A A+ A++

fot. Rowery.org

Z mocnej strony zaprezentował się dziś katowickiej publiczności Coen Velmeltfoort, sięgając po sukces na mecie 1. etapu Wyścigu Solidarności i Olimpijczyków.

Choć pierwszy z etapów “Solidarki” liczył sobie zaledwie 93 kilometry, kolarze na metę docierali mocno zmęczeni. Nic dziwnego, gdy spojrzeć, że lokalne termometry pokazywały temperatury znacznie przekraczające 30 stopni Celsjusza.

Pogoda nie była dziś moim sprzymierzeńcem

– rzucił zmęczony, acz wyraźnie uśmiechnięty Coen Vermeltfoort w oczekiwaniu na dekorację i przyznanie mu koszulki lidera wyścigu.

To był bardzo krótki etap, ale wcale nie był łatwy. Kiedy na takim odcinku idzie odjazd nie możesz mu pozwolić na zbudowanie zbyt dużej przewagi, bo może okazać się to groźne. Dobrze dla nas, że tym razem w odjeździe był tylko jeden zawodnik, więc ryzyko nie było tak wielkie, ale i tak trzeba było kontrolować sytuację

– opowiadał dalej o swoich odczuciach, w międzyczasie wychodząc kolejny raz na podium. Tym razem po koszulkę najlepszego sprintera.

Drużyna wykonała znakomitą pracę utrzymując mnie z przodu w końcówce, choć ta była dość trudna i chaotyczna. Zacząłem finiszować na 200 metrów przed kreską i to wystarczyło, by wygrać.

Trzymać się przodu, mieć dobre rozprowadzenie i zafiniszować – nic prostszego, brzmi jak recepta na sukces dla sprintera. Jednak nic bardziej mylnego. Vermeltfoort doskonale zdawał sobie z tego sprawę, bowiem podczas poprzedniej edycji “Solidarki” trzykrotnie stawał na podium, jednak za każdym razem na niższych jego stopniach.

To był całkiem udany wyścig. Udało nam się wtedy wygrać jeden etap, ale w kolejnych dniach brakowało nam tej kropki na „i”. Byliśmy jeszcze na podium, sam stawałem na nich chyba trzy razy, ale to jednak nie zwycięstwa i niedosyt pozostawał. Tym bardziej cieszy mnie dzisiejszy sukces. Dobrze rozpocząć wyścig w ten sposób

– wspominał Holender.

Wygrany przez Vermeltfoorta etap był jednym z dwóch, jakie zaplanowano na pierwszy dzień 33. Wyścigu Solidarności i Olimpijczyków. Po kilkugodzinnej przerwie i krótkiej regeneracji kolarze ponownie staną na starcie, tym razem w Tarnowskich Górach. Dwa etapy jednego dnia to rzadko spotykane rozwiązanie, które nie jest szczególnie lubiane przez ekipy.

To trudne. Kiedy program wyścigu jest tak ułożony, masz mało czasu na regenerację i doładowanie baterii. Po chwili przerwy ponownie musisz stanąć na starcie. Z resztą ściganie się w takich wieczornych porach w ogóle jest trudniejsze, nie jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Ale czuję się dobrze i myślę, że powalczymy dziś jeszcze raz o zwycięstwo

– dodał na koniec kolarz VolkerWessels Cycling Team.

Jeśli znalazłeś w artykule błąd lub literówkę prosimy, daj nam o tym znać zaznaczając błędny fragment tekstu i używając skrótu klawiszy Ctrl+Enter.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułGame Pass. Co to za usługa, jakie gry na Xbox oferuje i ile kosztuje?
Następny artykuł​Na Uniwersytecie Przyrodniczym otwarto pszczelą Europejską Pasiekę Miejską