Właściwie wszystkie dane, które są niezbędne aby dotrzeć do osób zgłaszających nieprawidłowości w sprawie zanieczyszczenia Odry „jakimś cudem” wyciekły do sieci. W mailach są imiona, nazwiska, adresy oraz telefony.
Wyciek zanieczyszczeń do Odry, a razem z nim – wyciek danych z Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska
Niefortunny zbieg okoliczności – chciałoby się rzec, choć w rzeczywistości wygląda to na zamierzone działanie skierowane przeciwko konkretnym osobom. Tak przynajmniej twierdzą internauci, którzy komentują wyciek danych osób zgłaszających nieprawidłowości ws. zatrucia Odry Głównemu Inspektoratowi Ochrony Środowiska (GIOŚ).
O sprawie informuje portal lwowecki.info. Na jego łamach opublikowano wybrane maile, które zupełnie jak zanieczyszczenia do rzeki Odry – wyciekły do sieci, a razem z nimi imiona, nazwiska, adresy zamieszkania i numery telefonów osób z „anonimowych” zgłoszeń do GIOŚ.
„Jak do tego doszło – nie wiem”
Enigmatyczna jest to sprawa. Maile, które otrzymał portal lwowecki.info pochodzą od anonimowego czytelnika i zawierają dane personalne osób, które przekazały anonimowe donosy GIOŚ w sprawie zatrucia Odry. Zawierały one przypuszczenia, podejrzenia, ale też wnioski o rzetelne zbadanie sprawy.
Z anonimowości zgłoszeń pozostało tyle, co nic. Urzędnicy przekazali mailem pełne dane nadawców (razem z wnioskami o interwencję) ot tak – nikt o tę listę nie prosił – szczególnie w postaci, która wyciekła, tj. z pełnymi personaliami.
Wiadomość nadana przez p. Janusza z Departamentu Zwalczania Przestępczości Środowiskowej GIOŚ adresowana do Mariusza Wojewódki, Inspektora Ochrony Środowiska we Wrocławu zawiera załączone wnioski o interwencję w sprawie zanieczyszczenia Odry. Razem z prośbą o poinformowanie GIOŚ o wynikach przeprowadzonych analiz wody w mailu znalazły się owe dane osób zgłaszających nieprawidłowości. „Jakimś cudem” jednak korespondencja zawierająca personalia trafiła do sieci, a internauci nie mają złudzeń, że jest to „zastraszanie ludzi zgłaszających i alarmujących”.
Prośby o interwencję, ale też oskarżenia w kierunku lokalnych firm
Jeden z opublikowanych wniosków zgłoszonych przez osobę zamieszkałą w Bolesławcu jest niczym innym, jak prośbą o pomoc ze strony okolicznych wędkarzy: „W imieniu swoim oraz kolegów wędkarzy zwracam się z uprzejmą prośbą o rzetelne i w pełni jawne zbadanie sprawy zatrucia rzeki Odra”. Zawarto w nim również podejrzenia odnośnie możliwości zanieczyszczenia rzeki przez jedną z firm znajdujących się w okolicy. Ma ona prowadzić działalność wykorzystującą w procesie technologicznym rtęć oraz trujący mezytylen.
Inne zgłoszenia to natomiast wołanie o natychmiastową reakcję ze strony GIOŚ w kwestii zanieczyszczenia Odry. „(…) nasze Państwo nie ustaliło przyczyny katastrofy, a także nie podejmuje absolutnie żadnych konkretnych działań zapobiegających” – czytamy w kolejnym wniosku.
Co do samego wycieku (danych, a nie toksyn do Odry) można mieć wiele wątpliwości. To prawda, że podobne sytuacje zdarzają się często – i poufne dane trafiają nie tam, gdzie powinny. Niemniej jednak, bez względu na to, czy tak poważne niedopatrzenie, na skutek którego do strefy publicznej trafiają pełne dane personalne osób zgłaszających anonimowe donosy jest czymś, co nie powinno odbić się bez echa.
Źródło: lwowecki.info
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS