A A+ A++

Przedsiębiorcy m.in. z branży gastronomicznej, turystycznej czy rozrywkowej w całej Polsce otwierają się, pomimo obowiązujących obostrzeń. Również w Płocku taką decyzję podjęło kilku przedsiębiorców. Jak wpłynie to na pandemię i czy firmy stracą możliwość dofinansowania?

Przedsiębiorcy: #otwieraMY

Strajk Przedsiębiorców, który przekształca się w partię polityczną, założył Paweł Tanajno – kandydat na Prezydenta Polski, dawny działacz Platformy Obywatelskiej, Ruchu Palikota, Demokracji Bezpośredniej czy Kukiz’15. W trakcie kampanii wyborczej stanął na czele protestów przedsiębiorców przeciwko zamrożeniu gospodarki i nieskutecznym, w ich opinii, mechanizmom pomocy dla biznesu w obliczu epidemii COVID-19. Podczas majowych protestów został dwukrotnie zatrzymany przez policję, w tym pod zarzutem naruszenia nietykalności funkcjonariusza. Wówczas zapowiedział powołanie partii Strajk Przedsiębiorców i właśnie pod pozorem spotkania partyjnego proponuje właścicielom lokali otwieranie firm gastronomicznych czy rozrywkowych.

Na stronie facebookowej Strajk Przedsiębiorców dostępne są deklaracje członkowskie, a grupa liczy już ponad 242 tys. członków. Jak tłumaczy organizator tworzonej partii, wielu przedsiębiorców nie zakwalifikowało się do żadnej tarczy pomocowej, a nie ma żadnej konkretnej deklaracji, kiedy zakończą się obostrzenia. Tama została przerwana kiedy okazało się, że 17 stycznia nie nastąpi odblokowanie gospodarki.

Zgadza się z nim część przedsiębiorców, którzy tłumaczą, że nie mają wyjścia. Pomoc rządowa jest według nich niewystarczająca, ponieważ sporo firm opiera się na kredytach, które muszą spłacać. Firmy więc muszą działać, stąd decyzja o otwieraniu się poszczególnych lokali.

Zachęcił ich również do tego wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Opolu, który orzekł, że wprowadzony wiosną lockdown dla konkretnych działalności gospodarczych był bezprawny, w związku z czym anulował karę sanepidu dla jednego z fryzjerów. Jak tłumaczył, sanepid nie może nakładać kar administracyjnych na podstawie rozporządzenia Rady Ministrów. „Ograniczenie wolności działalności gospodarczej jest dopuszczalne tylko w drodze ustawy i tylko ze względu na ważny interes publiczny” – stwierdził WSA w Opolu.

Obecnie lokale otwierają się więc w całej Polsce, powstała nawet interaktywna mapa firm, które otworzyły się w ramach Strajku Przedsiębiorców.

Płocka restauracja: Nie mam innego wyjścia

Na mapie firm, które przystąpiły do akcji, widnieje m.in. restauracja „Szansa” przy ul. Królewieckiej, która otworzyła lokal, tłumacząc oficjalnie rekrutacją członków spółdzielni socjalnej. W lokalu dostępne są deklaracje członkowskie. Restauracja została skontrolowana 19 stycznia przez sanepid.

– Przedstawiciele sanepidu przeprowadzili kontrolę w asyście policji. W lokalu znajdowali się klienci – przekazała nam mł. asp. Marta Lewandowska, oficer prasowa płockiej policji. – Z kontroli została sporządzona dokumentacja, natomiast to sanepid jest podmiotem wiodącym i w przypadku uchybień podejmie decyzję czy karę nałożyć – tłumaczy.

Od piątku, 22 stycznia, otwiera się ponownie La Bodega przy ul. Tumskiej 5a, która działa w tym miejscu od czerwca ubiegłego roku.

– Kochani, ze względu na to że nasza sytuacja jest w tym momencie bardzo kiepska, nie mamy ani nie mieliśmy możliwości otrzymania jakiejkolwiek pomocy ze strony Państwa, w ubiegłym roku pracowaliśmy tylko 4 miesiące, dlatego że sercem jesteśmy w górach pociągnęło to niteczkę i my też się otwieramy – zapowiedzieli właściciele restauracji.

Otworzyło się także Solarium Flamingo przy ul. Kolejowej w Płocku, które zapowiada jednak, że nie prowadzi działalności związanej z usługą opalania się, lecz dezynfekcji ubrań.

– Urządzenia znajdujące się w naszym solarium urządzenia emitujące promieniowanie UV służą do ogrzewania i dezynfekcji odzieży. Obowiązuje zakaz korzystania z urządzeń służących do dezynfekcji odzieży promieniowaniem UV celem opalania się – informuje na swoim profilu solarium.

Otwarcie zapowiedziała także dyskoteka Ambra w Blichowie, choć na 20 stycznia nie podała jeszcze terminu otwarcia.

Na mapie otwartych lokali w Płocku znajduje się też Bistro No 35, mieszczące się w budynku Cotexu. Dlaczego właściciel podjął taką decyzję?

– Nietrudno się domyślić, dlaczego podjąłem decyzję o otwarciu lokalu – mówi Bogdan Bartkowski, właściciel Bistro No 35. – Nie mogę skorzystać z obecnej tarczy finansowej, od października nie otrzymałem nawet złotówki pomocy od państwa. Nie stać mnie na dalsze funkcjonowanie w tym trybie, jak dotychczas – dodaje.

Jak tłumaczy, choć dotychczas funkcjonowały zamówienia na dowóz, to było ich bardzo mało. Dlatego po konsultacji z rodziną i pracownikami zdecydował się na otworzenie lokalu.

– Dojrzewaliśmy do tej decyzji i ostatecznie podjęliśmy ją w poniedziałek, 18 stycznia, bez względu na reperkusje, jakie mogą nas dotknąć – wyjaśnia nasz rozmówca.

Bistro No 35 zatrudnia na tę chwilę trzy osoby. Zaczęło funkcjonować w lutym ubiegłego roku, tuż przed wybuchem pandemii koronawirusa. To odcięło właścicielowi nie tylko możliwość normalnego zarobku, ale i starania się o jakiekolwiek dofinansowanie.

– Nie spełnialiśmy dwóch warunków. Jeden dotyczył zatrudnienia pracownika do końca 2019 roku, a ja wówczas jeszcze nie miałem restauracji. Zniesiono ten warunek, ale pozostał drugi, o zatrudnieniu na umowę o pracę od lipca ubiegłego roku, a ja zatrudniłem w tym trybie od listopada. Tworząc zespół, muszę najpierw poznać pracowników. Państwo dopuszcza tego typu umowy, nie powinno więc z tego powodu dyskryminować. Każdy inny warunek spełniałem, a jeśli chodzi o spadek dochodów, to wymagany był 30-procentowy, a u mnie jest ponad 50-procentowy – wyjaśnia nasz rozmówca.

Podkreśla też, że pomimo pandemii, Bistro No 35 działał niemal bez przerwy, dowożąc potrawy na zamówienia.

– Przy tym ruchu, jaki mieliśmy dotychczas, trzy osoby wystarczyły, natomiast jeśli kolejne dni będą takie jak dzisiaj, zatrudnię więcej osób – mówi Bogdan Bartkowski.

Pierwszego dnia otwarcia lokalu zamówień było czterokrotnie więcej, niż podczas dostaw.

– Już po godzinie 10 rano były u nas przedstawicielki sanepidu w asyście policjantów. Spisali protokół, którego nie podpisaliśmy. Wyślemy pismo odwoławcze, konsultuję się w tej sprawie z prawnikami – przyznaje właściciel Bistro No 35.

W przeciwieństwie do innych lokali, nie wymyśla żadnych „zasłon dymnych” w postaci testerów, członków spółdzielni czy rekrutacji.

– Nie uciekamy w żadne takie, według mnie, złe rozwiązania. Poniosę konsekwencje, ale mam nadzieję, że sądy podzielą wyrok WSA w Opolu i ostatecznie wygram sprawę. W tej chwili nie mam innego wyjścia, jak otworzyć lokal – tłumaczy.

Zapewnia także, iż dba o bezpieczeństwo pracowników i gości. Pracownicy są w maseczkach i rękawiczkach, co drugi stolik jest wyłączony z użytkowania i odpowiednio opisany. Stoliki są dezynfekowane co pół godziny oraz po każdym gościu. Klienci przychodzą w maseczkach, zamawiają przy bemarach i siadają przy stoliku.

– Ja nie protestuję, tylko otwieram się dla przeżycia. Chciałbym jedynie pokryć koszty, utrzymanie pracowników i czynsze czy media. Rozumiem, że jest trudny okres, mogę zrezygnować z zysku. Teraz jednak nie mam wyjścia – mówi Bogdan Bartkowski.

Podsumowuje, że choć zdaje sobie sprawę z trudności podczas pandemii, trzeba wyważyć pomiędzy ryzykiem a koniecznością przetrwania.

– Spotykam się z głosami, że otwieram się, a pierwszy stanę w kolejce po pomoc. Ale jeśli nie otrzymałem pomocy, to chcę działać i zarabiać, sam sobie pomóc. Podobnie myślą moi pracownicy – wyjaśnia nasz rozmówca.

Firmy stracą dofinansowanie?

W każdym z otwartych lokali przeprowadzane są kontrole sanepidu w asyście policji. Inspektorzy mogą nałożyć mandat do 30 tys. zł, policjanci nałożyć karę za brak maseczek do 500 zł.

Firmy mogą jednak stracić o wiele większe kwoty. Polski Fundusz Rozwoju rozpoczął w połowie stycznia nabór wniosków o dofinansowanie w ramach tarczy 2.0. Jej łączny budżet wynosi 13 mld zł, z czego 6,5 mld zł ma trafić tylko do mikrofirm, a tyle samo ma otrzymać sektor Małych i Średnich Przedsiębiorstw. Co istotne, przyznane środki mogą być umarzane w całości.

Jednak w zapisach nowej tarczy widnieje, że organy właściwe do kontroli stosowania się do zakazów, mają obowiązek poinformować o łamaniu obostrzeń „podmiot udzielający pomocy publicznej”, czyli w tym wypadku Polski Fundusz Rozwoju.

Zgodnie z paragrafem 16 ust. 1 lit. h regulaminu Tarczy Antykryzysowej 2.0, subwencja może zostać cofnięta w każdym momencie, i to w trybie natychmiastowym. Przedsiębiorca w ciągu 14 dni będzie musiał wówczas zwrócić wszystkie otrzymane środki. Paragraf 15 ust. 4 zawiera natomiast zapis, że „niektóre aspekty Programu 2.0 mają charakter uznaniowy bądź oceny”.

Prezes PFR, Paweł Borys przekazał już, że w ciągu pierwszych czterech dni złożono wnioski na kwotę około miliarda złotych. Przypomniał przy tym, że warunkiem otrzymania pomocy jest przestrzeganie obostrzeń sanitarnych.

– Zwracamy uwagę, że warunkiem uprawniającym do otrzymania subwencji z Tarczy Finansowej PFR jest przestrzeganie obowiązujących obostrzeń sanitarnych. Wynika to z art. 23 ustawy z dnia 28.10.2020 r., regulaminu i umowy. Prosimy o przestrzeganie wymogów, aby uniknąć utraty środków – ostrzega prezes PFR.

Jeśli więc przedsiębiorcy zdecydują się na otworzenie lokali, środków wsparcia mogą nie otrzymać. A na przykład w przypadku spółdzielni „Szansa” otrzymana pomoc publiczna od początku działalności wyniosła niespełna 570 tys. zł. Tylko w ubiegłym roku opiewała na kwotę blisko 165 tys. zł, z czego 117 tys. zł to kwota właśnie z Polskiego Funduszu Rozwoju, jako pomoc rekompensująca negatywne konsekwencje ekonomiczne związane z COVID-19, a 8 tys. zł to umorzenie składek ZUS.

Kwoty, jakie mogą utracić przedsiębiorcy w aktualnej tarczy, w przypadku mikrofirm (w zależności od wysokości utraconych przychodów) to 18 tys. lub 36 tys. zł na pracownika, przy czym maksymalna kwota pomocy wynosi 324 tys. zł. W przypadku sektora MŚP chodzi o jeszcze większe pieniądze, nawet do 3,5 mln zł.

Jak przekazał 20 stycznia premier Mateusz Morawiecki, rząd na początku przyszłego tygodnia podejmie decyzję w sprawie dalszych obostrzeń. Jak tłumaczył, jednak w wielu krajach ościennych i w zachodniej Europie restrykcje są coraz ostrzejsze. We Francji na przykład wprowadzono godzinę policyjną przez 12 godzin w ciągu doby. Choć w Polsce sytuacja jest dość stabilna, to jednak poziom zgonów osób chorych na COVID-19 nadal jest wysoki.

– Chcemy poczekać do końca tego tygodnia i do początku przyszłego, aby przedstawić, jak będzie wygadało funkcjonowanie branż od 1 lutego – tłumaczył premier.

Stwierdził też, że rząd nie wyklucza wprowadzenia pewnych zmian w reżimie sanitarnym, jednak na dziś jest za wcześnie, aby to obiecać.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSpór o metody odśnieżania dróg
Następny artykułPP K: Chemik Police lepszy od Legionovii