A A+ A++

fot.USHMM/Belarusian State Archive of Documentary Film and Photography Dzieci za drutami obozu. Kadr z filmu sowieckiego dokumentującego wyzwolenie Auschwitz

Armia Czerwona wyzwoliła Auschwitz 27 stycznia 1945 roku; na miejscu zastała zburzone krematoria i zaledwie kilka tysięcy więźniów. Cała ewidencja obozowa zniknęła. Były jednak ślady tego, co działo się w obozie. Wiele magazynów zostało zniszczonych, ale wśród pozostałości po Kanadzie odkryto setki tysięcy męskich i damskich ubrań, a także ponad 7 ton ludzkich włosów pozyskanych na peruki.

W związku z tym, że w tym czasie wieści ze wszystkich frontów napływały lawinowo, „Washington Post” i „New York Times” opublikowały pierwsze artykuły, w których wspomniano choćby o Auschwitz, dopiero dwa miesiące po wyzwoleniu obozu. Zamieściły jednak przerażające relacje z 4 kwietnia, gdy amerykańska 4 Dywizja Pancerna dotarła do Ohrdruf – podobozu Buchenwaldu, gdzie strażnicy zabili wielu z tych, których nie wyprowadzono z obozu. Wizytujących to miejsce tydzień później generałów Dwighta Eisenhowera i George’a Pattona oprowadzili byli więźniowie, którzy pokazali im na wpół spalone ciała zmarłych i zastrzelonych. Patton odmówił wejścia do szopy pełnej zwłok zagłodzonych ludzi, gdyż obawiał się, że zwymiotuje.

Brak informacji?

Widok był przerażający – stosy umarłych i umierających, ale nie na polu bitwy, lecz za drutem kolczastym w błocie obozu koncentracyjnego. Zdjęcia i materiały filmowe zszokowały świat. Szczegółowe opisy funkcjonowania obozów krążyły już jednak od pewnego czasu. W raporcie wysłanym za pośrednictwem polskiego podziemia podano, że siedemset tysięcy Żydów zostało zastrzelonych z broni maszynowej, zabitych granatami ręcznymi i zagazowanych w mobilnych komorach. Ten szeroko omawiany w zachodnich gazetach dokument ukazał się w 1942 roku, czyli w pierwszych miesiącach Holokaustu i prawie trzy lata przed zakończeniem wojny.

Artykuł jest fragmentem książki Noc, która się nie kończy. Historia obozów koncentracyjnych wydawnictwa Znak

Problemem nie był wcale brak informacji na temat obozów, co doskonale widać w redakcyjnym komentarzu dołączonym do raportu w „New York Timesie”; stwierdzono w nim mianowicie, że źródła raportu są ponoć wiarygodne, ale „historie w nim opisane wydają się zbyt straszne, a okrucieństwa zbyt nieludzkie, by mogły być prawdziwe”. Polskie podziemie wysłało do Londynu i Waszyngtonu kuriera Jana Karskiego, żeby opowiedział, co widział w obozach zagłady. Sędzia Sądu Najwyższego USA Felix Frankfurter w pamiętny sposób wyraził wtedy swój sceptycyzm: „Nie powiedziałem, że ten młody człowiek kłamie. Powiedziałem, że nie jestem w stanie mu uwierzyć”.

W 1943 roku w gazetach pojawiały się wiarygodne doniesienia o tym, że w Polsce zabito ponad trzy miliony cywilów. Prawda była następująca: społeczeństwa zachodnie miały wystarczająco dużo informacji, aby zdać sobie sprawę, że w obozach koncentracyjnych dzieje się coś strasznego, ale okazały się niezdolne wyobrazić sobie, że wszystko to jest prawdą.

Później pytano, dlaczego wielu ludzi, których wysyłano do obozów, wydawało się pogodzonych ze swoim losem. Bardziej przydatne byłoby zastanowienie się, dlaczego podobną postawę wykazywali kilkadziesiąt lat wcześniej jeńcy podczas I wojny światowej. W czasie poprzedniego konfliktu gazety francuskie i angielskie były pełne straszliwych historii o obozach koncentracyjnych, chociaż część tych relacji okazała się później nieprawdziwa. Mimo to, gdy podczas tamtej wojny obywateli wrogich państw wzywano do zarejestrowania się, a następnie zgłoszenia się do obozów, na ogół czynili to bez stawiania oporu. Na ulicy wyzywano ich od potworów, a wielu dziennikarzy opluwało ich i oczerniało. Wiedzieli jednak, że są niewinni, i mieli nadzieję, iż chociaż rząd nie ufa im jako grupie, nie będzie traktować ich niewłaściwie jako jednostek. Wojna się skończy i zostaną uwolnieni. Tego oczekiwali i poza kilkoma wyjątkami dokładnie tak się stało. Działanie obozu koncentracyjnego w tej wersji oglądano na całym świecie zaledwie dwie dekady wcześniej.

fot.Bundesarchiv B 285 Bild-04413 Tory kolejowe, wartownia i brama główna Auschwitz II (Birkenau), widok z rampy wewnątrz obozu, 1945

Chociaż stalinowskie czystki były krwawe, z sowieckich łagrów ostatecznie uwolniono zdecydowaną większość więźniów. Po przerażających wydarzeniach „nocy kryształowej” większość żydowskich więźniów zatrzymanych w Konzentrationslager wypuszczono w ciągu kilku tygodni. Obydwa systemy były przerażające, ale w niedawno powstałych modelach obozów koncentracyjnych nie było niczego, co wskazywałoby na masową eksterminację. Gdy zaczęły się pojawiać pogłoski, że deportowanych nigdzie się nie osiedla, niektórzy stawiali opór. W gettach wybuchały powstania, a więźniowie w obozach zabijali esesmanów. Gdy jednak stało się jasne, że chodzi o eksterminację, często było już za późno. Przed rozpoczęciem masowej zagłady naziści przez osiem lat budowali sieć obozów oraz wprawiali się w torturach i represjach, szkoląc personel w ich brutalnym stosowaniu. Ucieczka stała się niemal niemożliwa, a na akty oporu odpowiadano masowym odwetem.

Warto też pamiętać, że chociaż niektórzy zdawali sobie sprawę z tego, co się dzieje, nie było to wiedzą powszechną. Na wieść o powstaniu w getcie warszawskim wiosną 1943 roku mieszkająca wówczas jeszcze w rumuńskim Syhocie matka Eliego Wiesela zapytała: „Dlaczego nasi żydowscy bracia to robią? Dlaczego walczą? Czy nie mogli spokojnie zaczekać na koniec wojny?”. Załadowani do wagonów rok później pasażerowie z transportu Wiesela dotarli w końcu na stację z napisem „Auschwitz”. Powinni być przerażeni, ale jak pisał on sam: „Nikt z nas nigdy nie słyszał tej nazwy”.

Faza wyzwalania obozów przez aliantów, która rozpoczęła się na froncie wschodnim w połowie 1944 roku, trwała aż do maja 1945 roku. Chociaż widok obcych oddziałów u bram obozów wywoływał zachwyt, wielu więźniów doświadczyło jedynie połowicznego wyzwolenia, pozostając za drutami. Robotników przymusowych przetrzymywano całymi miesiącami w obozach internowania – aż do momentu, gdy można ich było wysłać do domu pociągami, a linie kolejowe były często zniszczone lub wykorzystywane do pilnych powojennych celów. Cała Europa Zachodnia pogrążyła się w kryzysie żywnościowym, przez co zapewnienie odpowiednich racji żywieniowych było trudne, a wielu ludzi, którzy byli już wcześniej chorzy lub skrajnie wycieńczeni, zmarło.

W Polsce dochodziło do szeroko nagłaśnianych pogromów ocalałych z Holokaustu, więc wielu Żydów pochodzących stamtąd i z innych miejsc nie chciało lub nie mogło wrócić do domów. Setki tysięcy osób trafiły do obozów dla przesiedleńców (tzw. dipisów) w Niemczech, Austrii i we Włoszech. Chociaż obozy te miały niewiele wspólnego z Konzentrationslager, wielu ludzi czekało tam miesiącami lub latami, nie znając swojego przyszłego losu.

Po wyzwoleniu…

Nawet ci byli więźniowie, których wypuszczono z obozów, nie zawsze byli wolni. W powojennych Niemczech Romowie oraz Sinti w dalszym ciągu borykali się z uprzedzeniami i ograniczeniami prawnymi. Nadal obowiązywały też przepisy penalizujące homoseksualizm, co utrudniało gejom, którzy przeżyli, opowiadanie o pobycie w obozach oraz powodach znalezienia się tam; nie wspominali też o przymusowych sterylizacjach. Krystyna Żywulska, która urodziła się jako Sonia Landau, zachowała po opuszczeniu Auschwitz przybrane imię, nie ujawniając przez niemal dwadzieścia lat, że jest Żydówką. O tym, że mogła mieć dobre powody ku temu, świadczył fakt, że ze Związku Literatów Polskich ostatecznie wyrzucono ją w ramach „antysyjonistycznej” czystki.

Margarete Buber-Neumann, przetrwawszy zarówno łagier, jak i obóz nazistowski, złożyła zeznania o swoich doświadczeniach w Gułagu podczas sprawy o zniesławienie wytoczonej przez emigranta z ZSRR komunistycznej gazecie francuskiej, która usiłowała go zdyskredytować. Ona sama została zniesławiona przez niemieckiego reportera, który zanegował prawdziwość jej relacji ze Związku Radzieckiego i oświadczył, że sympatyzowała z nazistami. Sprawę wygrała dopiero w niemieckim Sądzie Najwyższym. Jej antysowiecka krucjata stała się słynna, a ona sama była inwigilowana przez wschodnioniemiecką tajną policję Stasi.

Artykuł jest fragmentem książki Noc, która się nie kończy. Historia obozów koncentracyjnych wydawnictwa Znak

Większe znaczenie historyczne miały inne powojenne procesy sądowe. Podczas procesów norymberskich w 1945 roku po raz pierwszy postawiono zarzut „zbrodni przeciwko ludzkości”. Prokuratorzy Międzynarodowego Trybunału Wojskowego w Norymberdze oskarżyli o takie zbrodnie grupę ludzi – tych, którzy zaplanowali wojnę i tych, którzy prowadzili antysemicką politykę. Wydano dwanaście wyroków śmierci, a siedmiu oskarżonych skazano na kary od dziesięciu lat więzienia do dożywocia. Podczas procesów załogi obozu Neuengamme, które odbyły się w Hamburgu w marcu 1946 roku, Brytyjczycy osądzili czternastu mężczyzn przed działającym przez dwa miesiące trybunałem wojskowym, wydając jedenaście wyroków śmierci i trzy wyroki od dziesięciu do dwudziestu lat więzienia.

Po procesie oświęcimskim, który odbył się w Krakowie w 1947 roku, powieszono dwudziestu jeden byłych członków personelu obozowego, a osiemnastu skazano na wyroki więzienia: od trzech lat do dożywocia. Ponad siedemdziesiąt lat po zakończeniu wojny wciąż zapadają wyroki skazujące w procesach pojedynczych sprawców: w czerwcu 2016 roku na pięć lat więzienia skazano byłego strażnika z Auschwitz Reinholda Hanninga.

Liczba żydowskich ofiar Holokaustu sięgnęła łącznie około sześciu milionów. Zabito też siedem milionów sowieckich cywilów i prawie dwa miliony Polaków niebędących Żydami, a ponadto około dwustu tysięcy Romów i Sintich. Jak w przypadku niemal każdego systemu obozów koncentracyjnych, nie dysponujemy ewidencją całkowitej liczby zgonów. Oprócz Auschwitz-Birkenau oraz obozów zagłady, w których zamordowano blisko trzy miliony Żydów, w systemie Konzentrationslager zabito około siedmiuset tysięcy ludzi spośród miliona dwustu tysięcy jego więźniów wszystkich ras i narodowości, z czego przeważająca większość zginęła po wybuchu wojny.

Okulary pomordowanych w obozie (zdjęcie z roku 1945 roku).

Dzisiaj na terenie dawnego obozu Auschwitz i w pobliskim Birkenau działa muzeum odwiedzane co roku przez ponad milion osób. Restauracje po drugiej stronie drogi zachęcają wycieczki i indywidualnych zwiedzających, wystawiając tablice z opisem swoich specjalności. Podobnie jak w większości miejsc upamiętniających obozy nazistowskie, na miejscu działa księgarnia ze wspomnieniami, opracowaniami naukowymi i kolekcjami dokumentalnych zdjęć. Wycieczki z przewodnikiem są oferowane w siedemnastu językach, a przy wejściu do dawnego obozu działa kiosk z przekąskami. Żaden z tych elementów nie osłabia jednak siły oddziaływania miejsca.

W 2013 roku Światowe Centrum Pamięci o Holokauście Jad Waszem stworzyło wystawę, którą zaaranżowano w bloku 27 głównego obozu Auschwitz i znajduje się ona tam nadal. Ma na celu upamiętnienie ofiar, a jednym z jej składników jest sala poświęcona półtora milionowi dzieci, które zginęły w Holokauście. W niewyróżniającej się niczym części dawnego obozu zwiedzający pod koniec oprowadzania natrafiają na pomieszczenie, w którym na wysokości klatki piersiowej umieszczono księgę z nazwiskami zmarłych. Czarny stelaż jest wysoki na mniej więcej dwa metry i długi na około sześć, ale tysiące wystających z obydwu stron niczym skrzydła białych kartek zajmują niemal całą salę i wydają się unosić w powietrzu.

Na kartkach zapisano nazwiska wszystkich żydowskich ofiar Holokaustu, które udało się jak dotąd zgromadzić. W chwili, gdy piszę ten tekst, księga zawiera ponad cztery miliony dwieście tysięcy wpisów. Na każdej stronie jest ich pięćset, a przy każdym podano miasto urodzenia, datę urodzin i śmierci oraz miejsce zgonu. Nazwiska ułożono alfabetycznie. Gdy przewracamy strony, szukając kogoś, widzimy nie tylko informacje o zmarłych, ale też jasne światło, które bije ze środka księgi, oświetlające każdą stronę.

Chociaż ta forma upamiętnienia jest piękna i poruszająca, zamknięcie nazwisk ofiar na zawsze wewnątrz bloku 27 wydaje się czymś niemal okrutnym. Zarazem jednak należy zapobiec zaginięciu szczegółów pośród abstrakcyjnej tragedii, ocalając od zapomnienia również miejsce, w którym do niej doszło; pozostają one zatem utrwalone tam, gdzie popełniono najstraszniejszą zbrodnię współczesności.

Po II wojnie światowej obozy koncentracyjne stały się symbolem ludobójstwa. Tego, że nie były one w rzeczywistości niezbędne do jego popełnienia, dowodziła śmierć ponad miliona wschodnioeuropejskich Żydów w lasach i nad dołami zamienionymi w masowe groby – zabiły ich mobilne plutony egzekucyjne lub pełna zapału ludność lokalna podczas pogromów. Jednak nazistowskie obozy zagłady zyskały szczególną sławę, gdyż wiązały się z czymś bezprecedensowym: systematyzacją zabijania, znieczuleniem zabójców i wydajną biurokracją egzekucji.

W Auschwitz Niemcy zgładzili co najmniej 1,1 mln ludzi

Liczba ofiar i okrucieństwo nazistowskich metod tak zaprzątnęły wyobraźnię, że pozostałe systemy obozów koncentracyjnych zostały odsunięte na dalszy plan. Łatwo jest sądzić, że cały nazistowski kompleks obejmujący zarówno Konzentrationslager, jak i fabryki zagłady był wyjątkowy nie tylko na ostatnim apokaliptycznym etapie, ale również w swoich początkach. W rzeczywistości to, co wydarzyło się w Niemczech, zaczęło się w znajomy sposób.

Podobnie jak w przypadku Gułagu i obozów I wojny światowej prewencyjne aresztowania tysięcy osób wskazanych jako zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa poskutkowały ugruntowaniem instytucji arbitralnego przetrzymywania ludzi. W przypadku nazistowskich Niemiec system ten napędzała tyrania, a on sam z kolei normalizował brutalność; z czasem w terrorze i przetrzymywaniu ludzi bez procesu udało się posunąć dalej, niż ktokolwiek mógłby sobie to wcześniej wyobrazić. Pod rządami Hitlera i Himmlera obozy koncentracyjne wykorzystały postęp osiągnięty przez ludzkość na przestrzeni wieków – modernizację i cywilizację – aby przekształcić go nie w rzecz chwalebną, lecz haniebną.

Widząc apogeum grozy w postaci obozów śmierci, ludzie przysięgli: „Nigdy więcej”. Jednak obozy koncentracyjne jako takie nie zniknęły, a wręcz się rozmnożyły. Gułag wciąż działał i nie osiągnął jeszcze szczytu swoich możliwości, a w Afryce oraz Azji miały w ciągu kilku zaledwie lat powstać nowe systemy obozowe przetrzymujące miliony więźniów.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułOsada Romów i tylko jeden toi toi. Czy Gdańsk jest rzeczywiście miastem wolności i solidarności?
Następny artykułKoronawirus z Chin. Co stało się z grupą polskich studentów po przyjeździe do Polski?