Wszystko zaczęło się od koni. Agnieszka Sito i Paweł Jasiński prowadzą firmę, działającą pod szyldem Lisowczycy, zajmują się organizacją rajdów konnych na całym świecie. Od kilku lat współpracują z kilkunastoosobową rodziną gruzińskich górali Buqvaidze z na północnym zboczu Wielkiego Kaukazu. Im konie towarzyszą od zawsze. To rodzina o pasterskich korzeniach, mieszkająca w tamtym regionie od pokoleń.
Tuszetia, rodzina Buqvaidze, fot. Zaza Nikolozishvili
Wrocławianie podkreślają, że po paru sezonach wspólnej pracy i przeróżnych przygodach Gruzini stali się nie tylko ich zaufanymi partnerami, ale bliskimi przyjaciółmi.
– Wyprawiamy się konno do kilkunastu krajów na świecie, pośród których Gruzja ma w naszych sercach specjalne miejsce. Kto w Gruzji był, ten zrozumie dlaczego. Nasza współpraca opiera się dzisiaj na przyjaźni, wzajemnym zaufaniu i bardzo serdecznych relacjach – mówi Paweł.
[embedded content]
Tuszetia 2019, autor: Mateusz Kochanowski
Gruzińscy górale w potrzebie
Zaprzyjaźnieni Buqvaidze znaleźli się w dramatycznej sytuacji finansowej z powodu pandemii koronawirusa i braku turystów. Paweł podkreśla, że w tym roku sezon turystyczny w Gruzji nie tyle się nie udał, co nie było go w ogóle.
Tuszetia 2020 r., fot. Lisowczycy
Statystyki mówią same za siebie: w roku 2019 do Gruzji przyjechało około 9,3 miliona turystów. W roku 2020 – ledwo kilka tysięcy. Sytuacja ekonomiczna Gruzji, w której 25-30 procent osób żyje z turystyki, stała się dramatyczna, co dotknęło także ich zaprzyjaźnioną rodzinę.
– Zrobiło się na tyle niedobrze, że w oczy zajrzała im perspektywa bankructwa, wyczerpały się oszczędności i pieniądze do życia – i to na krótko przed zimą. Na dodatek bank domagał się spłat rat kredytu wziętego na rozbudowę górskiego guesthouse’u w Omalo, gdzie żyją i goszczą turystów – wylicza Agnieszka i dodaje, że gruzińscy górale to ludzie twardzi i bardzo zaradni. – Są hardzi, honorowi i dumni, więc zwrócenie się do nas z prośbą o wsparcie to wyraz wielkiego zaufania, ale i dowód na to, że sytuacja jest poważna – podkreśla.
Tuszetia 2020 r., fot. Zaza Nikolozishvili
Sami w kryzysie, ale pomagają
Agnieszka i Paweł, pomimo że sami w tym roku z powodu pandemii koronawirusa i kryzysu w branży turystycznej liczą straty a nie zyski, wsparli Gruzinów finansowo i zorganizowali internetową zrzutkę.
Tuszetia 2020 r., fot. Zaza Nikolozishvili
– Zwróciliśmy się o wsparcie do naszych klientów i przyjaciół. Odpowiedzieli zarówno koniarze, jak i osoby z końmi w ogóle niezwiązane. Ludzie, którzy w Gruzji byli, ale również i tacy, którzy dopiero chcieliby tam pojechać. Gros wspierających stanowią Polacy, ale naszą zbiórkę zasiliły również środki od obcokrajowców – wylicza Paweł.
Tuszetia 2020 r., fot. Lisowczycy
Pomoc dla rodziny z Tuszetii wsparło już 120 osób i zebrano ponad 20 tysięcy złotych, które już trafiły do zaprzyjaźnionych górali. Jak podkreślają organizatorzy formalnie akcja na zrzutka.pl zakończyła się, ale pieniądze dla rodziny Buqvaidze nadal można tam wpłacać.
Inicjatywie wrocławian kibicuje Wojciech Wróbel, konsul honorowy Gruzji we Wrocławiu:
– Gruzję z roku na rok odwiedzało coraz więcej Polaków. Jeździliśmy tam chętnie, z niezwykłą gościnnością i otwartością też tam się spotykaliśmy. Dla społeczności gruzińskiej obecna sytuacja jest niezwykle trudna. Dlatego wspieramy takie działania i zachęcamy do tego, aby po otwarciu granic pomyśleć o podróży do Gruzji – podkreśla konsul Gruzji.
Tuszetia 2020 r., fot. Lisowczycy
Planują kolejne wyprawy
Lisowczycy z Wrocławia rajdy konne zaczęli organizować w 2005 r. i wtedy był to Zbrucz na Ukrainie. W 2012 r. pojawili się w Gruzji, w górach Kaukazu.
Tuszetia 2020 r., fot. Lisowczycy
Dwa lata później były piaski Sahary i wybrzeże Atlantyku w Maroko. Teraz są w 16 krajach na całym świecie, od Peru po Chiny. Planują kolejne wyprawy.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS