A A+ A++

Cztery bezpośrednie czerwone kartki pokazane do 23. minuty, piąta później, nerwy, sześć zmarnowanych rzutów karnych gospodarzy, wielka pogoń kielczan i niesamowite emocje – tak wyglądała kolejna “święta wojna” między Orlenem Wisłą Płock i Łomżą Vive Kielce. Fenomenalna bitwa, której stawką było mistrzostwo Polski. Lepiej ze starcia wyszli obrońcy tytułu z Kielc – remis 20-20 dał im 19. w historii mistrzostwo Polski!

Potyczka Płocka z Kielcami rozpoczęła się na dobrą sprawę już znacznie wcześniej – kilka tygodni temu. Liderzy Superligi z Łomży Vive nie chcieli grać w weekend 14-15 maja, bo byli akurat pomiędzy starciami o Final4 Ligi Mistrzów z Montpellier. Mecz przełożono na 24 maja, a wtedy zaprotestowali płocczanie – oni w najbliższy weekend mają swój Final4 Ligi Europejskiej i nie chcieli grać tak wyczerpującego pojedynku akurat tuż przed nim. Ostatecznie musieli się jednak pogodzić z tym terminem, ale mieli dodatkowy atut: swoją halę i kilka tysięcy fanatycznych kibiców. Orlen Arena żyła długo przed pierwszym gwizdkiem chorwackich sędziów, wyła i gwizdała na gości, wspierała swoich. W tym hałasie ciężko było usłyszeć własne myśli. A trzeba było je słyszeć i myśleć, bo ważyły się losy mistrzostwa Polski. Gospodarze musieli wygrać co najmniej dwoma bramkami, Kielce mogły przegrać minimalnie, albo zremisować.

Orlen Wisła – Łomża Vive. Czerwona kartka w 36. sekundzie!

 ZPRP wyznaczył do prowadzenia tego spotkania chorwackich arbitrów: Matiję Gubicę i Borisa Miloševicia. Ci mieli masę pracy, ale ze swoich zadań wywiązywali się wzorowo. Już pierwsza akcja gości zakończyła się brutalnym faulem Mirsada Terzicia – obrońca Orlenu Wisły przedramieniem zdzielił w twarz Alexa Dujszebajewa. Zobaczył za to czerwoną kartkę, ale też płocczanie pokazali, że w tym meczu będzie na boisku naprawdę ostro. Mimo straty czołowego defensora, gospodarze nie zwalniali tempa w obronie – bronili znakomicie, kompletnie odcięli skrzydła mistrzów Polski (Arkadiusz Moryto i Dylan Nahi nie zdobyli bramki z gry w pierwszej połowie), a i druga linia kielczan często była bezradna. Trener Tałant Dujszebajew zareagował wycofaniem bramkarza i wstawieniem drugiego obrotowego w trakcie akcji ofensywnych, ale i to nie zmieniało sytuacji. Może dlatego, że pełniący tę “nową” rolę Tomasz Gębala dwukrotnie przegrał pojedynek z Adamem Morawskim. W 5. minucie Orlen Wisła prowadził 3-1, ale jeszcze przed upływem kwadransa gry sytuacja się trochę zmieniła.

Orlen Wisła – Łomża Vive. Druga czerwień, załamany Krajewski

A to za sprawą zupełnie nieoczekiwanej sytuacji pod bramką kielczan. Wśród gospodarzy bardzo dobrze poczynał sobie Siergiej Kosorotow, ale też wiele dawał Abel Serdio, regularnie dostający piłkę od rozgrywających i trafiający z 6 metrów. W 13. minucie gospodarze też wywalczyli rzut karny, ale Kosorotow tym razem przegrał z Andreasem Wolffem. Minęło półtorej minuty, a już Płock miał kolejną siódemkę – do piłki podszedł Przemysław Krajewski i… zobaczył czerwoną kartkę! Doświadczony reprezentant Polski rzucił bowiem prosto w twarz Niemca i sędziowie nie mieli wyboru – musieli go wyrzucić. Załamany Krajewski schował głowę pod koszulką i był bliski płaczu.

Orlen Wisła – Łomża Vive. Kolejne wykluczenia, Płock dominuje

Ta zupełnie niespodziewana kartka na chwilę załamała grę płocczan. Łomża Vive po raz drugi wyszła na prowadzenie (6-5), a mogło być nawet 7-5, bo Nahy był sam na sam z Morawskim. Wtedy jednak zaczął się koncert Abela Serdio, który raz za razem trafiał z koła, po asystach Niko Mindegi. A gdyby nie świetnie dysponowany Andreas Wolff, być może Płock byłby już pewny tytułu przed przerwą. A tak dalej trwała wojna – w 22. minucie z boiska za uderzenie rywala w twarz wyleciał Miguel Sanchez-Migallon, minutę później kolejny lider defensywy Płock – Leon Šušnja. Cztery czerwone kartki i żadnej zwykłej dwuminutowej kary do tego momentu!

A na boisku Orlen Wisła prowadził jedną albo dwoma bramkami – dopiero w ostatniej minucie mógł odskoczyć na trzy, ale Wolff obronił rzut Davida Fernandeza i dobitkę Michała Daszka. Wynik 12-10 i tak dawał jednak mistrzostwo płocczanom – przynajmniej w tym momencie.

Orlen Wisła – Łomża Vive. Gospodarze odskakują na pięć bramek!

Początek drugiej połowy to czas całkowitej dominacji gospodarzy. Kapitalnie piłkę rozgrywał Niko Mindegia, płocczanie grali wybitnie w defensywie, wymuszając kolejne błędy jednej z najlepszych drużyn w Europie. W 38. minucie po trafieniu Serdio było już 16-11, a na dodatek chwilę wcześniej nie tylko czerwoną, ale też niebieską karę za brutalny faul zobaczył Tomasz Gębala. Gościom puszczały nerwy, bo nic im nie wychodziło. Całą odpowiedzialność na siebie wziął więc Alex Dujszebajew, który – przy grze w osłabieniu – zdobył dwie bramki po indywidualnych akcjach. Gdy zaś na kwadrans przed końcem przełamał się też Szymon Sićko, straty gości zmniejszyły się do dwóch trafień (17-15).

Orlen Wisła – Łomża Vive. Nerwy jednych, nerwy drugich

W 49. minucie różnica między drużynami wynosiła już tylko jedną bramkę – w tym momencie to goście byli mistrzami Polski. Kapitalnie bronił Wolff, którego z rzutów karnych nie potraf … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWiadomości UM: W pochmurny wieczór zaglądamy do Częstochowy z dawnych lat. Na starym zdjęciu obecny kościół św. Jakuba. Jaka jest jego historia…
Następny artykułWojna w Ukrainie. Media: matki marynarzy z Moskwy muszą potwierdzać śmierć dzieci w katastrofie