A A+ A++

– Do końca liczyłem na refleksję pana przewodniczącego i słowa przeprosin. Niestety, nie doczekałem się – stwierdził Damian Ryszawy podczas majowej sesji Rady Miasta Ustroń. O swoje racje chce więc walczyć w sądzie.

Iskry w Ustroniu lecą, a język się brutalizuje. Damian Ryszawy postanowił wyciągnąć przeciwko Marcinowi Janikowi, przewodniczącemu Rady Miasta, największe działa w postaci pozwu za zniesławienie. Czy ma rację? Pozostawiamy to w osądzie naszych Czytelników, przedstawiając pokrótce sprawę.

Cofnijmy się do grudnia ubiegłego roku. To wówczas podczas sesji Rady Miasta Ustroń, o czym pisaliśmy na łamach „Głosu Ziemi Cieszyńskiej”, trwała dyskusja dotycząca miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego i otworzenia furtki dla budowy obiektów o wysokości do 22 metrów w centrum miejscowości. Swoje uwagi dotyczące projektu uchwały chciał zgłosić jeden z mieszkańców. Jednak możliwości wypowiedzenia się przed głosowaniem nad projektem nie dostał. Przewodniczący rady wyjaśniał, że statut miasta Ustroń dopuszcza do dyskusji nad projektami jedynie projektodawcę lub osobę przez niego upoważnioną, radnych, członków komisji, burmistrza czy przewodniczących zarządów osiedli. Przeciwny takiemu potraktowaniu ustronianina był Damian Ryszawy. Stwierdził, że w jego opinii nikt przewodniczącego nie ukarałby więzieniem za możliwość wypowiedzenia się osoby zainteresowanej tematem.

I tu dochodzimy do sedna sprawy. Marcin Janik postanowił bowiem swoje zdanie przedstawić w „Gazecie Ustrońskiej”, czyli samorządowym periodyku dotowanym z kasy miasta. I tak napisał w numerze 9 gazety: „Zatrważający jest fakt, iż jeden z radnych nie widzi problemu w łamaniu prawa miejscowego – prawa, które sam stanowi w głosowaniach. Co więcej w swojej wypowiedzi namawiał wręcz do nadużycia. Zachowanie radnego przypomina patologiczne praktyki typu: wypij z nami kielicha, na bocznych drogach, nikt cię nie złapie, albo ukradnę rower, jak mnie złapią, to dostanę co najwyżej »zawiasy«. Postępowanie charakterystyczne dla kłamców i oszustów nie może mieć miejsca na sali sesyjnej. Regulacje statutowe muszą być poważnie traktowane, są podstawą do budowania szacunku dla prawa miejscowego” – napisał Marcin Janik.

I właśnie te słowa wzburzyły Damiana Ryszawego. Jak zaznaczył podczas ostatniej majowej sesji, długo czekał na jakiekolwiek przeprosiny z ust przewodniczącego. – Marcin Janik, w sposób haniebny postanowił porównać mnie do złodzieja, oszusta, osoby niegodnej zaufania. Prześmiewczo odnosił się również do grupy lokalnych przedsiębiorców, nazywając jednego z nich, podczas sesji Rady Miasta ironicznie per „pan w niebieskim sweterku”, gdy ten chciał w ramach dialogu i przysługującego mu prawa, już nie mówiąc o dobrym obyczaju, porozmawiać o planach inwestycyjnych miasta. Skutki jakie w wyniku wypowiedzi przewodniczącego Janika poniosła i ponosi moja rodzina są dla mnie prywatnie tak emocjonalnie duże, gdy córka pytała mnie, czy jestem oszustem i złodziejem, że ciężko, po ludzku mi o tym mówić. Gdy publicznie zapytałem pana Janika podczas sesji Rady Miasta, by podał przykłady na moją „oszukańczą” i „złodziejską działalność”, umotywował swoje zarzuty, konkretnie, ten w sposób cyniczny odmówił odpowiedzi – stwierdził radny Damian Ryszawy. Postanowił więc działać w obronie swojego dobrego imienia. – Długo czekałem na prostą refleksje i zwykłe słowo „przepraszam”. Nic takiego się nie wydarzyło. Równocześnie spłynęło do mnie mnóstwo próśb o reakcję i przywrócenie godności instytucji Rady Miasta. O kategoryczny sprzeciw wobec obecnych metod traktowania tej zacnej instytucji jak własnego folwarku, z pogardą dla jej podstawowej funkcji – jaką jest dialog – wsłuchiwanie się w głos mieszkańców, godność piastowanego stanowiska i świadomość, że radny jest głosem mieszkańców, a funkcja radnego jest służbą dla mieszkańców, dla miasta, a nie robieniem łaski dopuszczając mieszkańców do głosu. Kpiąc i szkalując dobre imię radnych, prowadząc obrady w sposób skandaliczny, urągający powadze piastowanego stanowiska, co nigdy wcześniej, w historii naszego miasta miejsca nie miało – grzmiał Damian Ryszawy i poinformował, że pozywa Marcina Janika na drodze cywilnej oraz karnej za zniesławienie, domagając się przede wszystkim publicznych przeprosin.

– W treści pozwu nie ma informacji o zadośćuczynieniu finansowym, domagam się jedynie przeprosin na łamach lokalnych gazet, portalów społecznościowych oraz na sesji Rady Miasta. Chodzi przede wszystkim o powrót do normalności, zasad demokracji oraz szacunku dla innych, mających inne poglądy oraz rozmowy na argumenty, nie oszczerstwa – powiedział „Głosowi” Damian Ryszawy. Marcin Janik nie zdecydował się skomentować sprawy ani podczas obrad, ani na naszą prośbę. Zaznaczył jedynie, że cierpliwie poczeka na rozstrzygnięcie sprawy w sądzie.
komentarz poprosiliśmy także burmistrza Ustronia, Przemysława Korcza. Chcieliśmy wiedzieć, czy w jego ocenie jako rządzącego miastem język polityki nie poszedł za daleko i dlaczego „Gazeta Ustrońska”, będąca notabene samorządową gazetą, zdecydowała się na publikację artykułu będącego – jak uznaje Damian Ryszawy – pomówieniem. Jeśli otrzymamy odpowiedź od włodarza miasta, z pewnością ją opublikujemy. Zaznaczyć wypada także, że furtkę do zabudowy budynkami do 22 metrów w jednostce 1MW/U zamknął wojewoda, stwierdzając nieważność części uchwały Rady Miasta Ustroń.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułBaraże o IV ligę!
Następny artykułOszukiwali “na wnuczka” i “na policjanta”. Ukradli 1,5 mln zł. Spektakularna akcja opolskiej policji, gang rozbity