2015, a przede wszystkim niż w roku 2004, kiedy Polska wchodziła do Unii. Niestety mam wrażenie, że wielu przedstawicieli opozycji myśli, zresztą też o tym często pisze, że Unia Europejska wciąż wygląda tak jak w 2004 czy 2007 roku. A to jest gruba nieprawda, ponieważ te instytucje się bardzo zmieniły z wielu różnych powodów, ale na to potrzeba byłoby nam pewnie godzinnego wykładu, a nie ośmiominutowej rozmowy.

No to spróbujmy się zastanowić nad tym zaostrzeniem polityki, którą proponuje Prawo i Sprawiedliwość i realizuje Prawo i Sprawiedliwość. To jest realne, nie tylko werbalne zaostrzanie polityki. Niemcy pozostają jednak cały czas, jak się zdaje, jednym z naszych najistotniejszych partnerów, przynajmniej ekonomicznie, a do pewnego stopnia także politycznie. Czy to zaostrzenie może nam się opłacać? Mówiąc inaczej czy jesteśmy w stanie coś od Niemców ugrać?

Z perspektywy gospodarczej te fatalne relacje polityczne trwające od kilku lat, nie przekładają się negatywnie na nasze relacje gospodarcze. Nasza wymiana handlowa systematycznie rośnie, co wynika z faktu, że niemieckie koncerny są uzależnione od produkcji w naszym regionie. Także dlatego, że część tej produkcji będzie musiała się wycofywać z Chin. Chińczycy z różnych powodów powoli ograniczają tą ekspozycję niemiecką na swoim rynku i to zaczęło się dziać już przed pandemią. Więc dzisiaj de facto dla Niemiec nie ma wielkiej alternatywy. Chociaż starają się budować nowe fabryki w Hiszpanii, to tak naprawdę nasz region, region Europy Środkowej, będzie podstawowym punktem odniesienia dla niemieckich koncernów. Natomiast pytanie jest takie, czy Polsce uda się uzyskać jakieś dodatkowe środki np. na wsparcie w zakresie polityki energetycznej np. poprzez uwspólnotowienie funduszu, z którego finansowane były koszty dopłat do energii. Dzisiaj mówi się o tym coraz głośniej. To mówi nie tylko Warszawa, ale mówi o tym także Rzym, Madryt i Paryż. Więc tutaj możemy się podpiąć i jakoś skorzystać z tych pieniędzy, bo wszyscy zdają sobie sprawę, że kryzys spowodowany wzrostem cen energii będzie naprawdę potężny. A jeżeli tylko pozwolimy Niemcom i Francuzom zareagować, bo wiemy, że też Francuzi ogłosili dzisiaj swój pakiet w wysokości stu miliardów euro, to sprawi, że te państwa, czy konsumenci i firmy nie będą miały motywacji do oszczędzania energii. A to oznacza, że tej energii będzie mniej. Będzie mniej dla tych mniej zamożnych, czyli dla wschodu Unii i dla południa. A to znaczy, że ta energia będzie jeszcze droższa, jeszcze bardziej podwyższając wzrost cen i przyspieszając tempo inflacji.

To był dr Marcin Kędzierski, ekonomista z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, ekspert Klubu Jagiellońskiego. Bardzo dziękuję za rozmowę. 

Radio RMF24

Po jeszcze więcej informacji odsyłamy Was do naszego internetowego Radia RMF24
Słuchajcie online już teraz!

Radio RMF24 na bieżąco informuje o wszystkich najważniejszych wydarzeniach w Polsce, Europie i na świecie.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułMatus Putnocky znów zagra w Polsce. Trafił do 1. ligi
Następny artykułMożna już kupować węgiel brunatny. “To wątpliwy interes”