Czy we Wrocławiu ciężko jest kupić działkę pod projekty mieszkaniowe? Z jakimi przeszkodami mierzą się deweloperzy, a jakie plany na rozwój zasobów mieszkaniowych Wrocławia mają włodarze stolicy Dolnego Śląska? O tych zagadnieniach dyskutowano w trakcie panelu poświęconego rynkowi mieszkaniowemu we Wrocławiu w trakcie Regionalnego Property Forum.
Działki we Wrocławiu są, ale mają niejedną wadę
Deweloperzy zwracają uwagę, że istnieje wiele dostępnych nieruchomości, ale w nieodpowiedniej lokalizacji i bez infrastruktury towarzyszącej.
– Uważam, że terenów pod zabudowę mieszkaniową we Wrocławiu brakuje. Jako PZFD już nie raz podnosiliśmy tę kwestię, ale słyszymy, że tych gruntów objętych planami mieszkaniowymi jest mnóstwo. Niestety wiele z nich jest nieskomunikowanych, brakuje infrastruktury technicznej oraz szkół i przedszkoli. To nie są miejsca, w których Wrocławianie chcą mieszkać. Z kolei w tych miejscach, gdzie mieszkańcy Wrocławia chcą mieszkać mamy bardzo często tereny usługowe. Dlatego wielu deweloperów buduje na terenach pod usługi mieszkania na wynajem. To rozwiązanie jest dzisiaj jednym ze sposobów na uzyskanie gruntu – mówił Krzysztof Ziajka, prezes zarządu Inkom.
Innym problemem jest kwestia tego, że wiele działek jest niedostępnych z uwagi na właścicieli – podmioty państwowe lub prywatne, niechętne do sprzedaży.
– Część gruntów jest obecnie wstrzymanych przez Skarb Państwa pod Mieszkanie Plus. Część gruntów trzymanych jest przez właścicieli prywatnych, którzy nie zamierzają tych gruntów sprzedać. Nie mamy wysokiego podatku gruntowego, który by motywował ludzi do sprzedaży, dlatego często właściciele wolą je trzymać jako lokatę kapitału – dodał Krzysztof Ziajka.
– Mamy masę pustych wolnych działek. Jednak jest to własność PFRN, KOWR lub jest to własność prywatna. Niestety te instytucje słabo współpracują z miastem. Nie sądzę, żeby na przestrzeni najbliższych lat udało się uwolnić większą liczbę działek – zaznaczył wiceprezydent Wrocławia Sebastian Lorenc.
Również ceny gruntów powodują, że ciężko o atrakcyjne oferty na rynku.
– Dzisiaj grunt kosztuje ponad 20 proc. w stosunku do ceny gotowego mieszkania. Jeśli cena za mkw. wynosi 8 tyś. zł, to cena zawartego w nim gruntu to 1,6 tyś. – 2 tyś. zł. To oznacza, że nie ma takiej podaży gruntów, która byłaby satysfakcjonująca. Wszyscy biją się w przetargach o grunty i nie ma pomysłu jak uwolnić nowe działki – powiedział Kazimierz Śródka, architekt, współzałożyciel Archicom.
Paneliści zwrócili uwagę, że jedną z możliwości wpuszczenia na rynek gruntów pod nowe projekty jest dogęszczenie istniejącej zabudowy.
– We Wrocławiu potrzebne jest dogęszczenie. Mamy w centrum miasta 320 ha gruntów obok Dworca Świebodzkiego, które jest zablokowane dla projektów mieszkaniowych. Dla porównania warszawski Mordor ma 130 ha – zaznaczył Kazimierz Śródka.
– Stoimy przed dylematem “Not in my backyward”. Dotychczasowi mieszkańcy nie chcą nowych projektów. Jak porównamy Wrocław i Berlin, to Wrocław jest 4-5-krotnie luźniejszy niż Berlin. W kwartałach jest mnóstwo wolnych, świetnie skomunikowanych, uzbrojonych działek. Stoimy przed wyzwaniem przekonania mieszkańców, że jeśli chcemy taniego i dobrze skomunikowanego miasta, to musimy Wrocław zagęścić. W typowym wrocławskim kwartale jest 100 metrów między budynkami. W Berlinie byłyby w tym miejscu jeszcze trzy oficyny, a w Paryżu – pięć. Jesteśmy rozrzedzonym miastem. Musimy zdecydować, czy chcemy żyć bardziej ekologicznie i wtedy trzeba się zgodzić na nowych sąsiadów. To oznaczałoby zarówno wypełnienie restauracji, sal koncertowych jak i wyższe dochody z PIT-u, z czego żyje miasto. Doprowadziłoby to do większej witalności ulic, czego nam obecnie bardzo brakuje – powiedział Zbigniew Maćków, architekt, Maćków Pracownia Projektowa.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS