A A+ A++

Janina Thomalla przez całe życie nie zbierała niczego. Skupiała się na pracy, karierze naukowej i rodzinie. Sytuacja zmieniła się, gdy przeszła na emeryturę. Teraz zbiera czajniki i dzbanki, z których tworzy rozmaite kolekcje i pokazuje je na wystawach. Niedawno prezentowała je w filii Miejskiej Biblioteki Publicznej przy ul.  Sobieskiego.

Pani Janina jest z wykształcenia chemikiem, obecnie przebywa na emeryturze. Wcześniej przez lata pracowała w Instytucie Przemysłu Tworzyw i Farb w Gliwicach. Gdy przestała pracować, starała się poszukać dla siebie jakiegoś ciekawego zajęcia. Dzbanki i czajniki jej pasją stały się przypadkiem, gdy odkryła, że te piękne przedmioty można bardzo tanio nabyć na targu przy ul. 3 Maja. Kupowała je za kilka złotych, przynosiła do domu, czyściła i zachwycała się różnymi kształtami i zdobnictwem. – Dla mnie dzbanki zawsze miały jakiś urok. Pierwszy mój dzbanek został mi podarowany w komplecie kawowym przez matkę chrzestną, gdy miałam może 13 lat, jako wyraz wdzięczności za nauczanie matematyki jej syna, a mojego kuzyna młodszego ode mnie o 7 lat. Był to prezent, którego wówczas nie doceniałam. Serwis oczywiście już dawno nie istnieje, ale dzbanek został. Zawsze mi się on podobał. Następne dwa dzbanki do kawy kupiłam sobie ponad 30 lat temu, będąc na wakacjach w ówczesnym NRD. Po prostu mi się one podobały i stały się pamiątkami z wakacji. Byłam zakochana w tych kształtach, zarówno części zasadniczej jak i w przykryweczkach. Przez jakiś czas miałam je wystawione w domu, ale zrezygnowałam z tego, gdy co kilka miesięcy trzeba było to myć; bo były mocno zakurzone. Teraz ze względów praktycznych większość jest pochowana w szafach i w kartonach. Czasem tylko wybieram najciekawsze i prezentuję je na małych wystawkach. Wdzięcznym terenem są biblioteki, jeżeli mają odpowiednie warunki. Pokazywałam je również w Centrum Edukacyjnym im. Jana Pawła II W Gliwicach. To była moja największa wystawa. Do biblioteki przy ul. J. Sobieskiego III trafiłam dzięki serdecznej koleżance, już niestety świętej pamięci  Halinie Swoboda, która była kopistką obrazów i ceramiczką. W tej bibliotece zorganizowała swoją wystawę. Byłam tam na wernisażu jej kopii obrazów Vermeera. Sama zorganizowałam tam wystawę obrazów swojej koleżanki z Kędzierzyna – Koźla, Agnieszki Galantowicz. A potem w tej samej bibliotece urządzałam (i nadal to robię) własne wystawy z różnych swoich i przyjaciół pamiątek rodzinnych. Bawię się prezentacją starych rzeczy, aby przeszłość ocalić od zapomnienia.

Pierwszą wystawą pani Janiny była ekspozycja „Święte obrazy z naszych domów”. Pozbierała je z domów znajomych. Było to duże przedsięwzięcie organizacyjne. Jak mówi, wystawa przerosła jej oczekiwania. Teraz najchętniej pokazuje dzbanki i czajniki, czyli naczynia użytkowe do rozlewania kawy i herbaty. Ważne jest, by miały dzióbek i przykrywkę. – Jestem pod wrażeniem przede wszystkim wielkiej różnorodności i równocześnie harmonii kształtów, którą potrafią te przedmioty w sobie kryć. Chodzi nie tylko o kształt głównego zbiorniczka na płyn, czyli na tzw. brzusiec, ale także na różne kształty ucha oraz uchwytu i przykrywki. A ponadto zwracam uwagę na ich zdobnictwo, które jest również godne wielkiego podziwu”. Dzbanków i czajników posiadam około 500 – opowiada kolekcjonerka. – Być może nie jestem bardzo oryginalna w tym swoim hobby, bo jest nawet książka na ten temat „Czajniczki, Duże, małe i najmniejsze. Poradnik dla kolekcjonera” napisana przez Tinę M. Carter. Pierwsze wydanie książki było w języku angielskim, a polskie w 1997 roku dokonane zostało przez wydawnictwo „Twój Styl”. Posiadałam dwa egzemplarze tej książki w języku polskim, podarowane mi przez koleżankę i przez mojego męża. Tina Carter tak tam pisze, cytuję; – Początki większości kolekcji są zazwyczaj takie same – pierwszym okazem staje się imbryk, który ktoś nam ofiarował -. Mnie w pewnym momencie tak bardzo ogarnęła chęć powiększania kolekcji, że odważyłam się nawet w Centrum Edukacyjnym przy Katedrze Piotra i Pawła w Gliwicach podczas jednego z wernisaży zaapelować o pomoc w ich zbieraniu. Mój apel spotkał się ze zrozumieniem i z pozytywnym odzewem ze strony wielu zebranych wówczas znajomych i dzbanki zaczęły do mnie napływać. Jednak, jak pisze Tina Carter: – Kolekcja nie musi być duża. Jednym z największych błędów kolekcjonerów jest to, że do swoich zbiorów włączają każdy napotkany imbryk nie kierując się rozsądkiem.

Kolekcjonowanie starych przedmiotów to też moment na wspomnienia dawnych czasów. -Zbierając dzbanki, chcę powrócić do czasów dawnych, jakieś 50 i więcej lat wstecz, gdy spotykały się najczęściej w niedzielne popołudnia całe rodziny i znajomi przy stole, na którym ustawiony był serwis.  Potem gospodyni wnosiła dzbanek bądź czajnik i pozwalała im dymiącym królować na stole. A ludzie spotykali się tylko po to by porozmawiać i wspólnie wypić kawę bądź herbatę. Słodkie smakołyki były podawane w ilościach minimalnych. Zapamiętałam ten niepowtarzalny uroczysty nastrój picia herbaty bądź kawy w dziadka i różnych cioteczek domach. Z radością zauważyłam, że ostatnio w kawiarniach i herbaciarniach wraca się pomału do podawania herbaty w małych czajniczkach. Bardzo jest to ładny i praktyczny zwyczaj, gdyż herbata tak szybko nie wystyga i możemy sobie podczas rozmowy ciepłą dolewać, kiedy siedzimy odpoczywamy w miłym towarzystwie – opowiada kolekcjonerka.

Co ciekawe, mąż pani Janiny nie popiera jej zainteresowań wystawienniczych.  Jednakże nie zniechęca jej od planowania kolejnych wystaw.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSukcesy i wyzwania karateków z Dojo Sosnowski
Następny artykułKonkurs “Szlakiem Mikołaja Kopernika”