A A+ A++

W pierwszej rozmowie dostałem już lekcję, że rozmawiam nie z jakimś niepełnosprawnym, zdominowanym przez swoją słabość, ale z pełnokrwistym człowiekiem, wymagającym w rozmowie i rozumowaniu. A wszystko w otoczeniu życzliwości i sympatii, zainwestowanych przecież wobec mnie – nieznajomego. Mieliśmy sprawę biznesową, a więc szybko dowiedziałem się o jego dorobku. Piotr zbudował Fundację Integracja, najpierw wokół spektakularnych akcji, potem na bazie terenowych oddziałów, gdzie niepełnosprawni mieli narzędzia integracji ze społecznością. Głównie poprzez pracę.

Wielkie dzieło

Piotr zmienił moje myślenie o niepełnosprawności. Po pierwsze poprzez traktowanie ludzi z ułomnościami bez taryfy ulgowej. Tak jak sam chciał być traktowany. Pomógł mi wyznaczyć subtelną linię pomiędzy współczuciem a litością. Naszym nie zawsze poprawnie rozwiązywanym dylematem w bytowaniu z osobami z niepełnosprawnościami. Właśnie – po drugie – kiedyś mówiliśmy o nich jako „niepełnosprawnych”, jakby to determinowało ich tożsamość. A oni są przecież tacy sami jak my, mają tylko tę niepełnosprawność, która im towarzyszy, ale ich nie określa.

Głównym punktem jego szerokiej działalności była wielka Gala Integracji. Zawsze wypełniona jego kolegami na widowni, ale i celebrytami, którzy wspierali jego dzieło. To było święto tej grupy społecznej, gdy nagradzano co lepsze inicjatywy „obu światów”. Piotra znali wszyscy politycy, których zamiast pięknych deklaracji, Piotr angażował do realnych działań. Każdy chciał mieć z nim nie tylko zdjęcie, ale i wspólny projekt.

Po trzecie Piotr zaprzeczał stereotypom niepełnosprawności poprzez swoje życie. Ciężko, przynajmniej mnie, było schematy myślenia o życiu niepełnosprawnych skonfrontować z sybarytyzmem Piotra. No, możliwości nie miał wiele, ale był wyrafinowanym znawcą win i smakoszem. A ja go na pierwszym spotkaniu poczęstowałem… winem z Lidla. Pierwszy raz zobaczyłem tak zmarszczoną twarz. Ale widać był jakoś do mnie przekonany, bo nasza znajomość wytrzymała tę ciężką próbę.

Śledztwo po śmierci

Niestety w październiku 2018 roku Piotr miał zapaść i został nieskutecznie reanimowany przez pogotowie ratunkowe. Piotr zmarł, ale cała sprawa zaniedbań załogi i jej szefa ekipy z pogotowia zakończyła się śledztwem w sprawie zaniedbań w trakcie interwencji. Czyli wychodzi, że Piotra można było uratować. Jego pogrzeb był wręcz manifestacją wszystkich środowisk, które wyraźnie poczuły, że opuścił je ktoś ważny dla dzieła integracji.

Kiedyś rozmawiałem z Piotrem i mówił mi, że czuje się niezręcznie kiedy ludzie pochylają się nad nim, gdy siedzi na wózku i jest niżej od nich. Mówił mi, że i bez tego ich słyszy, a głupio mu było ciągle im o tym wspominać. Ja mu odpowiedziałem to, co od razu zauważyłem: „Piotrze oni się nad Tobą nie pochylają, oni się Tobie kłaniają”.

Dziś, po śmierci Piotra, jego żona – Ewa – kontynuuje jego dzieło. Dodatkowo powołano Fundusz Wieczysty jego imienia, który zbiera środki na stypendia. Szuka takich Piotrów wśród niepełnosprawnych, którzy chcą pomóc nie tylko takim jak oni, ale też tym „pełnosprawnym”. Takim, którzy nie zgadzają się na pozorny podział świata na MY i ONI. Dlatego namawiam do zrobienia mi w dniu moich sześćdziesiątych urodzin prezentu, który złożę na dłonie Jego inicjatywy i proszę o wsparcie jego Funduszu na poniższym linku. Będzie to dla mnie najpiękniejszy prezent, zwłaszcza, że obrócę go na wsparcie Jego, pośmiertnego, ale daj Boże, nie ostatniego Dzieła.

Jerzy Karwelis

Więcej wpisów na blogu Dziennik zarazy.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPorsche 911 GT3 – poświęcisz bardzo wiele, ale nie będziesz żałował
Następny artykułNajdziwniejszy zamach stanu