A A+ A++

Myślałem, że to koniec. Nie chciałem zamykać oczu, bo bałem się, że jak stracę przytomność, to się już nie obudzę. Odleciałem dopiero na stole operacyjnym, jak dostałem narkozę – 17-letni Ukrainiec, który został zaatakowany maczetą na krakowskim Zakrzówku, zgodził się o tym opowiedzieć.

– Wracamy właśnie od lekarza. To się spotkamy pod blokiem, co? – pyta przez telefon Artem. Czekamy na niego na parkingu, wokół nas stare bloki krakowskiego Prokocimia, mały parking, sporo zieleni. Wchodzimy na pierwsze piętro, drugie, trzecie i wyżej.

– Mama się każdego dnia złości, jak musi do samej góry po schodach wchodzić. No bo windy nie ma – przyznaje z rozbrajającą szczerością chłopak.

Mieszkanie jest małe i skromne. Vera i Artem wynajmują w nim jeden maleńki pokój. Siadamy na balkonie. Mama Artema stawia przed nami kubki z zieloną herbatą i cukierki, Artem – popielniczkę. Chłopak zgodził się opowiedzieć o tym, jak został brutalnie zaatakowany.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułŚmiertelne potrącenie na torach. Tragiczne zdarzenia w Bełku i w Raciborzu
Następny artykułOd dzisiaj remont nawierzchni na ul. 73 Pułku Piechoty. Będą utrudnienia