A A+ A++

Wychodzi więc na to, że problemem Hiszpanii wcale nie jest fakt, że wedle dostępnych danych kraj ma największą ilość zakażonych koronawirusem w Europie, ani też fakt, że zajmuje drugie miejsce na świecie pod względem zgonów na milion mieszkańców (tuż za Peru).

Nie stanowi kluczowego problemu najgorsza recesja na świecie, ze spadkiem PKB o ponad 22 proc., ani uwikłanie koalicyjnej partii PODEMOS w szereg korupcyjnych afer, ponieważ – jak się zdaje – kluczową kwestią dla prokuratury jest rażący patriarchalizm znaków drogowych. To ludzik o cechach męskich przechodzi przez przejście dla pieszych, albo siedzi na traktorze, podczas gdy „kobieta pojawia się w sytuacji uzależnienia i podporządkowania”. Jako przykład podaje znak wskazujący trasy dla spacerowiczów, w których „kobieta podąża za idącym mężczyzną” lub znak wskazujący na bliskość szkoły, z „chłopcem prowadzącym dziewczynkę za rękę”.

Nie ma się jednak czemu dziwić. Już wcześniej socjalistyczny rząd uznał, że z pandemii należy wychodzić w perspektywie gender. Kto był w Hiszpanii ten wie, że już od paru lat na semaforach świetlnych pojawia się dwóch ludzików w parze (para gejowska) lub dwie dziewczynki (para lesbijska). I zapewne – jak stwierdziliby co niektórzy – wcale nie chodzi tu o propagowanie ideologii LGBTI+. A skądże! Po prostu: stop bzdurom maczystowsko-patriarchalno-reakcyjnego świata, w którym ludzik-macho ma czelność wyprzedzać i osłaniać sobą “ludziczkę” w spódnicy. To jest jednak karygodne…

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułMedale Łamatorów na Mistrzostwach Polski
Następny artykułGroźny wypadek w Sońsku