A.P.K.: To bardzo krótka historia. Historia jednej nocy. Razem z moim, nieżyjącym już niestety, mężem, mieliśmy dwie restauracje sushi, które pozwalały nam na dobre funkcjonowanie i poznawanie rynku gastronomii. Te lokale były dobrą lekcją i trochę survivalem. Już wtedy wiedzieliśmy, że chcemy iść w tym kierunku. Cały czas marzył nam się jednak lokal na poznańskim Starym Rynku. To wymarzone miejsce dla restauratora. Tutaj dobry restaurator i dobra restauracja musiały po prostu być. To było jak marzenie o egzotycznej podróży. Poza tym byliśmy nowi w tej branży.
Pewnego wieczoru przychodzi do domu mój mąż, podekscytowany, i mówi: „Słuchaj, pojawiło się na Starym Rynku miejsce na knajpę za dobre odstępne, ale jest jeden warunek. Jutro o 8 rano musimy mieć gotowy projekt”. Cały dzień chodziła za mną piosenka Whiskey in the Jar zespołu Metallica. Rzuciłam: „A może Whiskey in the Jar?” Zaczęliśmy od nazwy, zrobiliśmy burzę mózgów. Tej nocy nie spaliśmy, ale o 6 rano mieliśmy gotowy cały projekt. Zdążyliśmy wygooglować, że jest to irlandzka piosenka ludowa i nikt nie ma wyłączności na jej wykonywanie i używanie nazwy. W ciągu jednej nocy została stworzona cała koncepcja. Whiskey w słojach, steki na kamieniu i wiele innych elementów.
O 8 rano mój mąż, Mikołaj Kotecki, poszedł na spotkanie i tak zaczęła się ta historia. Była to historia jednej nocy. Potem, oczywiście, w trakcie funkcjonowania restauracji, w trakcie zakładania kolejnych, dopracowywaliśmy sposoby podania i inne rzeczy. Szukaliśmy inspiracji na świecie. Tu nie było przygotowań, nie było sprawdzania, jak bardzo jest to ryzykowne. Wiedzieliśmy jedno – chcemy to zrobić.
Czyli był to impuls?
A.P.K.: Tak, to był impuls. Parę rzeczy się na to złożyło, przede wszystkim pojawienie się lokalizacji. To nas popchnęło do działania. Najzabawniejsze jest to, że nie mieliśmy pieniędzy, nie mieliśmy zdolności kredytowej, nie mieliśmy kompletnie niczego. Wiedzieliśmy, że chcemy to zrobić. Pomogła nam rodzina i przyjaciele.
Można też powiedzieć o łucie szczęścia, z którego skorzystaliście.
A.P.K.: Szczęście… można tak powiedzieć, ale tak naprawdę należy korzystać z tego, co się w życiu pojawia. Jeżeli ma się odwagę, a tej nigdy nam nie brakowało i wyciąga się rękę po to, co życie przynosi, musi się udać. Determinacja, wiara, kompletny brak strachu i odrobina braku rozsądku też się przydaje. Gdybym była rozsądna, nie zrobiłabym w życiu wielu kroków i w tym tkwi sedno.
Więc opłaciło się zaryzykować i postawić wszystko na jedną kartę.
A.P.K.: Moim zdaniem w biznesie zawsze opłaca się ryzykować. Jeżeli wierzymy w siebie i w swój projekt, jeżeli jesteśmy konsekwentni, zawsze opłaca się ryzykować.
A kiedy pojawiła się myśl, że chcecie więcej i żeby powstał kolejny lokal?
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS