– Podobnie jak mieszkańcy Warszawy, ja także oczekuję wprowadzenia uchwały krajobrazowej – zapewnił we wtorek wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł (PiS). Naprawdę? Jak mówi biblijne przysłowie: „po owocach ich poznacie”. A owocem decyzji wojewody jest wydłużenie chaosu przestrzennego w Warszawie na wiele miesięcy.
Chybione strzały wojewody Radziwiłła
Szybciutko przypomnijmy, o czym mowa: na początku ub.r. Rada Warszawy przyjęła uchwałę krajobrazową (51 radnych było za, nikt nie był przeciw, trójka radnych PiS się wstrzymała). Uchwała wprowadzała reguły m.in. ilości i formatu nośników reklamowych; ustanawiała też słone kary – nawet kilka tysięcy złotych dziennie – za reklamy sprzeczne z regulacjami.
Uchwała nie weszła jednak w życie, bo uchylił ją w trybie nadzorczym wojewoda. Wytoczył przeciwko niej ciężkie działa, twierdząc, że aż na dziesięć sposobów jest sprzeczna z przepisami.
Ratusz odwołał się do wojewódzkiego sądu administracyjnego. Sąd odrzucił osiem merytorycznych zarzutów wojewody. Podtrzymał tylko dwa: drobiazg dotyczący tablic urzędowych oraz wytknięcie błędu formalnego w procedurze przyjęcia uchwały – zabrakło jednych, finalnych konsultacji po poprawieniu jej treści. Ten drugi błąd sąd uznał za decydujący i podtrzymał decyzję o uchyleniu uchwały.
Wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł (PiS) Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta
Radziwiłł zaskarżył korzystny dla siebie (!) wyrok ws. uchwały krajobrazowej
Wyrok WSA zapadł siedem miesięcy po skardze wojewody. Urzędnicy Rafała Trzaskowskiego uznali, że szkoda już tracić czas na odwołania do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Postanowili poprawić paragraf dotyczący tablic urzędowych i uchwalić uchwałę jeszcze raz. W ten sposób za kilka miesięcy mogłaby już wejść w życie.
Wojewoda Radziwiłł jednak zainterweniował jeszcze raz. Zaskarżył korzystny dla siebie (!) wyrok pierwszej instancji do NSA. Upiera się przy swoich zarzutach odrzuconych przez WSA, przekonuje, że sąd był zbyt łagodny i nie dostrzegł, że stołeczny samorząd przekroczył swoje kompetencje, zbyt surowo ograniczając reklamy.
W notatce rozesłanej we wtorek do dziennikarzy Konstanty Radziwiłł uderzył w katastroficzne tony: przekonywał na przykład, że zapisy dotyczące tablic informacyjnych przy inwestycjach publicznych „mogą uniemożliwiać wywiązanie się z obowiązku informacyjnego”, a przez to „może to stanowić zagrożenie zwrotu środków z Unii Europejskiej”.
To bzdura. Uchwała krajobrazowa nie zakazywała ustawiania tablic informacyjnych, określała tylko, że mają być nie większe niż 6 m kw. Gdyby były przepisy, które nakazywałyby, że tablice muszą być większe, pewnie dostrzegłby to WSA.
Przez Radziwiłła na nową uchwałę krajobrazową będziemy czekać miesiącami albo i latami
Skarga wojewody do NSA zamraża przestrzenny chaos na długie miesiące. Z nową uchwałą krajobrazową trzeba czekać na wyrok NSA – kto wie, być może rok albo i dłużej, bo takie jest tempo rozpatrywania spraw. Rozpoczęcie choćby procedury konsultacji uchwały w czasie oczekiwania na wyrok to hazard, NSA czasami przecież obala rozstrzygnięcia sądów wojewódzkich. Więc aż do rozpatrzenia sprawy przez Naczelny Sąd Administracyjny będziemy tkwić w marazmie reklamowego chaosu. Miesiącami, może latami.
Taki jest owoc decyzji wojewody Radziwiłła, który stroi się w szaty zwolennika regulacji przestrzeni publicznej.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS