Pan Adam, jego żona oraz 4 dzieci niedawno skończyli izolację spowodowaną koronawirusem. Teraz na gorąco opowiadają o tym czym jest koronawirus, jak bardzo wpłynął na ich życie na przełomie października i listopada oraz jak duże spustoszenie zrobił w ich organizmach
To i Owo: Na początek mało oryginalne pytanie. W jaki sposób zachorowaliście na koronawirusa i skąd wiedzieliście, że dopadł Was właśnie Covid-19?
Adam: Najprawdopodobniej wirusa do domu przyniosła z pracy żona (śmiech). W piątek (30 października przyp. Red) żona wróciła wcześniej z pracy, ponieważ się źle czuła. Jak się później okazało 14 osób u niej w pracy zostało zakażone przez wirusa. Tego samego dnia zgłosiła się do lekarza po teleporadę. Lekarz skierował ją na test, zaznaczając, że nie ważne czy test przejdzie tego samego dnia czy w niedzielę, to wynik będzie dopiero w poniedziałek. W związku z tym już w piątek pojechaliśmy z żoną na działkę, zostawiając dzieciaki pod opieką dorosłego syna.
W niedzielę żona przeszła test. A w poniedziałek potwierdziło się u niej zakażenie, zaś mnie zaczęło rozkładać. W związku z tym, nie czekając, we wtorek zadzwoniłem do lekarza i dostałem skierowanie na test. Wynik mojego testu również był pozytywny.
TiO: Czyli to Wy zakaziliście wspomniane wcześniej dzieciaki?
A: Właściwie nie wiadomo, ponieważ w pracy naszego najstarszego syna również wykryto przypadki zakażenia. Niestety w przypadku jednego mężczyzny wirus okazał się śmiertelny. Syn jak tylko źle się poczuł, zadzwonił do lekarza i również przeszedł test. A później testy przeszła reszta dzieciaków.
TiO: Czyli okazało się, że wszyscy jesteście chorzy, Pan z żoną byliście odizolowani na działce. Dzieciaki zostały w domu. Wszyscy mieliście takie same objawy?
A: Nie. Spektrum objawów właściwie u każdego z nas było inne. Na przykład u mnie wyglądało to tak, że na początku się zastanawiałem czy faktycznie coś się ze mną dzieje czy to po prostu psychika. W tym samym czasie moja żona już mówiła, że zaczyna się źle czuć, była słaba. Miała stan podgorączkowy. U mnie objawy zaczęły występować jakieś dwa dni po tym jak objawy wystąpiły u żony. W pierwszym okresie źle się czułem, ale mogłem funkcjonować. Nie było tak, że muszę leżeć. Później pojawiły się bardzo dziwne symptomy związane z węchem. Przez cały dzień czułem zapach azotu. Nie wiedziałem co się działo. Dopiero po jakichś kilku dniach zaczęło być naprawdę źle. Leżeliśmy, wstawaliśmy na kilka minut maksymalnie. Nawet nie wiem kiedy tak naprawdę minęły te 2 tygodnie choroby. Co ciekawe żona od samego początku nie miała ani smaku, ani węchu, a ja najpierw straciłem chyba węch, dopiero później smak. Jeszcze żeby się upewnić, że nie mamy zmysłu węchu specjalnie sprawdziliśmy wąchając „Domestos” i nic.
Dzieciaki przechorowały dużo łagodniej. Wszystkie miały jakiś tam stan podgorączkowy. Nasza jedna córka uskarżała się na zatoki, jeden syn mówił o bólu kości i stawów. No i oczywiście brak węchu i smaku. Po 10 dniach dzieciaki okazały się zdrowe, a nam przedłużyli zwolnienia o kolejne 5 dni.
TiO: A jak wygląda cała procedura z Sanepidem? Musieliście sami się zgłosić? Czy o Waszej chorobie Sanepid dowiedział się z tzw: automatu?
A: My sami się nie kontaktowaliśmy się z Sanepidem. Zadzwonili do nas chyba dwa razy. Do żony zadzwonili od razu, a do mnie być może z powodu braku pracowników zadzwonili po 4-5 dniach od otrzymania przeze mnie wyniku, powiadomić mnie, że wynik mojego testu wyszedł pozytywny. No więc powiedziałem im, że ja doskonale to wiem, znajduje się w izolacji. W odpowiedzi usłyszałem coś na zasadzie „aha, no to dobrze”. Ale na przykład zamiast Sanepidu do mojej małżonki dzwonił chyba ze dwa czy trzy razy policjant pytając czy nic nam nie potrzeba. No i od samego początku musieliśmy zainstalować w telefonach aplikację dot. kwarantanny, zrobić sobie zdjęcie twarzy. No i na tej podstawie sprawdzali czy byliśmy w domach.
TiO: Czyli, jeśli dobrze zrozumiałem, jak tylko żona źle się poczuła wyjechaliście Państwo na działkę? Czy w trakcie Waszej izolacji ktoś proponował Wam jakąś pomoc? Służby?
A: No tak, jak tylko żona dostała skierowanie na test, od razu pojechałem do sklepu, zrobiłem zakupy i wyjechaliśmy. Ale później jak już nas tak naprawdę mocno dopadło, to ja schudłem 7 kg, bo naprawdę nie chciało się jeść. To co zakupiłem pierwszego dnia izolacji starczyło nam na cały tydzień. Dopiero później koledzy syna nam coś dowieźli, mój brat jakoś w drugim tygodniu będąc nieopodal coś podrzucił, no i sąsiada dwa razy poprosiliśmy o pomoc. Generalnie to w naszym przypadku było tak, że nic nie chcieliśmy jeść. Małżonka później jak czuła się lepiej pilnowała, żeby jeść coś co kilka godzin. W drugim tygodniu leżeliśmy po prostu cały czas bez siły, do tego stopnia, że jak zjadłem cokolwiek np. kanapkę to byłem bardzo zmęczony.
TiO: Czyli ogólne osłabienie organizmu?
A: Tak, do tego doszła biegunka, rwące bóle kości i stawów. Co ciekawe oczy też strasznie bolały. Na początku myślałem, że to kwestia tego, że skoro już leżę to więcej oglądam telewizji. Później się okazało, że wcale nie, bo gdy włączyłem mecz to nie byłem w stanie wytrzymać pierwszej połowy. Więc wyłączyłem, bo nie mogłem patrzeć. I to jest tak, że dzisiaj boli jedno, jest gorączka, a jutro zupełnie coś innego. Każdego dnia inne objawy. Koncentracja żadna, proste czynności urosły do takich, że myślałem, że nie jestem w stanie np.: guzika przyszyć. Czytanie wcale nie wchodziło w grę. Czytasz i nie wiesz co. Po rozmowie z lekarzem, po kilku minutach nie wiedziałem o czym z nim rozmawiałem. A później doszedł duszący kaszel. Taki, że nie można było rozmawiać. Autentycznie były takie momenty, gdzie leżeliśmy z żoną przez kilka godzin i nie wymieniliśmy nawet pół zdania, bo jak tylko zaczynaliśmy coś mówić, to od razu wracała potworna duszność.
TiO: No dobrze, a jakieś leki na te objawy, które Pan wymienił?
A: To jest tak, że na trzy dni przed zakończeniem izolacji trzeba się skontaktować z lekarzem w celu rozmowy dotyczącej ustępowania objawów. Akurat w moim przypadku zostałem zapisany jakby z mostu, żona musiała się zapisać sama. W trakcie rozmowy z lekarzem małżonka miała straszne duszności, więc lekarz zalecił picie syropów przeciwkaszlowych. One faktycznie łagodziły objawy. Poza tym jakieś leki przeciwgorączkowe, witaminy. I bardzo dużo pić, 3-4 litry płynów: wody, herbaty.
TiO: Powoli kończąc ile trwała Pana izolacja? Czy nadal utrzymują się jakieś objawy?
A: W przypadku dzieciaków izolacja trwała około 10 dni. My z żoną spędziliśmy w izolacji jakieś 15 dni. Co do objawów, zostało totalne osłabienie. Do tego doszły jakieś arytmie serca. W związku z tym w tym tygodniu muszę się udać do lekarza na komplet badań: EKG, badanie krwi itd. Ale to nie jest tak, że kończy się izolacja i człowiek jest cały i zdrowy. Wszyscy jesteśmy totalnie osłabieni. Występują problemy z koncentracją. Ostatnio żona musiała napisać jakieś pismo w pracy, to powiedziała, że pierwszy raz w życiu tak się zmęczyła pisząc cokolwiek. No i co najgorsze w związku z tym osłabieniem dużo łatwiej o inne choroby: grypy, przeziębienia itd.
TiO: Życzę zdrowia i dziękuję za rozmowę
red
Komentarze
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS