A A+ A++

Serial Wikingowie oficjalnie się zakończył. Na początku bieżącego roku na Netfliksie pojawiły się ostatnie odcinki popularnego serialu, który został – trudno mi to napisać, ale muszę – zarżnięty dziwnymi, niezrozumiałymi decyzjami i dziurami w scenariuszu. Jeśli jesteście ciekawi mojej opinii o szóstym sezonie wyżej wspomnianej produkcji, zapraszam do lektury.


Opinia jest przepełniona spoilerami, więc jeśli szósty sezon Wikingów jest jeszcze przed Tobą – zalecam wrócić tutaj po obejrzeniu najnowszych odcinków przygód synów Ragnara. Jeśli interesuje Was opinia niespoilerowa, zachęcam do zerknięcia do recenzji Jędrzeja.


Bez owijania w bawełnę, do Wikingowie 6B (tak będę nazywał drugą część szóstego sezonu Wikingów) podchodziłem z pozytywnym nastawieniem. W końcu to finał, więc scenarzyści, a raczej scenarzysta, bo za dialogi i zwroty akcji odpowiadał Michael Hirst, powinni niejednokrotnie zaskoczyć widza ciekawymi rozwiązaniami, nie martwiąc się, jak wykorzystają, tudzież jakie piętno odciśnie ta, a nie inna sytuacja. I poniekąd tak było, bo śmierci w serialu było aż nadto. 

“You can’t kill him”

Na pierwszy ogień poszedł najstarszy syn Ragnara, Bjorn, choć to nie powinno nikogo zdziwić po zakończeniu pierwszej części szóstego sezonu. Wojownik został ranny na polu bitwy – sojusznicy przenieśli go do Kattegat, jego domu, a jego stan tylko się pogarszał. Jak to wiking, Bjorn nie mógł umrzeć w pościelonym łóżeczku przykryty kołderką, więc poprosił swoją żonę (tę, która prawdziwie go kochała), aby spełniła jego ostatnią prośbę.

Piszę ten fragment mając załączoną w drugiej karcie piosenkę Einara Selvika – mowa tutaj o Snake Pit Poetry, która towarzyszyła ostatnim chwilom Bjorna prowadzącego swoich wojów do boju przeciw Rusom. Syn Lagerthy miał wiele słabych momentów, ale muszę przyznać, że moment, w którym podnosi miecz do góry zrobił na mnie ogromne wrażenie, które z pewnością podbudował wyżej wspomniany utwór. Zresztą, przez całą drugą połowę szóstego sezonu soundtrack był miodem dla uszu. 

Zabijamy!

Będąc już przy temacie śmierci bohaterów, scenarzysta postanowił pozbyć się także Ericka (skogarmaora, który został wygnany za handlowanie niewolnikami) – nie pamiętam żadnej sceny z nim związanej, no może oprócz tej, w której stracił wzrok przez czary Ingrid, co tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że był on jedynie zbędnym kołem u wozu. Ba, cały wątek Kattegat był bardzo dziwny w 6B, przez pierwsze pięć odcinków mieszkańcy zastanawiali się, kto zostanie królową, potem przyszedł Harald, zagarnął wszystko dla siebie, po czym opuścił miasteczko oddając je w ręce Ingrid. I na tym wątek rodzinnego domu Ragnara został zakończony, co jest dla mnie nie do przyjęcia. 

Skoro wspomniałem już o bracie Halfdana, jego postać w szóstym sezonie woła o pomstę do nieba – jedyne, co podobało mi się w nim w 6B to to, iż uzmysłowił sobie, że bycie królem wcale nie jest takie przyjemne, szczególnie dla kogoś, kto nie potrafi usiedzieć nawet kilkunastu minut na pupie. Jego śmierć to także kpina, ni stąd ni zowąd za jego plecami pojawił się saski dowódca (a przecież w tamtym kierunku, z którego wyszedł oponent, Harald skierował swój wzrok parę sekund wcześniej), który wbił mu nóż w plecy. 

Rozumiem, że Ivar nie przepadał za Haraldem i chciał zrzucić go z tronu, aby objąć koronę, więc poszukiwania swojego “kolegi” nie wchodziły w grę w jego przypadku, ale czy naprawdę nikt z kilkudziesięciu tysięcy żołnierzy nie zainteresował się, gdzie jest jego król? Dlaczego każdy z żądnych krwi wojowników opuścił pole bitwy nie martwiąc się, gdzie jest ich dowódca? Ten fragment serialu mocno mnie rozbawił i lekko zniesmaczył tuż przed samiutkim finałem.

Nawet Ivar zanudza

No właśnie, Ivar… raczej każdy z Was zgodzi się ze mną, że po śmierci Ragnara to właśnie jego najmłodszy syn jako tako ciągnął ten serial swoimi sprytnymi zagrywkami – sądziłem, że i podobnie będzie w przypadku 6B, ale niestety się przeliczyłem. Po odejściu z Rusi kochanek Katii się zagubił, nie tryskało z niego życiem, a co gorsza, nie wiedział, co chce od życia. Odnoszę dziwne wrażenie, że miał on najbardziej drętwe dialogi ze wszystkich głównych bohaterów.

Ivar zawsze chciał, aby zapamiętano go jako świetnego wojownika, który wiele uczynił – niekoniecznie dla swoich bliskich. I o ile coś działał w tym temacie w czwartym i piątym sezonie, tak w 6B już nie. Poniekąd dobiły go (a przecież powinno podnieść na duchu) wspominki z ojcem w roli głównej, który “zachęcał go” do zrobienia czegoś, po czym zapamięta go każdy wiking.

No i co zrobił? Wyszedł na pole bitwy będąc kaleką, pożegnał się z bratem oszukując przy tym przeznaczenie i zginął od jakiegoś pachołka, który pojawił się w jedynie jednej scenie. Moje pytanie brzmi następująco: po co to zrobił? Być może czegoś nie zrozumiałem, ale widząc komentarze innych fanów serialu – nie jestem sam.

Hvitserk i Ubbe zaliczyli niewielką poprawę

Hvitserk dalej jest nijaką postacią, ale przynajmniej nie zanudza już aż tak, jak w poprzednich odcinkach produkcji, kiedy to uzależnił się od środków odurzających. Ciągle towarzyszy Ivarowi, jest jego cieniem i też odnoszę dziwne wrażenie, że śmierć jego młodszego brata była spowodowana jedyne tym, aby zabójca Lagerthy mógł przyjąć chrzest i poniekąd upodobnić się do ojca. Zresztą, jego wygląd w ostatniej scence, gdy jest już chrześcijaninem, bardzo mocno przypomina starego Ragnara.

Na sam koniec zostawiłem wątek Ubbego, bo to właśnie on zasługuje na największe wyróżnienie. Nie dlatego, że na końcu swej podróży odnalazł Flokiego, a dlatego, iż spełnił największe marzenie swojego ojca. Dotarcie do “Złotej Wyspy” zajęło mu sporo czasu, a jedyne, co mnie rozbawiło, to fakt, iż Torvi jest – jakkolwiek to zabrzmi – maszynką do robienia dzieci. Każde z nich umarło, jedne w bardziej realny sposób, a drugie już niekoniecznie, bo twórcy mogli pozbyć się Asy lepiej, aniżeli wyrzucić ją przez burtę i sprawić, że jej matka zapomni o niej po dwóch/trzech dialogach z Ubbe. 

Niedokończone wątki

Ostatnia rzecz, która mnie bardzo boli, to niedokończone wątki. O Kattegat już wspomniałem, ale chcę jeszcze co nieco napisać o Rusi i Grenlandii – szczególnie o tej pierwszej, bowiem ona miała zdecydowanie większy potencjał na rozwinięcie.

Twórcy na sam koniec zapomnieli chyba – nawet już nie będę mówił wyjaśnić, a raczej – zdradzić, co stało się z Katią i dzieckiem Ivara, jak radzi sobie książę Igor, jak potoczyło się życie Dirowi. Po 15. odcinku Michael Hirst postanowił odciąć nas od wschodnich sąsiadów i sprawić, że Rusów tak naprawdę w ogóle nie ma. 

Zapomniano także o Kjetillu, bowiem po opuszczeniu Grenlandii przez Ubbego nikt nawet o nim nie wspomina. Jak poradził sobie z brakiem wody i żywności, czy ziemia koniec końców nadawała się do uprawy? Tego zdecydowanie zabrakło w 6B.

Mocny średniak

Podsumowując – synowie Ragnara spełnili marzenie ojca. Bjorn został wojownikiem, o którym wikingowie będą śpiewać jeszcze przez minimum kilkadziesiąt lat, Ubbe został odkrywcą, Hvitserk przyjął chrzest i został chrześcijaninem, a Ivar został świetnym strategiem potrafiącym przechytrzyć wroga w każdej sytuacji. Niestety, ale druga część szóstego sezonu jakością nie grzeszy, pozostawiła wiele niewiadomych, ma wiele dziur w scenariuszu, a jedynym wątkiem, który zasługuje na pochwałę jest ten, w którym główną rolę odgrywa Ubbe.

Mimo wszystko, na spin-offa Vikings: Valhalla czekam z niecierpliwością – mam nadzieję, że zaoferuje on wyższą jakość, aniżeli najnowsze odcinki z tytułowych Wikingów.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułZmierzamy do “katastrofalnego wzrostu temperatury”? Rok 2020 jednym z najcieplejszych w historii
Następny artykułZły czas dla bezdomnych