A A+ A++

To, co napiszę, wielu osobom się pewnie nie spodoba. Media, poszczególne rządy, z policją włącznie, rozdmuchując do granic możliwości kampanię przeciwko „jeździe na podwójnym gazie”, zamazały rzeczywisty obraz przyczyn śmierci na drodze. W wydatny sposób przyczyniło się to do tego, że wielu uczestników ruchu drogowego, nie dostrzega innych przyczyn zagrażających bezpieczeństwu. Wiele z nich wręcz stało się normą za przyzwoleniem społecznym.

Wbrew pozorom, alkohol w pewnym przedziale, nie jest śmiercią na drodze. W Polsce od lat jest na 7. miejscu wśród przyczyn wypadków z ofiarami śmiertelnymi. W ubiegłym roku pijani kierowcy byli przyczyną 7,9 proc. wypadków i 6,5 proc. ofiar śmiertelnych. 25 proc. ofiar śmiertelnych po alkoholu to inni użytkownicy dróg. I tutaj niestety rzetelność wszystkich statystyk z europejskimi włącznie się kończy. Ilość wypadków podaje się, wsadzając wszystkich sprawców do przysłowiowego jednego wora. Jest to bardzo niesprawiedliwe i może wprowadzać opinię publiczną w błąd.

Najprawdopodobniej z tego powodu, że wypadki śmiertelne są powodowane przez kierowców w upojeniu alkoholowym, a władza, służby czy nawet system szkolenia i wydawania pozwoleń kierowcom jest bezradny, aby wyeliminować takich użytkowników. Dowodem na taki stan rzeczy są badania naukowe i krzywa zależności poziomu alkoholu we krwi (BAC) i ryzyka wystąpienia wypadku (źródło: Compton et al, 2002). Krzywa ta jest funkcją wykładniczą. Ryzyko spowodowania wypadku przy poziomie BAC 0,5 promila (kodeks karny) jest takie samo jak przekroczenie prędkości w terenie zabudowanym o 5 do 7 km/h. Przecież średnio co drugi z nas przekracza prędkość i jest to społecznie akceptowalne. Jednak alkohol jest bardzo podstępny i przy zawartości 0,8 promila ryzyko spowodowania wypadku wzrasta 2,7 razy. Do zawartości 1,0 promila krzywa ryzyka spowodowania wypadku pokrywa się z krzywą spowodowania śmiertelnego w skutkach wypadku. Powyżej tego poziomu obie krzywe wyraźnie się rozdzielają. Tak bardzo, że przy zawartości alkoholu 1,5 promila ryzyko spowodowania wypadku wzrasta 22-krotnie, a śmiertelnego w skutkach wypadku aż 200 razy (Simpson & Mayhew, 1991). I moim zdaniem właśnie ta grupa kierowców, z zawartością powyżej 1 promila jest przyczyną zdecydowanej większości śmiertelnych wypadków na drogach. Niestety, statystyki o tym milczą, a powszechna znajomość krzywej Compton, zmieniłaby powszechny policyjny zwyczaj organizowania akcji w poniedziałkowe poranki.

Jest coś bardziej groźnego niż nawet alkohol w umiarkowanych ilościach. Każdy z nas go ma, ale niewielu z nas ma świadomość, jak bardzo niebezpieczny może być, gdy używamy go podczas jazdy. Jest nim Pan Smartfon. Już tylko samo dzwonienie podczas jazdy wydłuża nasz czas reakcji o 30 proc. w stosunku do jazdy pod wpływem alkoholu na poziomie 0,8 promila i o 50 proc. w stosunku do trzeźwego kierowcy! Żartobliwie mówiąc, to statystycznie pół Jaworzna powinno stracić prawo jazdy. Niemniej jednak sprawa jest poważna. Najbardziej wszechstronne holenderskie badania dowodzą, że w czasie jazdy 48 proc. kierowców dzwoni przez telefon, a 15 do 35 proc. używa telefonu do wysyłania bądź czytania wiadomości. Badania te szacują, że gdyby całkowicie wyeliminować korzystanie z telefonu w czasie jazdy, można by uniknąć blisko 600 ofiar śmiertelnych i hospitalizacji.

Niestety, uznanie korzystania z telefonu jako przyczyny wypadku jest trudne, a wręcz niemożliwe do udowodnienia. Dlatego tak często, jako przyczynę fatalnych w skutkach wypadków podaje się lakonicznie… nagłe zjechanie z pasa ruchu albo z niewyjaśnionych przyczyn kierowca nagle zjechał na przeciwległy pas ruchu i zderzył się czołowo z nadjeżdżającym z przeciwka pojazdem. W wyniku zderzenia kierowca, pasażer i dwójka dzieci poniosła śmierć na miejscu. I nikt się nad tym nie zastanawia i każdy przechodzi nad tym do porządku dziennego. Szkoda tylko, że tak często można spotkać nie tylko kierowców, a nawet policjantów rozmawiających przez telefon w czasie jazdy. Wydaje się, że wszyscy są bezradni, dlatego tak ważna jest edukacja.

Już w 2011 Vlakveld udowodnił, że największa wypadkowość jest wśród kierowców w ciągu pierwszych 5 lat od uzyskania uprawnień. Wynosi ona w pierwszym roku posiadania prawa jazdy 27 na milion przejechanych kilometrów w tej grupie, aby spaść do 7 w piątym roku. Zresztą potwierdzają to także i nasze statystyki śmiertelności. Dlatego zdaniem naukowców tak bardzo ważna jest zmiana systemu szkolenia. Postulują oni za wprowadzeniem szkolenia i testu z postrzegania zagrożeń. Minimalny czas szkolenia powinien wynosić przynajmniej rok. Minimalny ilość godzin jazd spędzonych w ruchu drogowym to 120. Po otrzymaniu prawa jazdy nowicjusz powinien być na okresie próbnym co najmniej rok, a najlepiej 2 i kierować pod nadzorem doświadczonego kierowcy (rodzica lub instruktora). Dopiero po przejechaniu ponad 3.800 km mógłby prowadzić pojazd samodzielnie z zakazem przewożenia rówieśników w charakterze pasażerów w ciągu trwania okresu próbnego.

Prawda, że wprowadzenie takich wymagań spotkałoby się z powszechnym oburzeniem społecznym. A każdy oburzony powinien mieć w świadomości śmierć, bo pewnego dnia ktoś z jego bliskich może już nie wrócić, ale może spać spokojnie, bo PiS na pewno tego nie wprowadzi.
Artur Nowacki

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPierwsze wybory Stowarzyszenia Polska 2050 w Wielkopolsce. Powołany został nowy zarząd
Następny artykułDobre Miasto dla Concordii [ Sport ]