A A+ A++
Pojechałem wczoraj (poniedziałek, 26.09.br.) do Medyki. Byłem ciekaw, co pozostało z wielkiego solidarnościowego zrywu po 24.02. W drodze na granicę nadal długie kolejki tirów z naczepami pełnymi używanych samochodów. Na parkingach obok Biedronki, tuż przy granicy, niewielki, ale nieustanny ruch ludzi przekraczających ją w obu kierunkach. Do Polski napływają nadal głównie kobiety z małymi dziećmi.
fot. Jacek Szwic
Zdjęcie archiwalne, luty 2022 r.


Lał rzęsisty deszcz. Wzdłuż chodnika prowadzącego do pieszego przejścia granicznego rozlokowanych jest około 10 zaimprowizowanych namiotów. W nich wolontariusze. Udzielają pierwszej pomocy. Widać, że są przygotowani na róże ewentualności, nawet – zdawać by się mogło – prozaiczne.

Przekraczającym granicę oferowali płaszcze przeciwdeszczowe o różnych rozmiarach, tak aby nie mokły przede wszystkim dzieci. Drobiazg, ale dowodzi o istnieniu działania systemowego, skoordynowanego, bazującego na doświadczeniach ostatnich miesięcy.

Obserwowałem około godziny ruch samochodów osobowych wjeżdżających do Polski. Za kierownicami tylko i wyłącznie kobiety. Robi to ogromne wrażenie i nieodparcie przypomina, że tuż za szlabanem rozpoczyna się kraj, w którym Putin i jego wojsko zabijają żołnierzy ukraińskich, morują cywili, w tym dzieci. Równają z ziemią całe miasta, niszczą urbanistykę, blokują dostawy zboża.

Ale jednocześnie nie mogłem oprzeć się wrażeniu pewnej rutyny. Busy do Przemyśla i z powrotem regularnie kursują, przywożąc i odwożąc kobiety z charakterystycznymi torbami pełnymi zakupów. Te obrazki mieszkańcy nadgranicznych miejscowości dokładnie znają. Czyżby życie wracało do normy pomimo tego koszmaru na wschodzie Ukrainy? Czyżby przypominało o sobie w każdej, nawet najgorszej sytuacji? Coś chyba w tym jest.

W Medyce, Przemyślu i – jak mi się zdaje – w innych miejscowościach przygranicznych coraz bardziej absorbują mieszkańców myśli związanie z nadciągającą zimą, rachunkami za prąd, gaz, ceną drewna opałowego, szalejącymi cenami artykułów spożywczych, kosztami utrzymania. I to zupełnie zrozumiałe.
Jednak nie ulegajmy łatwej pokusie szukania przyczyn naszych kłopotów za wschodnią granicą. Ukraińcy walczą, aby dzieciom z innych krajów nie śniły się koszmary z nalotów na ich dom. Putin nie zrezygnuje z imperialnej polityki.

– Nie mogłem przekonać dziecka z Chersonia, że spanie na górnym piętrze budynku w Polsce jest bezpieczne – powiedział mi jeden z wolontariuszy pomagający dzieciom z Ukrainy podczas ich letniego wypoczynku w jednym z ośrodków przemyskiego „Caritas”.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKALENDARIUM – 28 WRZEŚNIA
Następny artykułChcą wpuszczać dezerterów z Rosji? Wiceszef MSZ punktuje