Pan Janusz Ch. i jego żona w październiku 2018 roku ogłosili upadłość konsumencką, czyli bankructwo. Sąd wyznaczył wówczas tzw. syndyka masy upadłościowej, który pomaga dłużnikom spłacić ich zobowiązania. W tym przypadku, masą upadłościową był dom państwa Ch., który, za pośrednictwem syndyka, dobrowolnie wystawili na sprzedaż. Magdalena i Tomasz Ryczkowie kupili ten dom w czerwcu 2019 roku, tym samym spłacając prawie półmilionowe zadłużenie państwa Ch.
– Ogłoszenie sprzedaży tego domu znalazłam na popularnym portalu. Pani powiedziała, że tam jest syndyk, ja nawet nie wiedziałam wówczas, co to jest – opowiada Magdalena Ryczek. I dodaje: – Nigdy nie chcieliśmy kupić domu z licytacji komorniczej, bo wiemy, że często dotyczy to ludzi, którzy są pozbawiani majątku wbrew swojej woli. Tutaj, ktoś poszedł do syndyka sam i dobrowolnie poddał się egzekucji.
„Możecie sobie być właścicielami, ja jestem posiadaczem”
Byli właściciele przez ponad dwa i pół roku odmawiali wyprowadzki. Państwo Ryczkowie wykorzystali w tym czasie wszelkie prawne możliwości dostać się do swojej nieruchomości, łącznie z nakazem eksmisji, który nie działał ze względu na ustawę covidową. – Kiedy kupiliśmy nieruchomość, zapłaciliśmy całość kwoty, mieliśmy akt notarialny, to (były właściciel domu – red.) odpowiedział nam drwiąco: „Możecie sobie być właścicielami, ja jestem posiadaczem”. Wtedy zrozumiałem, że mamy problem – przyznaje Tomasz Ryczek.
– Syndyk często występuje z wnioskiem do sędziego komisarza, o określenie warunków, na jakich upadły może przebywać w danej nieruchomości. W tym wypadku określono, że upadli mogą przebywać w tym domu do końca sierpnia – mówi Lesław Zawada z Sądu Rejonowego w Rzeszowie. A co jeśli się nie wyprowadzą? – Nie mamy żadnych mocy by to wyegzekwować. Być może trzeba dopracować przepisy w tym zakresie – dodaje Zawada.
„Ma pan prawo bronić się siekierą”
Sprawą sprzedaży domu od początku zajmuje się Miranda Korzeniowska, dziennikarka portalu Korso Sanockie. – Pytałam tego pana, czy nie szkoda mu rodziny, która na ten dom wydała całe oszczędności życia i nie może tam wejść. Powiedział, że jest taka ustawa, więc z niej korzysta. Mówił o ustawie covidowej, która wstrzymała eksmisje – mówi Korzeniowska. I dodaje: – Niedługo potem, jako redakcja otrzymaliśmy pismo przedprocesowe z żądaniem zapłaty zadośćuczynienia w kwocie 26 tysięcy złotych.
Od sędziego dziennikarze programu Uwaga! TVN dowiedzieli się, że byli właściciele mieli pieniądze na to, by wynająć mieszkanie. – W związku z tym, iż w postępowaniu pozostała kwota około 53 tysięcy złotych, która pozostała w masie, po zaspokojeniu kosztów postępowania. Ta kwota została zwrócona na rachunek wskazany przez upadłego – mówi Lesław Zawada.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS