A A+ A++

W poniedziałek 128 tysięcy uczniów klas I-III z województwa śląskiego wróciło do szkół. Starsi uczniowie nadal muszą jednak uczyć się online. I choć do zdalnego języka polskiego czy matematyki wielu nastolatków już się przyzwyczaiło, to emocje budzą wciąż lekcje wychowania fizycznego. Ten przedmiot, ze względu na jego specyfikę, najtrudniej przenieść do przestrzeni wirtualnej.

Do Dariusza Dwojewskiego, prawnika z Będzina, specjalizującego się w prawie oświatowym, w czasie pandemii zgłasza się wielu rodziców, których uczniowie mają różnorodne problemy związane ze zdalnym nauczaniem, także z lekcjami WF-u. – Niedawno zgłosili się do mnie rodzice dziecka, które skręciło nogę podczas zdalnego WF-u. Chcieli udowodnić, że to szkoła jest odpowiedzialna za wypadek i uzyskać odszkodowanie. Wyjaśniłem im, że winnego wypadku trudno będzie wskazać, bo przepisy związane ze zdalnym nauczaniem są nieprecyzyjne i pełne luk. Jednak poradziłem, by złożyli do ubezpieczyciela wniosek o odszkodowanie. Wypadek, niezależnie od tego, czy miał miejsce w szkole, czy w domu, przecież się wydarzył i odszkodowanie powinno zostać wypłacone – mówi Dwojewski.

Wielu rodziców pyta również o to, czy nauczyciel ma prawo wymagać, aby uczeń miał w czasie lekcji włączoną kamerkę. – Takie żądanie jest nieuzasadnione, bo wizerunek jest dobrem osobistym, które podlega ochronie prawnej. Z drugiej jednak strony kamerka pozwala nauczycielowi nie tylko zweryfikować, czy uczeń faktycznie uczestniczy w lekcji, ale także czuwać nad jego bezpieczeństwem, np. sprawdzając, czy poprawnie wykonał rozgrzewkę i czy nie stwarza dla siebie zagrożenia. Sytuacja jest trudna, bo całe zdalne nauczanie to operacja na żywym organizmie – mówi Dwojewski.

Wideo zamiast meczu

Wuefiści tak naprawdę prześcigają się w pomysłach, jak zrealizować podstawę programową. Niektórzy poprzestają na zadawaniu uczniom teorii – każą wkuwać reguły gier zespołowych albo oglądać relacje z zawodów sportowych.

– W ostatniej klasie powinniśmy przygotowywać się do egzaminów zawodowych. Tymczasem uczniowie, którzy nie obejrzeli biegów sztafetowych lub dwugodzinnego meczu siatkówki i nie odpowiedzieli na pytania, jak zawodnicy zamieniali się w ostatnim secie oraz ile użyto powtórek wideo challenge, mają obniżane oceny – opowiada z żalem uczeń jednego ze śląskich techników.

Wielu wuefistów zgadza się, że takie lekcje to strata czasu. Wierzą, że istotą wychowania fizycznego jest przede wszystkim zapewnienie młodym ludziom odpowiedniej porcji ruchu, którego w czasie pandemii mają jeszcze mniej niż zwykle. Niestety, próbując zmotywować uczniów do aktywności, często narażają ich na niebezpieczeństwo.

Wymienię ciasto na kroki

W Zespole Szkół Elektronicznych i Informatycznych w Sosnowcu wuefista polecił uczniom zainstalować aplikację z krokomierzem i robić 10 tysięcy kroków dziennie. Uczniowie mają mu wysyłać zrzuty z ekranu swoich smartfonów, na których jest widoczny wynik. Problem w tym, że młodzież poniżej 16. roku życia jeszcze przed feriami nie mogła sama wychodzić z domu do godz. 16, a później było już ciemno.

– Nie chciałam, by syn włóczył się sam po zmroku. W rezultacie czasem wysyłałam z nim męża, ale on często pracuje do późna. Dlatego potem poprosiłam sąsiadkę, która ma psa i z nim dużo spaceruje, żeby zainstalowała u siebie aplikację i wysyłała synowi zrzuty z ekranu. W zamian upiekłam dla niej ciasto – opowiada matka ucznia.

Handel zrzutami z ekranu kwitnie także w internecie. Osoby, które regularnie spacerują lub biegają, oferują ich sprzedaż uczniom za pośrednictwem grup na Facebooku. Niektórzy zarabiają w jeszcze szybszy sposób. Po prostu podrabiają zrzuty z ekranu w programach graficznych. Za 30 zł można kupić screeny z całego miesiąca, ze zmodyfikowaną liczbą kroków, żeby nie budzić podejrzeń.

Aby mieć pewność, że uczeń nie oszukuje, niektórzy nauczyciele wymagają spacerów w czasie lekcji. W Szkole Podstawowej im. Baczyńskiego w Zebrzydowicach w powiecie cieszyńskim uczniowie mieli maszerować przez 45 minut, a pod koniec zajęć wysłać wynik do nauczyciela.

– Mamy małe mieszkanie. Ja uczę się w jednym pokoju, mama pracuje w drugim. Musiałam chodzić slalomem między meblami – opowiada szóstoklasistka.

Slalom między meblami

Choć ćwiczenie w ciasnych pokojach niesie ze sobą ryzyko wypadku, wielu wuefistów wymaga, by uczniowie nie tylko maszerowali między meblami, ale także robili przysiady, podskoki, skłony czy wymachy ramion.

„Dopóki to były proste ćwiczenia, gdzie nie trzeba było za bardzo skakać, kłaść się na ziemi itd., to było spoko. Teraz jednak nauczycielka zadała nam ćwiczenia, które wymagają większej ilości miejsca. Mam bardzo mały pokój i mieszkanie. Jak już uda mi się znaleźć miejsce, żeby się położyć, to np. nie mam miejsca, żeby rozłożyć ręce. Pani powiedziała, że w takiej sytuacji mogę wyjść na dwór, ale czy mam przy przechodzących ludziach, kiedy jest 0 stopni, w kurtce kłaść się na ziemi? To chyba jakiś żart…” – żali się internautka na facebookowej grupie Umarłe Statuty.

Wymigać się nie można, bo wuefiści oczekują, że uczniowie będą ćwiczyć przy włączonych kamerkach internetowych. Dla młodzieży to koszmar.

– Nie chcę, żeby znajomi z klasy widzieli mnie spoconą i zadyszaną. Boję się, że zostanę nagrana, a filmik ze mną trafi do sieci. Tyle się mówi, żeby uważać na to, co się udostępnia w internecie. Aż trudno uwierzyć, że nauczyciele potrafią być tak nieodpowiedzialni i pozbawieni wyobraźni – mówi Matylda, licealistka z Chorzowa.

Takiego filmiku nie zobaczy nikt

Matylda twierdzi, że uczciwie ćwiczy, ale z wyłączoną kamerą. Boi się, co będzie, gdy nauczycielka będzie wystawiać oceny na semestr i uzna, że dziewczyna oszukiwała.

Uczniowie z SP nr 6 w Sosnowcu także nie włączają kamer podczas ćwiczeń. Nauczycielka zgodziła się na to, bo w przeciwnym wypadku połączenie internetowe się zawiesza. Ale z tego powodu nie jest w stanie zweryfikować, że dzieci faktycznie wykonują jej polecenia.

Dlatego niektórzy nauczyciele każą uczniom ćwiczyć offline i nagrywać się podczas tej aktywności, a filmiki wysyłać sobie do sprawdzenia.

– Takiego filmiku nie zobaczy nikt postronny, a uczeń nie będzie mógł się wymawiać problemami technicznymi. Smartfona z kamerką ma każdy. Oczywiście, że nie jest to rozwiązanie idealne, ale przecież jakoś muszę pracować. Staram się, jak mogę, a i tak czytam potem w internecie o sobie i innych wuefistach, że to lenie, którym w czasie pandemii nie powinno się płacić pensji, bo nic nie robią – żali się Agnieszka, wuefistka z Katowic.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułAmantadyna tematem numer jeden w Przemyślu
Następny artykułPolska najgorsza w Europie w badaniu mutacji koronawirusa