Większość kibiców liczyła na duże widowisko z uwagi na stawkę oraz klasę obu drużyn, ale rzeczywistość jest trochę inna, gdyż zarówno FC Barcelona, jak i Real Madryt, są obecnie pod formą, co pokazały spotkania półfinałowe. Obie ekipy długo męczyły się ze swoimi rywalami, a losy awansu do finału Superpucharu Hiszpanii rozstrzygnęły się dopiero w rzutach karnych. Mecz o trofeum nie porwał widzów i przyniósł mniej emocji, gdyż zwycięzca był znany już po ponad godzinie gry.
Real stłamszony. Bez werwy
Pierwsze minuty finałowego El Clasico były bardzo zamknięte. Obie drużyny chciały przejąć kontrolę nad meczem, przez co sporo akcji nawet nie dochodziło do pola karnego rywala. Defensywę przeciwnika pierwsza zaczęła próbować sforsować Barcelona. Głównie za sprawą Roberta Lewandowskiego, który najpierw niecelnie uderzył głową, ale kilka chwil później był bliski zdobycia pierwszej bramki. Po dobrej akcji i podaniu Pedriego oddał strzał z 20 metrów. Thibaut Courtois, golkiper Realu, sparował piłkę na słupek. Dobitka Alejandro Balde była już mocno niecelna.
To był sygnał dla podopiecznych Xaviego, którzy sprawiali lepsze wrażenie w pierwszym kwadransie. “Królewscy” nie potrafili początkowo odnaleźć swojego rytmu, ale ich klasa mogła dać o sobie znać w 18. minucie. Po akcji trochę z niczego, Mendy’ego dośrodkowaniem znalazł w polu karnym Benzemę, ale Francuz zmarnował tę świetną sytuację i spudłował strzałem głową.
To jednak były jedynie momenty ożywienia tego spotkania, gdyż następne minuty nie przyniosły nam kolejny sytuacji. W poczynaniach obu drużyn sporo było niedokładności, tempo rozgrywania akcji również nie było najwyższe. Kibice mogli narzekać na poziom widowiska.
Istotnym momentem pierwszej połowy była 33. minuta, w której FC Barcelona wyszła na prowadzenie. I jeśli ktoś na to prowadzenie zasłużył, to prędzej byli to Katalończycy. Świetnym pressingiem na połowie rywala popisał się Busquets, który odebrał piłkę. Trafiła ona do Roberta Lewandowskiego, który znalazł wolnego Gaviego w polu karnym “Królewskich”. Młody Hiszpan pewnym strzałem pokonał Thibaut Courtois. To był sygnał dla Realu, że pora się obudzić. Ich środek pola był całkowicie zdominowany.
Jeśli pierwszy gol był budzikiem, to tuż przed przerwą przyszedł prawdziwy “alarm”. Frenkie de Jong świetnie wypuścił Gaviego, który odwdzięczył się Robertowi Lewandowskiego za asystę przy swoim trafieniu i wyłożył Polakowi piłkę do pustej bramki. 34-latek zdobył swoją pierwszą bramkę w El Clasico. Zawodnicy Barcy mogli schodzić na przerwę w doskonałych nastrojach, a Carlo Ancelotti, szkoleniowiec Realu Madryt, miał o czym myśleć. Mistrzowie Hiszpanii w pierwszych trzech kwadransach oddali raptem jeden strzał na bramkę Marca Andre ter Stegena.
Nokautujący cios Pedriego. Xavi i Lewandowski z pierwszym trofeum
Otwarcie drugiej połowy nie zapowiadało na zmianę scenariusza tego pojedynku. Ba, mimo reakcji Carlo Ancelottiego i wpuszczenie Rodrygo, to Barcelona była bliżej podwyższenia prowadzenia. Podopieczni Xaviego już w pierwszym kwadransie po przerwie mogli zamknąć to spotkanie, ale nie wykorzystali swoich szans.
Udało się to trochę później, w 69. minucie, w której Pedri umieścił piłkę w siatce. Drugą asystę dołożył Gavi, który wcześniej odebrał futbolówkę, a potem, po otrzymaniu podania od Roberta Lewandowskiego, wyłożył ją do pustej bramki swojemu koledze. “To jest recital tego zawodnika” – mówił komentator tego pojedynku w “Eleven Sports” Sebastian Chabiniak.
To było nokautujące uderzenie, po którym “Królewscy” się nie podnieśli. Można powiedzieć, że ich dyspozycja bardzo rozczarowała, ale z drugiej strony w żadnym meczu w tym roku nie byli oni w optymalnej formie. Gola na otarcie łez w samej końcówce zdobył Karim Benzema.
Można uznać, że 3:1 to był najmniejszy wymiar kary i Robert Lewandowski mógł świętować swoje pierwsze trofeum w barwach FC Barcelony. To również pierwsze dla Xaviego Hernandeza w roli trenera klubu z Camp Nou.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS