Uwaga: Do rozdania mamy 3 egzemplarze książki. Pytanie konkursowe pojawi się w naszym jutrzejszym newsletterze. Bądźcie czujni!
O książce
Czym różni się Nie bój się błądzić od innych książek dostępnych na rynku? Przede wszystkim składa się z wypowiedzi oraz opinii prezentowanych przez Jeffa Bezosa, a nie jego współpracowników, biografów czy dziennikarzy. Zawiera oryginalne doroczne listy do akcjonariuszy, które Bezos pisał własnoręcznie, począwszy od roku 1997, oraz jego liczne wykłady i wywiady ukazujące historię życia, pracę i ewolucję poglądów miliardera. Założyciel Amazona porusza w niej szereg tematów z zakresu biznesu – od innowacji i strategicznych decyzji pozwalających utrzymać wzrost prosperującego przedsiębiorstwa, poprzez zarządzanie operacyjne firmą i zatrudnianie odpowiednich pracowników, aż po budowę odpowiedniej kultury organizacyjnej i obsesji na punkcie klienta, a nie konkurencji. Jego osobiste rady i wskazówki mają na celu pomóc innym stworzyć swoją własną drogę innowacji, ale także nie zgubić się na bezdrożach.
W książce Bezos prezentuje nowe podejście nie tylko do doświadczeń dnia dzisiejszego i choćby tego, czego nauczyła nas pandemia Covid-19, ale i – co ważniejsze – do wyzwań przyszłości, bo jego fascynacja kosmosem pomaga mu zachować szerokie horyzonty myślenia. To właśnie umiejętność postrzegania rzeczywistości w perspektywie długoterminowej okazała się dźwignią sukcesu, również w Amazon.com. Myślenie długoterminowe stało się także elementem misji, jaką biznesmen sformułował dla swojej firmy kosmicznej Blue Origin – na jej herbie widoczne jest łacińskie hasło Gradatim Ferociter („Krok po kroku. Bez wytchnienia”).
O autorze
Jeff Bezos jest założycielem i dyrektorem generalnym firmy Amazon oraz twórcą przedsiębiorstwa przemysłu kosmicznego Blue Origin, które pracuje nad obniżeniem kosztów i zwiększeniem bezpieczeństwa lotów kosmicznych. Ponadto Bezos jest właścicielem dziennika „The Washington Post”. W 2018 roku powołał do życia fundusz charytatywny Day One Fund w celu wsparcia finansowego organizacji non profit, które zajmują się udzielaniem pomocy biednym bezdomnym rodzinom oraz tworzeniem sieci przedszkoli w ubogich społecznościach lokalnych. W roku 1986 Bezos ukończył summa cum laude studia na wydziale elektrotechniki oraz informatyki na Uniwersytecie Princeton. Członek prestiżowego bractwa Phi Beta Kappa. Uhonorowany tytułem Człowieka Roku 1999 przez magazyn „Time”.
Fragment książki
Nasze wybory budują nasze życie
W dzieciństwie spędzałem wakacje u dziadków na ranczu w Teksasie. Pomagałem naprawiać wiatraki, asystowałem przy szczepieniu bydła i wielu innych pracach gospodarskich. Popołudniami oglądaliśmy opery mydlane, na przykład Dni naszego życia. Dziadkowie należeli do Klubu Miłośników Karawaningu i wraz z grupą właścicieli przyczep Airstream poznawali bezdroża Stanów Zjednoczonych i Kanady. Co parę lat przytwierdzaliśmy taką przyczepę do auta dziadka i wyruszaliśmy w trasę w konwoju 300 podobnych nam poszukiwaczy przygód. Uwielbiałem dziadków całym sercem i nie mogłem doczekać się wspólnych wypraw. Podczas jednej z nich, gdy miałem może 10 lat, jak zwykle urzędowałem na tylnym siedzeniu auta. Dziadek prowadził. Babcia siedziała obok, na fotelu pasażera. Pamiętam, że przez całą drogę paliła papierosy i wszędzie unosił się ten okropny zapach.
W owym czasie szukałem każdej okazji, by opisać świat za pomocą obliczeń matematycznych. Jedną z nich stała się dla mnie kampania antynikotynowa. Nie jestem w stanie przytoczyć wszystkich szczegółów, utkwiło mi jednak w głowie, że przy każdym zaciągnięciu palacz skraca sobie życie, jeśli dobrze pamiętam, o 2 minuty. Postanowiłem policzyć, co mówią liczby w przypadku mojej babci. Wystarczyło oszacować liczbę papierosów dziennie, liczbę sztachnięć na jednego papierosa itd. Wyposażony w twarde argumenty natury matematycznej wsunąłem głowę do szoferki, klepnąłem babcię w ramię i z dumą ogłosiłem: „Zakładając, że zaciągasz się raz na 2 minuty, skróciłaś już swoje życie o 9 lat!”.
Jej reakcja pozostała w mojej pamięci na zawsze, zwłaszcza że daleka była od tego, czego się spodziewałem. Zwykle spotykałem się z wyrazami zachwytu nad moją inteligencją i talentami matematycznymi, na przykład: „Jeff, jesteś takim bystrym chłopcem! Wymyśliłeś, ile to minut w roku, sprytnie podzieliłeś i proszę”. Tymczasem, ku mojemu zdziwieniu, babcia wybuchnęła płaczem. Wróciłem grzecznie na swoje miejsce z tyłu i bezradny czekałem na rozwój wypadków. Babcia siedziała we łzach, a dziadek w milczeniu zjechał na pobocze, wysiadł, otworzył drzwi z mojej strony i poprosił, abym poświęcił mu chwilę. Czy to oznaczało kłopoty? U dziadka imponowała mi nie tylko jego mądrość, lecz również niezwykła siła spokoju. Czyżby po raz pierwszy w życiu miał pokazać swoje surowe oblicze? A może poprosi mnie, bym wrócił do auta i przeprosił babcię? Tego rodzaju sytuacja zdarzyła się po raz pierwszy, więc nie miałem doświadczenia w ocenie ewentualnych konsekwencji. Stanęliśmy za przyczepą, dziadek spojrzał na mnie i po chwili spokojnie i łagodnie powiedział: „Jeff, przyjdzie czas, gdy zrozumiesz, że trudniej jest być dobrym niż mądrym”.
Dziś pragnę podzielić się z wami refleksją na temat różnicy między talentem a wyborem. Inteligencję otrzymujemy w darze, dobroć to kwestia wyboru. Prezenty po prostu pojawiają się w naszym życiu. Wybory potrafią przysporzyć wielu kłopotów. Co więcej, zachwyceni sobą tracimy czujność, a to nie sprzyja dobrym decyzjom.
Widzę przed sobą grupę studentów, a w powietrzu aż gęsto od talentów. Nie mam wątpliwości, że jednym z nich jest dar wybitnej inteligencji. Wiem, że studiują tu osoby o znakomitych umysłach. Pan rektor po prostu nie przyjmuje nikogo innego.
Intelekt niewątpliwie przyda wam się w przyszłości, ponieważ właśnie ruszacie w świat pełen cudów. My, ludzie, pomimo trudów codziennego życia, mamy przed sobą wielkie zadania. Wymyślimy sposoby generowania czystej energii – w ogromnych ilościach. Atom po atomie skonstruujemy miniaturowe urządzenia zdolne przeniknąć przez ściany komórki i ją naprawić. Obecnie jesteśmy świadkami kolejnych sukcesów biologii syntetycznej. W najbliższej przyszłości możemy spodziewać się kolejnych badań na polu modelowania matematycznego. Jestem przekonany, że będzie wam dane zrozumienie natury funkcjonowania ludzkiego mózgu. Jules Verne, Mark Twain, Galileo, Newton – niespokojne umysły wszechczasów – mogą wam zazdrościć, że żyjecie w dzisiejszych czasach. Jako cywilizacja będziemy korzystać z niezliczonych darów, podobnie jak każdy z was indywidualnie będzie cieszył się z wielu talentów, jakimi obdarzył was los.
Jaki zrobicie z nich użytek? Czy będziecie dumni z tego, kim jesteście, z wyborów, jakich dokonacie?
Idea założenia firmy Amazon narodziła się 16 lat temu. Z zachwytem obserwowałem lawinowy wzrost ruchu w sieci – o 2300% w skali roku. Nigdy wcześniej nie spotkałem się z takim zjawiskiem, stąd z niecierpliwością oczekiwałem uruchomienia naszej internetowej księgarni z milionami tytułów w ofercie, co stawiało ją daleko poza zasięgiem tradycyjnej księgarni stacjonarnej. Właśnie skończyłem 30 lat i miałem za sobą rok małżeństwa. Powiedziałem żonie, MacKenzie, że planuję porzucić pracę, by skoczyć na głęboką wodę i poświęcić się projektowi o małych szansach powodzenia, jak w przypadku większości startupów. MacKenzie (również absolwentka Princeton, siedziała tu kiedyś w drugim rzędzie) utwierdziła mnie w odważnym wyborze. Już w dzieciństwie bawiłem się w garażowego wynalazcę. Skonstruowałem system automatycznego zamykania bramy z wypełnionych betonem opon, kuchenkę zasilaną energią słoneczną na bazie parasola i folii aluminiowej. Efekt zresztą pozostawiał wiele do życzenia. Regularnie budowałem z form do pieczenia pułapki na moje rodzeństwo. Od zawsze marzyłem, by zostać wynalazcą. Ona o tym wiedziała i nie zamierzała zawracać mnie z tej drogi.
Pracowałem wówczas w firmie finansowej w Nowym Jorku w zespole fantastycznych specjalistów, której szefa uważałem za swojego guru. Pewnego dnia oznajmiłem mu, że planuję założyć własną firmę i zająć się sprzedażą książek w intrenecie. Zabrał mnie wówczas na długi spacer do Central Parku, wysłuchał z uwagą i na koniec powiedział: „To świetny pomysł, ale dla kogoś, kto wciąż szuka swojego miejsca na rynku pracy”. Trudno było się z nim nie zgodzić, więc przystałem na jego propozycję odłożenia rozstrzygającej decyzji na 48 godzin. W świetle nowych argumentów decyzja wydawała się jeszcze trudniejsza, jednak ostatecznie postanowiłem dać sobie szansę. Nie obawiałem się ewentualnej porażki. Wiedziałem, że jeśli nie spróbuję, będę żałował do końca życia. Po długim zastanowieniu postanowiłem wyruszyć w ryzykowną podróż realizacji własnych pasji i jestem dumny ze swojego ówczesnego wyboru.
To właśnie od jutra zaczyna się twoje życie – od początku do końca dzieło jednego autora, którym jesteś ty.
Jak zamierzasz wykorzystać swoje talenty?
Jakich dokonasz wyborów?
Czy pozwolisz sobą kierować sile inercji, czy odważysz się realizować własne pasje?
Potrzebujesz instrukcji, czy stać cię na oryginalność?
Szukasz świętego spokoju, czy życia pełnego ludzi i przygody?
Ugniesz się pod ostrzałem krytyki, czy pozostaniesz wierny swoim przekonaniom?
Czy potrafisz przyznać się do błędu?
Czy cofniesz się z obawy przed odrzuceniem, czy będziesz walczyć o miłość?
Czy twoje wybory są bezpieczne, czy potrafisz być zuchwałym graczem?
Czy w trudnych czasach wywiesisz białą flagę, czy będziesz walczyć dalej?
Cynizm czy budowanie?
Dążenie do celu kosztem innych czy dobro ponad wszystko?
Pozwolę sobie spojrzeć w przyszłość. Oczami wyobraźni widzę każdego z was w wieku 80 lat, gdy w zaciszu domowego ogniska, w chwili refleksji zastanawiacie się w możliwie szczery sposób nad własnym życiem. Najkrótszym i najprawdziwszym podsumowaniem będzie przegląd podjętych przez lata decyzji. Poza wszystkim – jesteśmy tym, co wybieramy. Życzę, byście zbudowali wspaniałą świątynię własnego życia. Dziękuję i powodzenia!
Liczy się pomysł
Wraz z bratem mieliśmy bardzo szczęśliwe dzieciństwo.
Spędzaliśmy dużo czasu z dziadkami, a życie z seniorami to zupełnie inny wszechświat w porównaniu z tym, co oferują dziecku rodzice. Łączyły nas relacje zupełnie innego rodzaju. Od czwartego do szesnastego roku życia każde lato spędzałem na ranczu dziadka. Życie na wsi, na zupełnym odludziu, wymagało ogromnej samodzielności. Bez dostępu do telefonu, z każdą awarią dziadek musiał radzić sobie sam. Będąc małym chłopcem obserwowałem, jak potrafił samodzielnie rozwiązać niemal każdy problem.
Pamiętam, jak kupił spycharkę gąsienicową D6 Caterpillar za jedyne 5 tysięcy dolarów. Prawdziwa okazja, ponieważ tego rodzaju sprzęt kosztował zwykle o wiele więcej, pod warunkiem, że był sprawny. Stan naszego buldożera pozostawiał wiele do życzenia. Ktoś rozebrał skrzynię biegów, co więcej, nie działał system hydrauliczny. Na naprawach upłynęło nam praktycznie całe lato. Zamówiliśmy pocztą w firmie Caterpillar tak gigantyczne części, że trudno nam było je nawet podnieść. W związku z tym natychmiast na podwórku pojawił się specjalny dźwig. To się nazywa samodzielność i zaradność.
