- Tatrzański Park Narodowy, starostwo tatrzańskie, Związek Podhalan, a nawet gmina Bukowina Tatrzańska — wszystkie te instytucje mają wpływ na to, jak wygląda transport na drodze do Morskiego Oka
- To powoduje, że nie jest łatwo rozwiązać problem pracujących w tym miejscu koni. Zdaniem obrońców przyrody zwierzęta cierpią, bo ciągnięcie wozów z turystami to dla nich wysiłek ponad siły
- Ministra klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska zapowiada przyjazd do Zakopanego i rozmowy z zainteresowanymi stronami na temat poprawy losu koni
- Nieoficjalnie mówi się, że resort będzie optował za zastąpieniem wozów konnych meleksami. Górale są temu przeciwni. Ich zdaniem zabije to tradycję
- Wozy konne wożące turystów po szlaku do Morskiego Oka to bardzo dochodowy interes. Sam park i starostwo zarabiają na tym łącznie każdego roku około 1 mln zł
- Więcej takich artykułów znajdziesz na stronie głównej Onetu
Do pracy w Tatrach “zatrudnionych” jest około 300 koni. Należą one do 60 rodzin, których przedstawiciele mają licencję na transport turystów zaprzęgami po drodze do Morskiego Oka. Każdy z wozaków działa na własną rękę, ale dla lepszej organizacji większość z nich skupionych jest w “Stowarzyszeniu Wozaków do Morskiego Oka”.
Konie ciągną wozy z turystami na liczącej 8 km trasie od Palenicy Białczańskiej do Polany Włosienica. W tym miejscu wozy zawracają i dalej turyści ostatnie 2 km idą już na piechotę. Ale odcinek, na którym jadą konie, jest najbardziej stromy. Zdaniem obrońców zwierząt, dla dwóch koni, które standardowo ciągną tu wozy (siedzi na nich 12 osób plus ewentualnie kilkoro dzieci) trasa ta jest zdecydowanie zbyt dużym wyzwaniem.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS