A A+ A++

Żeby w związku dobrze się układało, trzeba rozmawiać. Wiemy o tym doskonale, a mimo to ponad 80 procent kryzysów w relacjach bezpośrednio lub pośrednio wynika z braku umiejętności porozumiewania się. Nawet wówczas, gdy pozornie dotyczą innych tematów, takich jak oddalenie się od siebie, brak intymności czy zdrada, i tak finalnie okazuje się, że wynikają z zaniedbanej komunikacji.

Komunikacja zaczyna się od słuchania

Główna przyczyna to założenie, że dobra komunikacja to sztuka mówienia, czyli umiejętność wypowiadania swoich racji, wyrażania opinii czy ocen. Niewielu z nas ma świadomość, że dobra komunikacja w związku zaczyna się od aktywnego, empatycznego słuchania. Nauczenie się siebie wzajemnie, odczytywanie sposobu, w jaki każde z nas używa indywidualnego systemu pojęć i nadaje poszczególnym zdarzeniom znaczenie, ma kluczową rolę w budowaniu porozumienia, tworzeniu dobrego związku. Siła rozmowy dwojga kochających, rozumiejących się osób może uchronić związek przed wieloma trudnościami i pomóc w rozwiązaniu niemal każdego kryzysu. Niestety, zbyt często prowadzony przez nas dialog staje się próbą sił, konfrontacją pełną bolesnych ocen i subiektywnych interpretacji.

Wychodźmy sobie naprzeciw

Każdy z nas ma własny system rozumienia świata kształtowany przez lata, oparty na doświadczeniu życiowym. Począwszy od wyniesionych z dzieciństwa, zapisanych w nas sposobach reagowania, przez obserwacje wzorców rodzinnych, do wypracowanych na bazie konkretnych przeżyć stylów komunikacji i zachowań. Nie zawsze mamy świadomość, że w rozmowie z partnerem wychodzimy poza dyskusję na konkretny temat, bo odzywa się w nas ślad któregoś z wcześniejszych doświadczeń. Jeśli na poszczególne słowa lub sytuacje reagujemy zbyt emocjonalnie, prawdopodobnie nakładają się na siebie przeszłość z teraźniejszością. W efekcie odnosimy się nie do tego, co się dzieje tu i teraz, a do interpretacji, które są konsekwencją naszych subiektywnych, naznaczonych silnymi przeżyciami wspomnień.

Jeśli w dorosłym życiu nie udało nam się uporać z wpływem destrukcyjnych doświadczeń na sposób myślenia o sobie, jeśli mamy zachwiane poczucie własnej wartości, prawdopodobnie trudno nam będzie oddzielić fakty od rzeczywistości. Zwłaszcza że w świecie emocji fakty nie zawsze mają kluczowe znaczenie. Zamiast szukać w związku porozumienia, prawdopodobnie będziemy odpierać wyimaginowane ataki partnera. Niewinne pytanie w stylu „Czy zjemy coś na obiad?” może się stać pretekstem do kłótni. Wystarczy, że założymy, iż partner zadał je po to, aby nas przywołać do porządku, i że jest sugestią, iż obiad powinien stać na stole. Odbieramy to, co słyszymy, w oparciu o nasz wewnętrzny świat, o to, co myślimy o sobie.

Czytaj też: Coraz więcej dzieci ze związków nieformalnych

Im mniej w nas pewności siebie, spokoju, zaufania do tego, że wszystko z nami w porządku, tym łatwiej ulegamy dysfunkcyjnym schematom, zbudowanym w dzieciństwie lub wczesnej młodości sposobom obronnego reagowania na rzeczywistość. Obarczamy partnera odpowiedzialnością za to, jak się czujemy. Mamy nadzieję, że „odczyta” nasze lęki i zareaguje w sposób, który pomoże nam sobie z nimi poradzić. Jednocześnie nie potrafimy do końca nazwać tego, co się z nami dzieje. Werbalizujemy swój stan w formie oczekiwań lub pretensji. Zamiast powiedzieć: „Kiedy zapominasz o tym, na co się umawiamy, jest mi przykro”, mówimy: „W ogóle się dla ciebie nie liczę”, zamiast: „Całuj mnie częściej, uwielbiam, kiedy to robisz”, zarzucamy: „Uciekasz ode mnie”.

Jeśli jedno z partnerów jest bardziej dojrzałe, świadome przyczyn szwankującej komunikacji, udaje się przełamać destrukcyjną konwencję rozmowy i dojść do porozumienia. Często jednak po drugiej stronie mamy podobny zestaw lęków i brak umiejętności wyrażania potrzeb. W efekcie odpowiedź jest w podobnym stylu co pytanie i zachęca do konfrontacji stanowisk, a nie do pokonania trudności. Im więcej rozmów tego typu, tym trudniej się porozumieć. Zamiast się zbliżyć, partnerzy stopniowo się od siebie oddalają. Urazy powstałe w skutek serwowanych wzajemnie oskarżeń i pretensji zniechęcają do bliskości. Tracimy zaufanie i coraz bardziej zamykamy się w sobie. Rośnie w nas poczucie niezrozumienia i żalu. Kolejne rozmowy stają się pretekstem do zamanifestowania niezadowolenia, utwierdzenia się w przekonaniu, że mamy rację, a nie próbą wyjścia sobie naprzeciw. Im dłużej trwa ten stan, tym trudniej złamać konwencję siłowej rozmowy i próbować się do siebie zbliżyć.

Otwarcie wymaga odwagi

Otwarcie się przed drugim człowiekiem wymaga odwagi. Nie ma przecież gwarancji, że pokazując miękkie podbrzusze, nie zostaniemy zranieni. Jednak nie da się budować wartościowej, opartej na zaufaniu, pełnej miłości relacji bez szczerości, gotowości do bycia sobą i otwartości na pełne życzliwości i akceptacji przyjęcie partnera także takim, jaki jest. Ryzyko odrzucenia, niezrozumienia czy zranienia zawsze istnieje, ale gdy go nie podejmiemy, nie będziemy w stanie zbliżyć się do partnera. Obudowani maskami i pełni lęku siłą rzeczy będziemy projektowali na niego nasze obawy. Jego słowom i reakcjom sami przypiszemy znaczenie, zamiast próbować się tego dowiedzieć i zrozumieć jego punkt widzenia.

Hinduski filozof Jiddu Krishnamurti powiedział, że dokonywanie spostrzeżeń przy równoczesnym powstrzymaniu się od ocen dowodzi najwyższej inteligencji, jaka jest dostępna człowiekowi. Warto o tym pamiętać za każdym razem, kiedy mamy pokusę, żeby zbyt szybko zareagować na to, co słyszymy od partnera. Kiedy coś budzi nasz niepokój, zanim pójdziemy o krok dalej i nadamy tym obawom konkretne znaczenie, zatrzymajmy się na chwilę i sprawdźmy, co jest jego prawdziwym źródłem. Czy to, co mówi lub robi nasz partner, czy też zarejestrowane w przeszłości doświadczenie, którego ślad automatycznie pojawia się w nas, gdy znajdziemy się w trudnej sytuacji.

Czytaj też: Czy można mieć udany związek przez całe życie?

Warto się nauczyć mówić o emocjach, a nie o tym, co z nich wynika. Pytać, dowiadywać się, próbować zrozumieć, a nie – zakładać, oceniać, wiedzieć lepiej lub oczekiwać, że partner się domyśli, co się z nami dzieje. Pokazywać własny świat uczuć, mapę znaczeń i z ciekawością, uważnie poznawać drugiego człowieka. Nie zakładać, że ktoś powinien się domyślić, co czujemy i jakie mamy potrzeby, tylko informować go o tym, pokazywać, co jest dla nas ważne.

Współodpowiedzialność zamiast konfrontacji

Najważniejszymi elementami dobrej komunikacji są życzliwość i uwaga. Dzięki nim nie dochodzi do konfrontacji ani wyczerpującej próby sił. Naszym celem jest wówczas osiągnięcie porozumienia, a nie udowodnienie swoich racji. Stajemy się współodpowiedzialni za efekt rozmowy, bo każde z nas czuje się w niej tak samo ważne, zatroszczone, bezpieczne. Trudności stają się wówczas zadaniami, których rozwiązania podejmujemy się wspólnie, niezależnie od tego, kto jest w danym momencie w lepszej kondycji.

Często powodem, dla którego parom nie udaje się dojść do porozumienia, jest poczucie krzywdy wynikające z wrażenia, że jedna strona robi więcej niż druga. Faktycznie, nie da się budować wartościowej relacji z drugim człowiekiem w pojedynkę. Jednak niejednokrotnie praca nad sobą prowadzi do poprawienia sytuacji w związku. Kiedy zmierzymy się z własnymi ograniczeniami, blokującymi nas przekonaniami, kiedy oddzielimy nierealistyczne oczekiwania w stosunku do partnera od potrzeb, których zaspokojenie możliwe jest tylko przy udziale drugiej osoby – z pewnością zmiany, jakie w nas zajdą, wpłyną na naszą relację. Nie za każdym razem to wystarczy, żeby odbudować komunikację i poczucie bliskości w związku, ale zawsze przynosi korzyści. Świadomi siebie, z bardziej ugruntowanym poczuciem własnej wartości znacznie lepiej potrafimy określić to, w jakiej jesteśmy sytuacji i czy chcemy się w niej dalej znajdować, czy też nie. Mamy w sobie większą gotowość do podjęcia decyzji, wyzwalamy się z iluzji, że ktoś lub okoliczności zewnętrzne odpowiadają za nasze samopoczucie.

To, że każdy może indywidualnie pracować nad sobą, a poczucie krzywdy nie powinno nas blokować przed podjęciem tego typu wysiłku, nie zmienia faktu, że za związek odpowiada dwoje ludzi. Nawet wówczas, kiedy zaczynaliśmy życie ze sobą w absolutnym przekonaniu o wielkiej miłości, która sama przerodzi się w długotrwałą szczęśliwą relację, do tego, żeby tak się stało potrzebna jest decyzja, za którą idzie konkretne działanie. Jak napisał w książce „Psychologia miłości” Bogdan Wojciszke, „kiedy miłość wyjdzie poza fazę romantycznych początków, większość tego, co dzieje się w niej, samo zmierza prostą drogą do zagłady związku”.

Bez względu na to, jak duża siła uczuć towarzyszy początkom relacji, w kolejnych etapach niezbędna jest troska i dbałość o wspólne dobro, wzajemne wspieranie się, otwartość i uważność. Tylko wówczas mamy szansę uczynić związek bezpiecznym miejscem na ziemi, wartościowym źródłem mocy. Warto zawsze pamiętać o tym, że jesteśmy razem, bo oboje dobrowolnie PODJĘLIŚMY taką decyzję. I niezależnie od tego, jak jest ciężko, prędzej czy później musimy się ze sobą dogadać. Kiedy emocje biorą górę nad świadomością konsekwencji tej decyzji i jesteśmy o krok od zranienia się wzajemnie, zamiast słów zachęcających do oddalenia się lub walki, powiedzmy partnerowi: „I tak Cię kocham i nie opuszczę aż do śmierci”.

Zobacz też: Średnio co 40 sekund zdarza się w Polsce akt przemocy domowej. Doświadczają jej 4 mln kobiet rocznie

Tatiana Mindewicz-Puacz – ekspertka od komunikacji interpersonalnej i masowej, specjalistka ds. kampanii społecznych, mówczyni motywacyjna, trenerka. Prowadzi szkolenia i procesy rozwojowe dla biznesu, a także indywidualne sesje coachingowe oraz wykłady i warsztaty. Jest certyfikowanym coachem ICC (International Coaching Community) i psychoterapeutą (członkiem Polskiego Stowarzyszenia Psychoterapii Integracyjnej). Autorka książek „Luz. I tak nie będę idealna” oraz „Miłość. I co dalej?”

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWyciąganie afery FOZZ to broń groźna dla PiS. Jak pieniądze tego funduszu pomogły Kaczyńskim?
Następny artykułPrzyjaźń jest ważna. Tylko co tak naprawdę skleja ludzi?