A A+ A++

18 listopada ruszył Gdański Jarmark Bożonarodzeniowy. Kolorowe stoiska stanęły na Targu Węglowym, ulicach Tkackiej i Bogusławskiego, a także przy Forum Gdańsk. Łoś Lucek, którego w tym roku znajdziemy przy ul. Bogusławskiego, mówi ludzkim głosem i opowiada suchary. Jeden z nich? – Gdzie najczęściej zamieszkują łosie? – Na łosiedlach. I kolejny: – Jak mówimy na łosia, który przesadził z siłownią? – Łosiłek.

Zobacz wideo
Kraków niczym Bali czy Marrakesz. Trafił do rankingu 10 ‘najwspanialszych na świecie’

Nowością tegorocznego jarmarku są ożywione dziadki do orzechów – Państwo Orzechowscy, w charakterystycznych strojach wzorowanych na mundurach żołnierzy Gdańskiego Garnizonu, którzy nie mają jeszcze imion. Już niedługo będą mogli je wybrać mieszkańcy w ogłoszonym konkursie.

Na scenie zaś można zasiąść na tronie św. Mikołaja i zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie. Do tej atrakcji ustawiają się kolejki. Poza tym z nowości – migoczą anielskie skrzydła, fontanna czy leśna altana.

– Nie ogląda pan meczu? – zagaduję sympatycznego pięćdziesięciolatka.

– Nie jestem kibicem, dlaczego więc teraz miałbym ulec tej presji? – słyszę w odpowiedzi.

Jakie ceny?

Najwyraźniej na jarmark wybrali się ci, u których piłka nożna nie wywołuje palpitacji serca. Wędrują więc z przyjaciółmi i rodziną – często z parującymi kubkami grzanego wina – i zaglądają do stoisk. A jest w czym wybierać, bo na 155 stoiskach można spróbować potraw z aż 20 krajów, w tym kuchni japońskiej, tajskiej i krymsko-tureckiej. Są dania m.in. z Litwy, Ameryki, Niemiec, Węgier, Hiszpanii, Belgii, Grecji, Ukrainy, Włoch, Turcji i oczywiście Polski.

Jeden z cenników Urszula Abucewicz / Gazeta.pl

Golonkę można zamówić za 45 złGolonkę można zamówić za 45 zł Urszula Abucewicz / Gazeta.pl

Na wielu stoiskach prym wiodą polskie potrawy. Ceny? Potrafią podnieść ciśnienie. A przynajmniej u mnie. Za pajdę ze smalcem i ogórkiem trzeba zapłacić 11 zł, a gdy chcemy zjeść bogatszą wersję z papryką, szczypiorkiem i kiełbasą trzeba się liczyć z wydatkiem od 24 do 28 zł. Za szaszłyk sprzedawcy życzą sobie od 39 do 42 zł. Golonka to wydatek 45 zł, a karkówka 35 zł. Za porcję kiełbasy trzeba wydać od 15 zł do 25 zł, kaszanki 20 zł, a gdy chcemy zamówić żurek – musimy zapłacić od 18 do 20 zł, za barszcz natomiast od 10 do 16 zł.

Za porcję kiełbasy trzeba zapłacić od 18 zł do 25 złZa porcję kiełbasy trzeba zapłacić od 18 zł do 25 zł Urszula Abucewicz / Gazeta.pl

Słodkie potrawy do najtańszych też nie należą. Za suchy naleśnik trzeba zapłacić 15 zł, a za bardziej bogate wersje trzeba liczyć się z wydatkiem od 15 do 27 zł. Gofr w najprostszej formie też kosztuje 15 zł, a z bitą śmietaną i owocami już od 23 do 25 zł.

Cennik za naleśniki i gofryCennik za naleśniki i gofry Urszula Abucewicz / Gazeta.pl

Mimo wysokich cen przy stoisku z kiełbasą ruch jak piekarni, sprzedawcy co chwila smarują kolejne porcje chleba ze smalcem, choć przyznają, że dziś szału nie ma. Czekają na weekend.

– Od piątku do niedzieli były tłumy. Dziś bardzo spokojnie – mówi mi pani Natalia, która pracuje w jednym ze stoisk, który oferuje pajdę ze smalcem.

A na pytanie, czy jej pracodawcy podnieśli w tym sezonie ceny, zapewnia, że zrobili to symbolicznie. – O jeden, dwa złote. Nie więcej – mówi sprzedawczyni.

Za pajdę ze smalcem i ogórkiem trzeba zapłacić 11 zł, a gdy chcemy zjeść bogatszą wersję z papryką, szczypiorkiem i kiełbasą trzeba się liczyć z wydatkiem od 24 do 28 złZa pajdę ze smalcem i ogórkiem trzeba zapłacić 11 zł, a gdy chcemy zjeść bogatszą wersję z papryką, szczypiorkiem i kiełbasą trzeba się liczyć z wydatkiem od 24 do 28 zł Urszula Abucewicz / Gazeta.pl

Za ciepło trzeba płacić 

Zaczepiam blondynkę, która wraz z kilkoma przyjaciółkami wybrała się na jarmark. Pytam, jakie są jej wrażenia. I czy jej zdaniem ceny poszły mocno w górę.

– Zwykle na jarmarku kupuję grzane wino, mogę więc wypowiedzieć się na ten temat. W tym roku w porównaniu do ubiegłego jest to wydatek wyższy o dwa złote – mówi pani Agnieszka.

Tymczasem jeden z wystawców z grzanym winem zapytany o podwyżkę, zapewnia mnie, że u niego ceny nie drgnęły i zostały na tym samym poziomie.

– Mamy renomę. Od dziesięciu lat jesteśmy w tym samym miejscu na jarmarku bożonarodzeniowym. Mieszkańcy już nas znają. Oferujemy dobre hiszpańskie wina – mówi właściciel jednego ze stoisk. – Możemy sobie pozwolić na taką strategię, ponieważ prowadzimy całoroczną, szeroką działalność gastronomiczną – zapewnia.

Ile więc trzeba zapłacić za grzane wino? To wydatek od 14 do 16 zł. Szczególnie jednak zaskakuje mnie cena innych gorących bezalkoholowych napojów. Za zimową herbatę sprzedawcy życzą sobie od 15 do 16 zł, a za gorącą czekoladę nawet i 20 zł.

Ile trzeba zapłacić za grzane wino? To wydatek od 14 do 16 złIle trzeba zapłacić za grzane wino? To wydatek od 14 do 16 zł Urszula Abucewicz / Gazeta.pl

Jedno ze stoiskJedno ze stoisk Urszula Abucewicz / Gazeta.pl

Nie tylko mięso

Na jarmarku znajdą coś dla siebie także wegetarianie. Na jednym z takich stoisk osoby, które preferują kuchnię roślinną, za 16 zł mogą kupić podkarpackie pierogi z ziemniakami, tofu i sokiem z kiszonych ogórków (3 szt.), za 14 zł domowy bigos z wędzonym tofu, suszonymi pomidorami i wędzoną śliwką a pajda wiejskiego chleba ze smalcem z fasoli i ogórkiem kiszonym kosztuje 15 zł.

To przy tym stoisku spotykam parę katowiczan, którzy Gdańsk odwiedzili w celach zawodowych.

– Dania wegetariańskie są zawsze trochę droższe od mięsnych – mówi pani Marysia.

– Czytałem w gazetach, że na jarmarku ceny są horrendalnie wysokie, że jest bardzo drogo, a spotkało mnie miłe rozczarowanie – dodaje pan Dominik. 

Co roku na jarmarku jest karuzelaCo roku na jarmarku jest karuzela Urszula Abucewicz / Gazeta.pl

Jedna z uliczek targowychJedna z uliczek targowych Urszula Abucewicz / Gazeta.pl

Od polityki nie uciekniesz  

Czy więc w obliczu wszechobecnej drożyzny i dwucyfrowej inflacji, z którymi borykamy się na co dzień, Polacy już okrzepli i przyzwyczaili się, że za wszystko trzeba płacić więcej?

Nic bardziej mylnego. Inni moi rozmówcy nie kryją frustracji. – Trzeba wreszcie obalić ten rząd – nie kryje poglądów politycznych pan Marek. – I ruszyć na Warszawę – zapala się.

– Namawiam do pokojowych rozwiązań. Od tego są wybory – rzucam i idę dalej.

Wtedy w jednej z uliczek dostrzegam mężczyznę w futrzanej czapie i z lisim ogonem, natychmiast widzę przed oczami “szamana Qanon”, zwolennika Trumpa, który dumnie fotografował się we wnętrzach Kapitolu.

Porzućmy politykę, choć wcale tak łatwo nie można się od niej uwolnić. – Teraz nawet patrząc na iluminacje, człowiek, zamiast się zachwycać, zastanawia się, ile to kosztuje – słyszę od pani Moniki, która nawiązuje do bardzo wysokich rachunków za prąd, których w tym roku obawiają się zarówno samorządy, jak i zwykli zjadacze chleba.

Jarmark Bożonarodzeniowy w Gdańsku będzie działać do 23 grudniaJarmark Bożonarodzeniowy w Gdańsku będzie działać do 23 grudnia Urszula Abucewicz / Gazeta.pl

Tyle, co włączona jedna lodówka

Idąc więc tym tropem, rzeczywiście zaczynam się zastanawiać, czy za oświetlenie imprezy Gdańsk zapłaci fortunę.

W tym roku organizator jarmarku – Międzynarodowe Targi Gdańskie – postawił na światła LED zamiast żarówek – czytamy na stronie gdansk.pl. – Wszystkie iluminacje będą energooszczędne i bazują na technologii eko-LED. Potrzebują one dziewięciokrotnie mniej prądu niż tradycyjne żarówki. Nowe iluminacje pobierają 1,2 kW/h, czyli tyle, co włączona jedna lodówka. Jeden wieczór z iluminacjami na jarmarku to koszt niecałych 9 złotych.

Jarmark będzie działać do 23 grudnia. Od niedzieli do czwartku w godz. 12-20, a w piątki i soboty w godz. 12-21.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułMieszkanie w minimalistycznym stylu
Następny artykułVasseur: Byłem największym fanem Ricciardo