A A+ A++

Miłośnik motoryzacji, rajdowiec, instruktor jazdy, śpiewak i uczestnik talent-show. Dąbrowianin Grzegorz Kawalec to człowiek wielu pasji, który równie dobrze i z wdziękiem potrafi ujarzmić konie mechaniczne, jak i odśpiewać operową arię.

– Od najmłodszych lat interesowałem się motoryzacją. Najpierw były to motocykle, później samochody. Sam szkoliłem swoją technikę, uczestniczyłem też w amatorskich zawodach, w których rywalizowałem z innymi i odnosiłem pierwsze sukcesy – wspomina Grzegorz Kawalec.

Początek rajdowej drogi to Konkursowe Jazdy Samochodem (tzw. KJS), organizowane przez Automobilklub Śląski. Przełom lat 80. i 90. XX w. to inna motoryzacyjna epoka. Powszechnie startowało się wówczas autami rodem z krajów bloku socjalistycznego, pojazdy z Zachodu były rarytasem i rzadkością.

Motoryzacyjne perełki demokracji ludowej

– Jeździłem m.in. Zaporożcem. Na jednych zawodach wystartowałem maluchem pożyczonym od ojca mojej ówczesnej narzeczonej, aktualnej żony, który oczywiście nie miał pojęcia, że pojazd będzie użyty do takich celów. Samochód, niestety, trochę ucierpiał. Przyszły teść długo nie wiedział, że przetarcie na boku przytrafiło się podczas jednego z brawurowych nawrotów, a nie w trakcie normalnej jazdy – mówi z uśmiechem Grzegorz Kawalec.

Wówczas nagrodami na zawodach była np. możliwość przejechania się autem wyższej klasy, które również brało udział w zmaganiach.

– Pamiętam, że kiedyś trzej czołowi zawodnicy mogli przejechać się Hondą CRX. Pierwszy raz usiadłem za jej kółkiem i wykręciłem najlepszy czas – mówi Kawalec.

Po sukcesach w KJS-ach przyszedł czas na rajdy rangi okręgowej, wojewódzkiej i regionalnej. Grzegorz Kawalec na trasy wyruszał m.in. leciwym Polonezem, Volkswagenem Scirocco czy Peugeotem 309 z 1988 r. Na koncie ma także starty Oplem Astrą GSI, którą wcześniej jeździł utytułowany Tomasz Kuchar.

W pewnym momencie Kawalec uznał, że swoimi doświadczeniami warto podzielić się z innymi.

– Postanowiłem zrobić coś, co przyda się przeciętnemu Kowalskiemu. Z myślą o poprawie bezpieczeństwa ruchu drogowego zacząłem organizować pokazy i zawody na parkingu Transbudu – wspomina Kawalec.

Dąbrowska szkoła bezpiecznej jazdy

Tak narodził się cykl imprez, które regularnie gościły w Dąbrowie Górniczej od 1999 do 2003 r. Uczestnicy korzystali z porad związanych m.in. z panowaniem nad pojazdem na śliskiej nawierzchni czy podczas gwałtownego hamowania. Szykowano specjalne miejsce, gdzie można było ćwiczyć wychodzenie z poślizgu. Towarzyszyły temu pokazy ratownictwa drogowego czy pierwszej pomocy. Nie brakowało oczywiście części sportowej, w której kierowcy próbowali swoich sił za kółkiem na zaaranżowanym amatorskim wyścigowym torze. Wydarzenie cieszyło się wielką popularnością i nieraz przyciągało po kilkaset osób. Dodatkowo, miało walor charytatywny, bo udział wiązał się z zakupem symbolicznej cegiełki na rzecz Dąbrowskiego Stowarzyszenia Rodzin w Kryzysie prowadzonego przez Danutę Lech.

– W czasie tych wydarzeń opowiadałem o zasadach zachowania się w sytuacjach niebezpiecznych, przypominałem jak właściwie prowadzić auto, podkreślałem wagę stałego szlifowania swojej techniki i dbałości o płynność jazdy – opowiada Grzegorz Kawalec.

Pracy nad techniką, która przydaje się na co dzień, poświęcał też czas, pracując jako kierowca. Jeździł wielotonowymi ciągnikami siodłowymi i autami dostawczymi. Z tymi ostatnimi wiąże się nietypowa historia.

– Płynna jazda to mój „konik”. Dawno temu, kiedy w pracy prowadziłem Żuka, na przedniej półce stawiałem szklankę z herbatą. Cała sztuka polegała na tym, żeby w trakcie jazdy jej nie rozlać. Musiałem więc łagodnie ruszać, skręcać, przyspieszać, obserwować wszystko na drodze i przewidywać zachowania innych, żeby uniknąć gwałtownego hamowania. Udawało się, herbata była cała – wspomina.

„Brunetki, blondynki” na samochodowej masce

Druga pasja dąbrowianina to śpiew. Dysponuje ładnym tenorem, który wykorzystywał na deskach scen, gdzie występował solo i w chórze. Rozbrzmiewał też w mniej oczywistych miejscach.

– Jan Kiepura śpiewał na hotelowym balkonie, a mnie zdarzało się na mecie wskoczyć na maskę i odśpiewać „Brunetki, blondynki” albo fragment jakieś arii – mówi z uśmiechem.

Wokalne popisy mogli usłyszeć też widzowie popularnego „Mam talent” w TVN, w którym Grzegorz Kawalec wziął udział dwa razy.

Rajdowe geny

Dziś Grzegorz Kawalec ściga się sporadycznie. Wspiera za to innych kierowców, którym pomaga w doskonaleniu jazdy. Moto-sport jest jednak cały czas obecny w jego życiu. W jego przypadku idealnie sprawdza się powiedzenie „niedaleko pada jabłko od jabłoni”. W ślady ojca poszedł bowiem syn Kamil. Kawalec junior funkcjonuje w zupełnie innych, współczesnych i zdecydowanie bardziej profesjonalnych realiach. Jako licencjonowany rajdowiec uczestniczy w zawodach ogólnopolskich, gdzie zawsze walczy o najwyższe lokaty. Na każdym etapie może liczyć na wsparcie taty.

Przemysław Kędzior

Tekst ukazał się w kwietniowym numerze „Przeglądu Dąbrowskiego”

DO METY Z DĄBROWSKIM LOGO

Kamil, syn Grzegorza Kawalca, poszedł w ślady ojca. Aktualnie za kierownicą Peugeota 208 startuje w klasie Rally N1. W gronie jego sponsorów jest miasto Dąbrowa Górnicza. Z logo „DG dla aktywnych” na aucie wystąpi kilkanaście razy w sezonie, m.in. podczas Rajdowych Mistrzostw Południa, Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski oraz cyklu zawodów Tarmac Masters.

14

Zdjęcia z prywatnego archiwum Grzegorza Kawalca

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułUM Dąbrowa Górnicza: Przetarg na sprzedaż nieruchomości położonej w Siewierzu przy ul. Długiej
Następny artykułПривітання з Днем героїв 2023 року: картинки українською