Kaskader filmowy i kaskader filmowy koordynator. Jeden z nielicznych zawodowców posiadający państwowe uprawnienia. Pracował przy ponad czterystu produkcjach filmowych, w tym m.in. przy filmach „Psy”, „Sara”, „Kingsajz”, „Pianista”, „Pokłosie”, „Obława”, „Pan Tadeusz”, „Wiedźmin”. Członek Polskiej Akademii Filmowej i World Stunt Academy. Wykładowca w Warszawskiej Szkole Filmowej oraz Wyższej Szkole Handlu i Prawa im. R. Łazarskiego. Prowadził prelekcje w ramach Spring Open czy Film Visage.
Zgadza się! Wracając do wątku marzeń: podobnie jak w przypadku sportowców, jeśli nie masz celu, to nie będziesz się rozwijał. Stale chcemy iść do przodu. Film to jednak dzieło zbiorowe. Spełnienie moich marzeń jest też w gestii scenarzystów, reżyserów, operatorów i scenografów. Wspólnie modyfikujemy pomysły, by wyszły bardziej widowiskowo, spektakularnie czy dramatycznie.
Każdy scenariusz można opowiedzieć na wiele sposobów.
Dlatego przy każdej poważniejszej produkcji fabularnej koordynator scen kaskaderskich ściśle współpracuje z reżyserem i operatorem. Można powiedzieć, że jest współtwórcą niektórych scen, dlatego też na zachodzie koordynator kaskaderów tytułowany jest jako „action director”.
Zdarzało się, że reżyser miał ułożoną scenę kaskaderską w swojej głowie i nie chciał iść na ustępstwa?
Reżyser ma wizję tego, co chce osiągnąć. Kaskader koordynator tworzy konkretną scenę – stanowi ona zazwyczaj kombinację choreografii, aktorstwa, ustawienia kamer, często efektów specjalnych czy ewolucji wspomaganych podwieszeniami, linami, instalacjami z użyciem dźwigów, podnośników, ramp itd. W dzisiejszych czasach w zasadzie nie ma rzeczy niemożliwych do wykonania. Niemożliwe staje się wtedy, kiedy nie ma na to środków, a w konsekwencji czasu na przygotowanie i odpowiedni trening. Muszę przyznać z przykrością, że w Polsce rzadko możemy się przygotować tak, jakbyśmy chcieli. Przyczyną jest wspomniany brak pieniędzy na tzw. efekty. Co z tego, że kilka miesięcy wcześniej ustalimy z reżyserem plan działania, skoro nie będziemy mieć dostępu do aktorów, miejsc nagrań, samochodów czy sprzętu? W większości produkcji nie mamy wielkiego komfortu pracy. Kiedy zaczynałem pracę kaskadera, próby były wkalkulowane w budżet filmu. Dziś praktycznie żaden kierownik produkcji czy producent o tym nie pamięta. Nie mówiąc już o oswojeniach.
Oswojeniach?
Kiedyś przed zdjęciami, ale już w lokacji, na próbach spotykali się aktorzy, kaskaderzy, statyści, zwierzęta. Wspólnie ćwiczyliśmy sceny, a przy okazji „oswajaliśmy się” z obiektem zdjęciowym. Dzisiaj się o tym w ogóle nie myśli. Zakłada się, że wszyscy się zjadą i zaczną robić film. To tak nie działa. Weźmy na przykład scenę batalistyczną: zbieramy konie z całego kraju. To nie jest tak, że jedna stajnia zabezpieczy nam trzysta sztuk. Poza tym mamy różne rasy koni, różne charaktery. Przykładem takiego filmu, przy którym pracowałem była „1920 Bitwa warszawska” w reżyserii Jerzego Hoffmana, gdzie w dwóch scenach brało udział ponad trzysta koni. Wszystko trzeba było idealnie zgrać pod względem logistyki. Jeśli reżyser i główna ekipa przeprowadzają próby, to lepiej przygotują się do zdjęć, bo każdy wie, czego się spodziewać.
Czy zauważył pan jeszcze jakieś zmiany na przestrzeni lat w stosunku do produkcji filmowej?
Jest coraz mniej profesjonalistów. Przybywa za to osób, które „ogarniają”. W mojej działce to np. ludzie, którzy „kaskaderują” na różnych pokazach czy nawet tylko hobbystycznie i wydaje im się, że to podobnie działa w świecie filmu.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS