Kardynał Kazimierz Nycz zaskoczył w środę na antenie Polsat News, gdy powiedział, że Kościół “nie będzie wtrącał się” w pracę posłów i senatorów nad projektem ustawy o związkach partnerskich. – Najwyżej wyrazi swoją opinię – zastrzegł metropolita warszawski.
Jeszcze bardziej zdumiał, gdy stwierdził, że powinno się umożliwić Polkom i Polakom zawieranie związków partnerskich. Od razu jednak zaznaczył, że nie można porównywać “związku małżeńskiego, nierozerwalnego, zwłaszcza sakramentalnego, z każdym innym jego rodzajem”.
Zadowolenia słowami hierarchy nie kryła ministra ds. równości Katarzyna Kotula. – Chyba pierwszy raz w życiu zgadzam się z kardynałem Kazimierzem Nyczem – wyznała w TOK FM autorka projektu ustawy o związkach partnerskich. Zapisano w nim, że mogą je zawierać w urzędzie stanu cywilnego dwie pełnoletnie osoby, bez względu na płeć. Każda z nich może przejąć nazwisko partnera i zyskać prawo do decyzji o pochówku, dziedziczenia, dostępu do informacji medycznej, a także możliwość wspólnego rozliczania się.
– Coś drgnęło w Kościele? – pytam Sylwię Kołodziejską i Iwonę Migalską po wspólnym obejrzeniu wywiadu z kardynałem Nyczem. Obie od 11 lat żyją w nieformalnym związku. W dorosłym życiu są dla siebie pierwszymi partnerkami.
Kardynał “owija pięść w białą rękawiczkę” i uderza. “To odruch”
Sylwia, która jak diabeł święconej wody bała się oglądać rozmowy z kościelnym hierarchą, teraz głęboko wzdycha. – Spodziewałam się, że pan kardynał mnie uderzy i tak zrobił. Co z tego, że mimowolnie, delikatnie, w białych rękawiczkach. Faceci Kościoła tak mają, że nawet gdy wystawiają dłoń, by cię pogładzić po policzku, to nagle następuje jakiś tik i gładzenie zamienia się w uderzenie. To jest odruch. Po tylu latach bicia muszą chyba przejść długi detoks i terapię. Właśnie dlatego, jeszcze w szkole średniej zerwałam z Kościołem, żeby tego detoksu nie ćwiczyli na moim policzku – mówi 31-latka.
– Przy których słowach Nycza poczułaś się uderzona? – pytam, a Sylwia każe mi cofnąć nagranie do momentu, w którym kardynał przyznaje, że odczytał “znak dzisiejszych czasów”.
Metropolita warszawski mówi: “Ludzie nie chcą wiązać się ze sobą nie tylko – nie daj Boże – na całe życie, ale także na dłuższy okres czasu” (…) Jest przesunięcie od racjonalności do emocjonalności i w kierunku tymczasowości. Wszystko jest szybko, wszystko ma być nagle, niespodziewanie, wszystko przesuwa się jak w tym przysłowiowym TikToku”.
– Miło, że pan kardynał odkrył TikToka, a na nim “dzisiejsze czasy”. Ale po cholerę przesuwa mnie “od racjonalności do emocjonalności”? To typowe dla facetów, którzy owijają pięść w białą rękawiczkę. Nie uderzają twardo, że jesteś idiotką, tylko miękko, że jesteś emocjonalna. Wydźwięk jest ten sam: bredzisz, ja wiem lepiej – odpowiada Kołodziejska.
Kardynał “rzucił ochłap”. “Ludzki pan zawsze w cenie”
Iwona Migalska wsłuchuje się w kolejne słowa kardynała Nycza i wywraca oczami. Hierarcha stwierdza: “Jeżeli jest krąg ludzi, dla których nawet tzw. kontrakt cywilny w urzędzie stanu cywilnego to za dużo, chcieliby związku łatwiej zawieralnego i rozwiązywalnego, to jakaś tolerancja wobec takich poglądów musi być ze strony wierzących i Kościoła”.
– Ciekawe, najpierw przez lata Kościół zakazywał związków nieheteronormatywnych, szczuł na osoby w nich żyjące i nazywał je np. “tęczową zarazą”. A teraz, gdy ludzie masowo się od niego odwracają, łaskawie przyznaje, że trzeba te związki “jakoś tolerować”. Nycz rzucił ochłap, bo myśli, że żyje w czasach, w których ludzki pan zawsze jest w cenie – komentuje 29-latka.
– Czyli według ciebie w Kościele nic nie drgnęło? – upewniam się.
– Cały zalany jest betonem, więc nic tam drgnąć nie ma prawa. Wierni gaszą światło w Kościele, bo ten nic nie rozumie z “dzisiejszych czasów”, a jego kardynał idzie do telewizji, żeby pokazać, że… dalej nic nie kuma. Potem pewnie wychodzi ze studia przekonany, że wyszedł na postępowego i ugodowego. Może nawet z duszą na ramieniu, bo zaraz jego kumple z episkopatu go skrytykują, że przesadził. To jest komedia… – dopowiada Iwona.
Muszę jednak na chwilę przerwać naszą rozmowę, bo widzę na ekranie komputera, że w jej trakcie Kazimierz Nycz znów zaskoczył, a właściwie zrobił to jego rzecznik.
Kardynał Nycz się wycofuje. “Traktuje związki partnerskie jak g..no”
Ksiądz Przemysław Śliwiński dokonał kolejnego zwrotu akcji wydając oświadczenie. Stwierdza w nim, że wypowiedź jego szefa Kazimierza Nycza “nie może być w żaden sposób interpretowana jako wyraz poparcia dla jakiegokolwiek projektu ustawy o tzw. ‘związkach partnerskich’ ani też rozumiana jako przychylne stanowisko Kościoła w tej sprawie”.
– Naprawdę? Pokaż to – nie dowierza Iwona, która chwilę wcześniej powiedziała, że ktoś zaraz zwróci kardynałowi uwagę, bo przesadził. – Niesamowite! Najpierw rzucił ochłap, a potem stwierdził, że to jednak za dużo. Bo czy wcześniej nie mówił jasno, że trzeba pozwolić ludziom na związki partnerskie? – zastanawia się na głos.
Potwierdzam. Nycz dopytany w wywiadzie, czy powinno się ułatwić ludziom zawieranie związków partnerskich, doprecyzował: “Umożliwić, może nie ułatwić”.
Teraz – piórem swojego rzecznika – ogłasza: “Wybór ‘związku partnerskiego’ jako formy życia dla katolików pozostaje moralnie niedopuszczalny – jest grzechem (…) Tzw. związki partnerskie, bez względu na to, czy zyskają pewne umocowanie w prawie państwowym, czy też nie, z punktu widzenia Kościoła pozostają sytuacją nieuregulowaną i jako wybór formy życia są błędem moralnym (…) Wierni świeccy, których zadaniem jest m. in. udział w życiu politycznym i tworzenie prawa, mając świadomość jasnego stanowiska Kościoła dotyczącego tzw. związków partnerskich, powinni dążyć do wypracowania możliwie jak najlepszego prawodawstwa w tej sprawie”.
– Czyli najpierw zapowiedział, że Kościół nie będzie wtrącał się w związki partnerskie, bo ludziom w nim żyjącym należy się “jakaś tolerancja”. A teraz nie tylko się wtrąca, ale jeszcze naciska na polityków-katolików, czyli Kosiniaków-Kamyszów. Przypomina im, że Iwona i ja żyjemy w “grzechu”, że to “niedopuszczalne” i “błąd moralny”. Przecież wprost im mówi, jak mają głosować! – podkreśla Sylwia.
Moja rozmówczyni wspomniała o Władysławie Kosiniaku-Kamyszu, bo to jego partia PSL – jako jedyna w koalicji rządowej – sprzeciwia się projektowi ustawy o związkach partnerskich. Ministra ds. równości Katarzyna Kotula próbowała zdobyć przychylność ludowców, wykreślając z projektu możliwość przysposobienia dziecka partnera, a nawet zorganizowania uroczystej ceremonii w urzędzie stanu cywilnego. Jednak dla polityków PSL to dalej zbyt wiele. Nie chcą, by pary zawierały takie związki w urzędzie, tylko u notariusza. Ani by partnerzy mogli nosić wspólne nazwisko. Ludowcy zapowiadają swój projekt ustawy o statusie osoby najbliższej.
– A zauważyłaś, jak rzecznik Nycza dystansuje się od sformułowania “związki partnerskie”? Dał je w cudzysłowie i jeszcze poprzedzili określeniem “tak zwane”. Czyli w kurii traktują je jak g..no, które ktoś im podrzucił na wycieraczkę. Trzeba nie tylko wrzucić je do worka, ale jeszcze jego ucho chwycić patykiem. Tak to śmierdzi – łapie się za głowę Iwona.
“Manipulacje” kardynała Nycza. “Typ kładzie rękę na moim związku”
Mimo oburzenia Sylwia Kołodziejska odnosi się do wcześniejszych słów kardynała. Nycz w nich zalicza ją do “kręgu ludzi, dla których nawet tzw. kontrakt cywilny w urzędzie stanu cywilnego to za dużo”, dlatego “chcieliby związku łatwiej zawieralnego i rozwiązywalnego”. – Brzmi to, jakbyśmy dostali już tyle praw, że teraz wybrzydzamy. To idiotyzm wygłoszony z zatroskaną miną. Czyli taki, po którym najdłużej trzeba się wstydzić – wzdycha moja rozmówczyni.
Przypomina, że w polskich urzędach pary homoseksualne nie mogą zawierać małżeństw – czy, jak chce kardynał: kontraktów – ani nie mają żadnych praw z tego wynikających. – Nawet gdybym chciała, nie mam w czym wybrzydzać. “Łatwiej zawieralne i rozwiązywalne” związki to bieda-propozycja ministry Kotuli, która pojawiła się tylko dlatego, że Kościół i idący za nim politycy od zawsze zabraniali nam poważnych form związków w urzędach. Teraz nawet do tych bieda-związków nie chcą nas dopuścić. Nycz nas wyśmiewa, sugerując, że nie umiemy być ze sobą na poważnie. Że chcemy łatwo się rozstawać i skakać z kwiatka na kwiatek. Większej manipulacji nie widziałam – tłumaczy.
– Żyję z Sylwią od 11 lat i chciałabym z nią pozostać do śmierci. Najlepiej w małżeństwie, bo ono w świeckim państwie nie powinno być zarezerwowane tylko dla wierzących. To Nycz i jego koledzy w sutannach je zawłaszczyli. Dlaczego typ kładzie rękę na moim związku i dyktuje mi, jak mam żyć z partnerką? – denerwuje się Iwona Migalska.
“Małżeństwo jest kościółkowe. Zabija sex appeal związku”
– Może to o nas Nyczowi chodziło? – zastanawia się Łukasz Brzeziński, któremu też pokazuję wywiad z metropolitą warszawskim. Dorzucam również późniejsze oświadczenie jego rzecznika, żeby był komplet. Łukasz analizuje je z partnerką Sylwią, z którą jest od sześciu lat.
– Ale jak to, o nas? To Kościół dalej mówi o życiu bez ślubu “grzech” i “moralnie niedopuszczalne”? Nie, chyba jednak Nycz chciał uderzyć w osoby LGBT – przekonuje Sylwia.
– Widać, że dawno na mszy nie byłaś. Ja niby też, ale przecież ktoś tam jeszcze chodzi, potem to wycieka do mediów i czytam, co mówią księża. Dziwne tylko, że Nycz nazywa nas “kręgiem ludzi”. Chyba całkiem nas dużo jak na krąg – dziwi się Łukasz.
To prawda. Z ostatniego Spisu Powszechnego, który został przeprowadzony w 2021 roku, wynika, że w Polsce było 553 tys. związków nieformalnych, czyli prawie dwa razy więcej niż w poprzednim spisie z 2011 roku. Co druga nieformalna para stanowi rodzinę z dziećmi. Także dla nich jest zaprojektowana ustawa o związkach partnerskich.
– Gdyby została przegłosowana, to pójdziemy do notariusza i zrobimy związek partnerski? – pyta Łukasz, a Sylwia bez wahania potwierdza skinieniem głowy.
– Dlaczego nie weźmiecie ślubu w urzędzie? – dociekam.
– Nie chcę nikogo urazić, po prostu powiem za siebie: małżeństwo kojarzy mi się z drętwotą, rutyną i katolicyzmem. Wiem, że można wziąć ślub cywilny i księżom nic do tego, ale już samo słowo jest trochę kościółkowe. Zabija sex appeal związku. Miłości nie gwarantuje, od zdrady nie chroni, a chyba wykańcza dyskusje o tym, jak codziennie starać się o siebie – odpowiada Łukasz.
– Ceremonie ślubne mnie nie kręcą. Nie chcę się też bawić w konwenanse. To już nie te czasy, kiedy dopiero małżeństwo robiło z kobiety pełnego człowieka. Chcę tylko kilku udogodnień, które może mi dać za jednym zamachem związek partnerski: prawo do informacji medycznej, wspólnego rozliczania się, a potem dziedziczenia itd. – dodaje Sylwia.
– Czyli rację ma kardynał Nycz, gdy mówi, że chcielibyście “związku łatwiej zawieralnego i rozwiązywalnego” i że wszystko przesuwa się w “kierunku tymczasowości”? – pytam.
– Gdyby miał rację, to nie brałabym z Łukaszem kredytu hipotecznego. Wymiksowanie się z niego to pewnie tyle samo zachodu co załatwienie rozwodu. Dlatego tu nie chodzi o żadną tymczasowość. Zresztą przecież i tak jedna trzecia małżeństw się rozwodzi. Więc co to za gwarancja stałości? Niech kardynał nie będzie śmieszny i nie wypowiada się na temat związków, bo sam o nich nic nie wie. Jeszcze bardziej absurdalne jest to, że zawsze jakiś PSL słucha się takich kościelnych “autorytetów”. Moim zdaniem zatopią związki partnerskie – podsumowuje moja rozmówczyni.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS