A A+ A++

Dzieło owo myśli socjalistyczno-katolickiej nazwano potocznie „Lex Czarnek”, przez co szlachetna łacińska sentencja „Dura lex, sed lex” nabiera wybitnie upiornego znaczenia, choćby w przypadku „Lex TVN”, zwanego też zmysłowo „Lex Sasin”. Ogólne założenia „Prawa Czarnka”, przy których Prawo Hammurabiego zdaje się rozsądnie liberalne, są znane, zostały już dokładnie opisane, nie ma tu miejsca na ich dokładne streszczanie. Wystarczy, że ja osobiście, zamiast czytać epickie powieści, udręczam się lekturą wszystkich tekstów o projekcie czarnkowej ustawy zmian w szkole, takich by przywrócić z grubsza szkolnictwo z czasów pruskich bądź carskich. Jak Polska akurat nie jest pod zaborami, to musi sobie zabór zastępczy zrobić – nikt mnie nie przekona, że Polska nie jest właśnie pod zaborem Polski.

I tak oto kuratorzy ministerialni dostaną specjalne uprawnienia choćby przy wyborze dyrektora szkoły, co już jest pomysłem znakomitym, bo stworzy się dzięki temu coś na kształt korpusu oficerów politycznych, tyle że skierowanych na odcinek edukacji. Wszak „w sprawach niecierpiących zwłoki, związanych z bezpieczeństwem uczniów” kurator może wystąpić do odpowiedniego organu o zawieszenie dyrektora szkoły jeszcze przed rozpoczęciem postępowania dyscyplinarnego. I zawieszenie, i postępowanie można zorganizować w dowolnym momencie, bo przecież bezpieczeństwo uczniów zagrożone jest nieustannie – już kuratora głowa w tym, żeby znalazł szybko odpowiednie zagrożenie. Rodzice zagrożonych uczniów – zagrożonych europeizmem, homoterroryzmem, kosmopolityzmem, ateizmem, nihilizmem – nic do gadania mieć nie będą. Dziecko będzie w rękach porywacza, zwanego kuratorem, a jak wiadomo, kurator, będący zbrojnym przedłużeniem ręki Czarnka, wie lepiej od rodzica, jakie zagrożenia dziecku zagrażają. Z nowelizacji wynika zresztą, że wszystkie zagrożenia są groźne dla dzieci oprócz specjalnych projektów ministerialnych, na które minister Czarnek zapewnił już fundusze. Te ministerialne zagrożenia akurat zagrożeniami nie będą. Uczeń – wiecznie zagrożony – będzie miał też obowiązek uczestniczyć w lekcjach religii lub etyki. Tyle że lekcje etyki prowadzić będą mogli również katecheci prowadzący religie, a zatem wybór ograniczyć się może do religii lub religii. Zagrożone dzieci wychowywane będą również „do wrażliwości na prawdę i piękno” i kształtowane do właściwych postaw szlachetności i zaangażowania społecznego. Jak rozumiem, owa prawda i piękno będą wyłącznie prawdą i pięknem katolickim, a ściślej narodowo-katolickim, zaś postawy szlachetności i zaangażowania społecznego – chrześcijańskimi.

To, co mi się naprawdę spodobało w tym projekcie, to propagowanie wiedzy o kanonie edukacji klasycznej i „wprowadzenia w dziedzictwo cywilizacyjne Europy”. Już wyobrażam sobie młódź polską czytającą w całości „Iliadę”, „Odyseję”, „Eneidę” i „Dzieje” Herodota na dokładkę, ale chwilę później się dowiaduję, że nacisk także położony zostanie na edukację patriotyczną i poznawanie polskiej kultury, „w tym osiągnięć duchowych i materialnych”.

Szkoła zatem, pod nadzorem ministerialnych kuratorów politycznych, pilnować będzie, by uczeń z uczennicą uczyli się o bohaterskiej historii Polski, by sumiennie studiowali katechizm, w dalszej perspektywie zapewne, by na zajęciach z biologii zgłębili myśl kreacjonistyczną i nie trwonili czasu na miazmaty o ewolucjonizmie, bo sam Darwin z pewnością już niedługo znajdzie się na szkolnym Index librorum prohibitorum.

Nie jestem aż takim naiwniakiem, by myśleć, że młodzież zbuntuje się masowo przeciw programowi Czarnka. Naiwniacy stawiają na przynależną młodym ludziom buntowniczość, realiści pamiętają zaś z własnych czasów szkolnych, że na jednego klasowego buntownika przypadało po dwóch lizusów, oportunistów i kujonów. Nie mówię przez to, że jestem klasycznym tetrykiem zawodzącym nad współczesną młodzieżą, bo pamiętam przecież, że nad młodzieżą utyskiwali już starożytni, a co gorsze, pamiętam siebie jako młodzież szkolną. I w zasadzie właśnie dlatego, że pamiętam swoje udręki, ale też epifanie szkolne, piszę ten felieton.

Ja do szkół wszystkich stopni chodziłem w okresie PRL i nie podobały mi się one, ale w granicach rozsądku. Lepiej: w moim katolickim liceum za czasów Jaruzelskiego więcej było wolności, niż będzie w formalnie świeckiej szkole Czarnka. Współczuję wam, młodzi bracia i siostry, tej przygody z edukacją, bo macie szansę przechlapać swój najlepszy okres w życiu. To, że wyjdziecie ze szkół w świat jako niedouczeni, zacofani, przestraszeni tym światem, pełni zabobonów i uprzedzeń młodzi Polacy, to jest mocno prawdopodobne. Tak uważam, albowiem nie zdaje mi się, żeby każde pacholę i każde dziewczę na własną rękę za pomocą internetu zdobyło konieczną wiedzę. Nie wydaje mi się też, żeby tworzono tajne komplety, na których uczyliby się młodzi o wartościach europejskich, prawach człowieka, demokracji parlamentarnej i tym podobnych banialukach.

Dzisiejszy uczeń polski, który wyrośnie w przyszłości na dorosłego Polaka, może być ciekawym okazem do badań dla antropologów, którzy opisywać będą spektakularny regres kulturowy ludzi zamieszkujących wyludniające się i wysychające ziemie między Odrą a Bugiem. Grozi nam wyprodukowanie pokolenia, które zmieniającego się obłędnym tempie świata nie skuma najzwyczajniej. A jak nie skuma, to sobie w nim nie poradzi. A jak sobie nie będzie radzić, to zacznie wierzyć w teorie spiskowe, szukać przyjaźni wśród skrajnych oszołomów, zamykać się w swoich idiosynkrazjach. I tak już jesteśmy w Europie najbardziej skłonnym do wiary w teorie spiskowe narodem, ćwierć prawie naszego niezłomnego narodu wierzy w rządy tajnej ogólnoświatowej organizacji i w to, że pandemia jest oszustwem. Owszem, nie ma tu sprzeczności, a nawet jest to spójne: szkoła wedle pomysłu Czarnka nie musi wychować wyłącznie cnotliwych chrześcijan, może śmiało wypuścić z siebie roje paranoików.

A jak to wszystko się stanie, to zaczną głosować na nowych Czarnków, przy których obecny Przemysław Czarnek okaże się relatywistycznym liberałem ze skłonnościami gejowskimi. Z perspektywy przyszłych pisarzy i felietonistów to może być nawet inspirujące, ale jeśli o mnie chodzi, to już dzisiaj mam niezłego cykora.

Czytaj także: Jakub Żulczyk: Potrafiłem składnie mówić nawet po wypiciu litra wódki. Jak na standardy alkoholika, byłem bardzo młody

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułZbigniew Ziobro popełnił błąd. Tysiące spraw do powtórki
Następny artykułIO: Niespodzianki w turnieju siatkarek plażowych, siatkarze zgodnie z planem