A A+ A++

W tym kraju nie można się nie zakochać. Tak o Australii, której dzień obchodzimy 26 stycznia, mówi Magdalena Łazarz.

Mieszkanka Dębicy przyznaje, że od zawsze była w niej ciekawość zobaczenia czegoś innego, dlatego poleciała tam tuż po skończeniu szkoły średniej. Nie miała konkretnych planów co do studiów i tego, co chce dalej robić w życiu, więc taki wybór uznała za właściwy.

Było jej łatwiej, bo w Australii był już jej brat. Miała więc punkt zaczepienia. Kilka miesięcy później dołączyła do nich siostra. Magdalena Łazarz spędziła na antypodach 2,5 roku. Mieszkała w Sydney w dzielnicy Maroubra przy oceanie.

Studiowała business management w Oxford College. Każda osoba, która chciała zostać w tym kraju na dłużej i pracować, musiała posiadać wizę studencką. Jej udało się znaleźć zatrudnienie w hotelu przy znanej plaży Coogee Beach jako housekeeping (sprzątaczka), a następnie koordynator w dziale służb pięter.

– Trafiłam na bardzo fajną szefową, która zaproponowała mi pracę w nowo otwierającym się pięciogwiazdkowym hotelu w centrum Sydney Frases Suite jako manager housekeeping (kierownik służb pięter) – opowiada Magdalena Łazarz.

Podróż z Polski do Australii to 26 godzin lotu. Przez 2,5 roku tylko raz odwiedziła rodziców. Spotkała się ze znajomymi i coś w niej pękło. Po powrocie do Sydney więcej myślała o Polsce i zdecydowała się wrócić do rodzinnego kraju. Rozpoczęła studia w Krakowie. Kilka miesięcy wcześniej wrócił jej brat, a kilka lat później siostra z trójką dzieci i mężem Australijczykiem.

– Australia ma niesamowity klimat i nie mówię tu tylko o pogodzie, bo oczywiście przez większość roku świeci słońce i jest bardzo ciepło – podkreśla Magdalena Łazarz.

Chodzi jej o mentalność ludzi. Australijczycy, czyli ozzi, są uśmiechnięci, pogodni i życzliwi. Nie przejmują się, jeśli coś im nie wychodzi, mówią wtedy – No worries Mate (Nie martw się) i szukają innego rozwiązania. Mają ogromny dystans do tego, co dzieje się wokół nich i do siebie samych.

– My Polacy mamy tendencję do narzekania, do zamartwiania, nie umiemy cieszyć się chwilą – mówi.

Ludzie chodzą tam przeróżnie ubrani, czasem wyglądają wręcz jak papugi, ale nikt na to nie zwraca uwagi. Największym zaskoczeniem była dla niej wielonarodowość i otwartość na pary homoseksualne. Spotykała ludzi z każdej części świata, poznawała ich zwyczaje i zawierała znajomości.

– To miejsce na ziemi, którego nie można nie pokochać i za którym nie można nie tęsknić. Zwiedziłam sporo, ale Australia ma coś w sobie, że ile razy nie pomyślę o niej, uśmiecham się – podkreśla.

Obiecała mężowi, że jak tylko dzieci pójdą na studia, polecą tam razem. Jej marzeniem jest znów chodzić po plażach z rana, kiedy wschodzi słońce, a surferzy wypływają na ocean, by łapać fale.

Reklama

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów do artykułu:
Zwiedziła sporo, ale Australię wspomina z uśmiechem na twarzy. Jeżeli uważasz, że komentarz powinien zostać usunięty, zgłoś go za pomocą linku “zgłoś”.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułMontell Douglas pierwszą Brytyjką na letnich i zimowych igrzyskach
Następny artykuł69% przedsiębiorców nie popiera ustawy Hoca