Dziadek jako powściągliwy i konserwatywny introwertyk nie był skłonny do gwałtownych zachowań. Pamiętam pewną sytuację przy głównej bramie prowadzącej na ranczo. Dziadek podjechał pod bramę, wysiadł z samochodu, zapomniawszy zaciągnąć ręczny hamulec. Dopiero gdy był już przy bramie, zauważył, że auto powoli stacza się w jego kierunku. Pomyślał sobie: „Fantastycznie. Mam jeszcze sporo czasu, by otworzyć. Wspaniała samoobsługa”. Gdy już niemal zdołał się z tym zadaniem uporać, samochód uderzył we wrota, zakleszczając kciuk dziadka pomiędzy skrzydłem bramy a słupkiem płotu. W efekcie resztki obdartego do kości palca wisiały luźno na kawałku skóry.
Rozwścieczony oderwał wiszącą część palca i cisnął ją w zarośla, wskoczył z powrotem do auta i popędził na oddalone o 25 kilometrów pogotowie – do Denver. Na jego widok personel krzyknął: „Nie ma sprawy. Możemy przyszyć ten kciuk, gdzie on jest?”. Dziadek odparł: „Wyrzuciłem w krzaki”. W towarzystwie pielęgniarek i sanitariuszy wrócili na miejsce i po kilkugodzinnych poszukiwaniach odnaleźli jedynie jego resztki – najprawdopodobniej pozostałości po uczcie jakiegoś zwierzątka. Ostatecznie lekarze stwierdzili, że jedynym rozwiązaniem będzie przeszczep skóry. „Mamy dwa wyjścia. Możemy przyszyć kciuk do żołądka na sześć tygodni. To najlepsze rozwiązanie. Drugą opcją jest wycięcie kawałka skóry z pośladka i wstawienie go na palec. Nie jest to rozwiązanie idealne, ale uniknie pan przyszycia kciuka do żołądka na sześć tygodni”. Dziadek przystał na opcję numer dwa. „Bierzcie skórę z pośladka”. Tak się stało, operacja przebiegła pomyślnie i pacjent odzyskał palec. Najzabawniejsze w całej historii są moje żywe wspomnienia z tamtych czasów – nie tylko zresztą moje. Ranek rozpoczynał się od rytualnych czynności. Po przebudzeniu dziadek jadł śniadanie, czytał gazetę i długo golił się maszynką elektryczną. Zajmowało mu to jakieś piętnaście minut. Gdy twarz była już gotowa, poświęcał chwilę na obrośnięty kciuk, gdzie pośladkowa skóra nie dawała o sobie zapomnieć. To jednak nie było już dla golibrody żadnym problemem.
W życiu trzeba iść do przodu bez względu na wszystkie problemy, porażki i awarie. Każdy ma obowiązek podnieść się i próbować od nowa. Każda trudna sytuacja wytrąca nas z równowagi, nie pozostaje jednak nic innego, jak wstać, otrząsnąć się i ruszyć do przodu. Drzwi do sukcesu otwierają się dla jednostek pomysłowych, samodzielnych i niekonwencjonalnych. W Amazonie takie przykłady można mnożyć. Mamy na koncie wiele porażek, co więcej – nie mam wątpliwości, że jeśli upaść, to tylko w Amazonie. Jesteśmy w tym dobrzy. Stoi za nami ogromne doświadczenie.
Oto przykład. Wiele lat temu, pragnąc poszerzyć ofertę dla klienta, zastanawialiśmy się nad formą zaproszenia do współpracy zewnętrznych partnerów. W pierwszej kolejności uruchomiliśmy platformę aukcyjną Amazon Auctions. Bez odzewu. Auctions zostało przekształcone w zShops, nieco zmienioną wersje Auctions – ceny ustalano na stałym poziomie. Bez odzewu. Każdy z tych nietrafionych projektów zabrał nam przynajmniej rok życia. Ostatecznie doszliśmy do wniosku, że najlepszym rozwiązaniem będzie zaproszenie sprzedawców zewnętrznych na strony naszych własnych produktów. Tak narodził się Marketplace, który niemal natychmiast zaczął rozwijać się modelowo. Otwartość na nowe pomysły, nowe rozwiązania, by wyjść naprzeciw oczekiwaniom klienta, zawsze się opłacą. Podobna zasada obowiązuje w życiu prywatnym. Jak pomóc własnym dzieciom? Czego potrzebują najbardziej?
Nasze dzieci już w wieku 4 lat posługiwały się ostrymi nożami, a w wieku 7 lub 8 – narzędziami elektrycznymi. To zasługa mojej żony, która zwykła mówić: „Lepiej, by dziecko miało dziewięć palców, niż było bezradne”. Oby ta idea przyświecała nam przez całe życie.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS