Mikroszkoły stały się ostatnio popularne z powodu pandemii. Dzieci w różnych miastach Polski uczą się w domach w niewielkich grupach. Bez dzwonków i ławek. Tego typu edukacja jest nieoficjalna, ale uczniowie przechodzą z klasy do klasy w normalnych szkołach.
W ogłoszeniach parafialnych parafii Chrystusa Króla na Zatorzu znalazła się ciekawa informacji. Brzmi ona: “Zawiązała się inicjatywa mieszkańców naszego miasta, która zamierza od września tego roku ruszyć z inicjatywą mikroszkoły. Jest to forma edukacji dzieci polegająca głównie na nauczaniu w małych grupach w domu poza oficjalnym systemem edukacji państwowej. Zebranie informacyjne w tej sprawie będzie na salce pod kościołem we czwartek 27.05. o godz. 18.00. Osoby zainteresowane taką formą nauki swoich dzieci zapraszamy”.
Jak ustaliliśmy, ks. proboszcz Sławomir Ciebiada wyszedł naprzeciw oczekiwaniom rodziców, którzy są zainteresowanie niestandardowym modelem edukacji. Spotkanie poprowadzi pedagog Beata Ularowska, ekspert w zakresie edukacji domowej.
Żeby być uczniem tzw. mikroszkoły, wystarczy mieć zgodę dyrektora szkoły na edukacje domową. To teraz dużo prostsze, ponieważ po niedawnej zmianie prawa oświatowego nie jest wymagana opinia z poradni pedagogiczno-psychologicznej. Reszta (tworzenie grup, miejsca, i organizowanie nauki) zależy już od rodziców. Mogą sami uczyć albo zrobić zrzutkę na nauczyciela.
Uczniowie uczący się w domu na zakończenie każdego roku nauki w swojej samorządowej czy niepublicznej szkole zdają egzaminy, które są podstawą promocji do następnej klasy. Otrzymują świadectwa takie same jak uczniowie uczący się w tej szkole.
Według informacji MEN w roku szkolnym 2019/2020 w Polsce w edukacji domowej uczyło się 10 976 uczniów, a w obecnym – 15 034 uczniów. To grupa, z której naturalny sposób rekrutują się uczniowie mikroszkół.
Sytuacja w Pabianicach
A jak liczbowo przedstawia się sprawa w naszym mieście? We wszystkich 11. szkołach podlegających pod samorząd 5 uczniów korzysta obecnie z edukacji domowej (w ciągu roku szkolnego przybyły dwie). To kropla w morzu ok. 4, 2 tysięcy.
Tymczasem w szkołach niepublicznych, a w zasadzie tylko w jednej z nich, w “Optimie” (była “Heureka”), uczniów klas podstawówki kształcących się w domu jest obecnie 57. Dla porównania rok temu, w maju, było ich 12. Stacjonarnych uczniów szkoły podstawowej “Optimy” jest ponad 20., a więc dużo mniej niż edukujących się pod okiem rodziców.
– Ci rodzice zapisali się do “Optimy” po to, by realizować nauczanie domowe. Dlaczego akurat do tej, a nie do innej, publicznej, to pytanie nie do mnie. Nie wiem, skąd wziął aż taki popyt na nauczanie domowe akurat w tej szkole – mówi Waldemar Boryń, naczelnik Wydziału Edukacji Kultury i Sportu w Urzędzie Miejskim w Pabianicach.
Na każdego ucznia edukującego się w domu, także zapisanego do szkoły niepublicznej, samorząd przekazuje część subwencji oświatowej z budżetu państwa. To, zgodnie z przeliczeniem aktualnej stawki bazowej, ok. 3, 5 tys. zł na osobę rocznie.
Nie tylko pod presją pandemii
Jak czytamy na stronie internetowej “Optimy”, prowadzi ona nauczanie “oparte o autorski program, który powstał w toku dwudziestopięcioletniej praktyki oraz w oparciu o innowacyjne nurty w pedagogice. Bliskie są nam idee szkoły waldorfskiej, pedagogiki Freineta, Montessori, Budzącej się Szkoły, szkoły Minimalnej. (…) Nasza szkoła nie jest szkołą dla wszystkich. Jest to szkoła dla uczniów, rodziców i nauczycieli ceniących innowacyjną pedagogikę ale i tradycyjne wartości. Nigdy nie będziemy szkołą-torem wyścigowym, szkołą-zimnym laboratorium. Jesteśmy szkołą wspierającą uczniów chcących zdobywać wiedzę w atmosferze spokoju, wzajemnego zrozumienia i relacji”.
Anita Sherzai, dyrektor Zespołu Szkół Prywatnych “Optima” nie ukrywa, że część rodziców ostatnio zdecydowała się na edukację domową z powodu uciążliwości zdalnego nauczania. Ideą edukacji domowej zainteresowała ją wspomniana wyżej Beata Ularowska. Szybko okazało się, że znaleźli się rodzice, którzy całkiem świadomie, nie pod presją epidemii, podejmują decyzje o samodzielnej edukacji.
– Jest sporo plusów nauki domowej. Można na przykład swobodnie zarządzać czasem. Jest miejsce na własną inwencję: wycieczkę do lasu, by tam przeprowadzić lekcje przyrody. Na lekcję historii wybrać się do muzeum – mówi dyr. Anita Sherzai. I dodaje: – Uczniowie podchodzą do domowej edukacji bardzo poważnie, czują się za nią odpowiedzialni.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS