Dziecko jak roślina
Czy można w taki sam sposób myśleć o dzieciach? Warto się temu przyjrzeć… Dzieci wzrastają i jest to naturalne zjawisko, którego nie da się zatrzymać. Ten rozwój odbywa się na kilku poziomach: fizycznym, psychicznym, emocjonalnym, społecznym. Siłą, która napędza dzieci, jest ich ciekawość oraz aktywność. Ten fakt ma swoje odbicie w języku. „Nie może spokojnie usiedzieć na miejscu” – mówią rodzice. Często słyszymy, że dzieci rozsadza energia, że gadają jak nakręcone. Wszystkie te określenia oddają dziecięcą naturę, której istota ukierunkowana jest na wszechstronny i nieustanny rozwój. Moc wzrostu – tak jak w przypadku roślin – jest po stronie dzieci. Zatem kim może być ogrodnik, który stworzy im możliwości?
Może to być każda dorosła osoba, która rozumie, że rozwój jest procesem i wymaga czasu. Taki dorosły jest gotów już teraz podjąć działania, ofiarować swój czas i zaangażowanie, aby w przyszłości cieszyć się sukcesem swego podopiecznego. Powinien to być ktoś, kto dojrzał do tego, by towarzyszyć dzieciom w ich drodze i czuwać nad tym, aby wszystko przebiegało sprawnie. Będzie to ktoś, kto zna dane dziecko, ponieważ spędza z nim dużo czasu i w naturalny sposób dostrzega jego zainteresowania. Mówiąc wprost, tymi osobami będą najczęściej rodzice, nauczyciele, opiekunowie, trenerzy lub tutorzy. Ich wiedza, doświadczenie oraz naturalne umiejętności pomagają stworzyć komfortowe warunki.
Dorosły: towarzysz i moderator
Lecz czym są dobre warunki? Jakie kryteria powinny być spełnione, aby dzieci miały szansę na wzrost? Odpowiedzi trzeba szukać w naszych życiowych doświadczeniach. Warto wrócić do tych chwil, kiedy my sami czuliśmy, że jesteśmy całkiem zanurzeni w jakiejś czynności, a nasza chęć działania wynika z motywacji wewnętrznej. Nikt nie kazał nam czegoś robić, był to wynik naszych decyzji. A to dawało poczucie sprawstwa i odpowiedzialności za swój projekt, np. budowlę z klocków, rysunek, kolaż czy drążenie kanałów błotnych w kałuży.
Sami byliśmy gotowi zaplanować swoje prace i przewidzieć skutki naszych działań. Sami wyznaczaliśmy cel i dążyliśmy do niego. Niewielkie potknięcia nie zrażały nas, raczej były cenną lekcją i pozwalały unikać komplikacji w przyszłości. To, co było motorem naszych działań wtedy, dziś możemy świadomie nazwać takimi określeniami: umiejętność analizowania i oceniania, gotowość rozwiązywania problemów, przewidywanie konsekwencji, działanie zgodnie ze swoimi potrzebami, myślenie o myśleniu (jako procesie), zakwestionowanie własnych lub cudzych założeń (np. „Nie da się tego zrobić” lub „To niemożliwe”). To postawy myślenia krytycznego. Czy ktoś nas tego uczył? Czy ktoś wykładał nam teorię myślenia krytycznego? Zdecydowanie nie… A jednak wiedzieliśmy, co robić, jak się bawić, jak tworzyć grupy. Skąd zatem w dzieciach jest ta wiedza?
Dziecko – myśliciel krytyczny
Myślenie krytyczne jest naturalną umiejętnością dzieci. Dowodem na to są rozmaite sytuacje z życia. Przytoczmy trzy typowe sytuacje.
A. – Synku, proszę, posprzątaj w pokoju…
– Dlaczego?
– Masz bałagan.
– To nie jest bałagan.
– A co to jest?
– Dzięki temu trenuję spostrzegawczość i koncentrację, gdy chcę znaleźć potrzebny mi przedmiot.
B. Nauczycielka pisze temat lekcji: „Poznajemy rzeczowniki”. Uczniowie pytają: „Po co mamy to robić?”.
C. Nauczyciel prowadzi lekcję, podczas której próbuje uczniom wyjaśnić omawiane zagadnienie. Znudzony uczeń pyta: „Czy można zrobić to inaczej?”.
Co łączy te trzy obrazki? Jest to myślenie krytyczne, które zostało zamanifestowane w wypowiedziach dzieci. W sposób naturalnie łatwy przychodzi im zadawanie pytań. Rozumieją, że każde z nich wnosi nową wartość. Zatem pytają o cel jakiejś pracy i oczekują od nas – dorosłych – logicznych i spójnych z naszymi działaniami odpowiedzi. Co więcej, dzieci potrafią zakwestionować słuszność jakichś działań. Mówią: „To nie ma sensu, to niczego nie uczy”. I jeszcze jedno… Dzieci szukają rozwiązań, innych dróg, które prowadzą do założonego celu. Skąd to wiedzą? Z własnego doświadczenia. Jeśli można zbudować tunel w kałuży na kilka sposobów, to – zapewne – można na różne sposoby rozwiązać zadanie. Hipoteza gotowa. Dzieci, wiedzione swoją naturą w stronę rozwoju, na tym nie poprzestają. Podejmują kolejne wysiłki, by poprzeć stanowisko lub je obalić. I mają na to argumenty.
Rzeczowość, gotowość do działania, dojrzałość pozwalająca zrozumieć złożoność zjawisk, dociekliwość poparta logicznym myśleniem to cechy, których szukalibyśmy u wzorcowego kandydata do pracy. Dzieci już te zasoby mają. Zatem kluczem do ich rozwoju jest to, aby wspierać ten potencjał.
Jak to robić?
Jak rozwijać wrodzoną moc dzieci? Jak je wspierać? Każdy dorosły, który chce to robić, może śledzić działania (np. na Facebooku) TOC dla Edukacji Polska [skrót TOC oznacza Theory of Constraints, czyli Teoria Ograniczeń – red.]. Organizacja już od kilkunastu lat propaguje kulturę myślenia krytycznego. Najnowszą innowacją w tym obszarze jest 4-letni projekt, dzięki któremu stworzono warunki do uczenia się dla samych nauczycieli. Chodzi o wsparcie ich pracy – aby na lekcjach, które prowadzą, panowały bezpieczeństwo, szacunek, współpraca, dobra komunikacja oraz innowacyjność. Dzięki temu procesowi nauczyciel przestaje być dysponentem wiedzy, stając się moderatorem procesu lekcyjnego. Nadaje kierunek, jednak odpowiedzialność za uczenie się powierza samym dzieciom. Co one na to? Uwielbiają taki styl pracy, ponieważ, jak same mówią, nikt im nic nie każe, a poczucie, że mogą, dodaje im skrzydeł. Oto przykład wniosku, do którego doszli uczniowie klasy 8. Była to lekcja dotycząca panujących zasad i relacji. Uczniowie ci dotychczas mieli problem z trzymaniem się reguł. Pomocna okazała się rutyna 5 x dlaczego?
Zastosowanie tego modelu myślowego pozwoliło uczniom zrozumieć złożoność zjawiska i wyznaczyć wspólny cel, którym był kontrakt pracy i konsekwentne przestrzeganie go. Cały wysiłek był po stronie uczniów, nauczyciel jedynie czuwał nad przebiegiem prac. Zasoby, do których ma dostęp nauczyciel prowadzący lekcje w duchu krytycznego myślenia, są niezwykle bogate. Można korzystać z postaw, narzędzi i rutyn myślowych. Nad tymi ostatnimi już od kilkudziesięciu lat trwają prace w ramach Projektu Zero przy Uniwersytecie Harvarda.
Myślenie krytyczne a emocje
Czasy, w których żyjemy, to nieustający potok wiadomości. Jesteśmy wprost zalewani bodźcami, np. reklamami, plakatami, kampaniami. Natłok informacji jest niewspółmierny do czasu, który powinniśmy przeznaczyć, aby skrupulatnie analizować docierające do nas dane. Powstaje szum informacyjny. Człowiek ma prawo czuć się zagubiony. Odpowiedzią na ten stan mogą być różne reakcje emocjonalne. Aby je zrozumieć, warto zastosować myślenie krytyczne. Dzięki niemu powstają warunki do tego, aby poznać przyczynę danej emocji oraz uświadomić sobie, jak pod jej wpływem się zachowujemy.
Co zatem zrobi krytyczny myśliciel w chwili kryzysu emocjonalnego? Szczegółowo opisałam to w książce „Staś i laboratorium emocji. O co chodzi z tą złością?”. Tutaj jedynie przywołuję podstawowe sposoby na to, aby odzyskać dobrostan emocjonalny.
Po pierwsze, trzeba spróbować znaleźć miejsce, gdzie będziemy wolni od atakujących bodźców. Po drugie, warto dać sobie czas, aby pomyśleć.
Czas działa na naszą korzyść, jest sprzymierzeńcem. Po trzecie, należy zadawać sobie pytania o tę sytuację, jaka miała miejsce (np. Co mnie zasmuciło? Jak wtedy zareagowałam? Jak odzywałam się do bliskich mi osób?). Po czwarte, przyjrzyjmy się sobie z innej perspektywy. Wyjście z roli osoby przeżywającej, którą targają emocje, i wcielenie się w obserwatora znacząco poszerza sposób widzenia. Wtedy można dostrzec więcej.
Należy pamiętać o tym, że krytyczny myśliciel nie gani siebie, a błędy, które popełnił, traktuje jako szansę na uczenie się. I to jest kluczowe. Krytyczny myśliciel dokona ewaluacji swojego myślenia, dostrzeże to, czego się nauczył. Ta wiedza przyda mu się w przyszłości. A wiedza daje bezpieczeństwo, świadomość i poczucie odpowiedzialności za samego siebie. To pozwala osiągnąć dobrostan i sprawia, że nasz potencjał w pełni rozkwita.
Czytaj więcej: Jeśli pozwolimy dzieciom bujać w chmurach, będą widziały więcej
Oksana Buśko – nauczycielka języka polskiego, logopeda, tutorka i certyfikowana trenerka myślenia krytycznego. Edukatorka z pasją i powołaniem. Od pięciu lat stosuje myślenie krytyczne w życiu zawodowym i prywatnym. Z myślą o swoich uczniach tworzy scenariusze teatralne i filmowe. Autorka opowiadania „Staś i laboratorium emocji. O co chodzi z tą złością?”
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS