– 10 maja ruski tańczyk nas ostrzelał, 18 nas było, wszyscy żyjemy. To było koło Biłohoriwki – opowiada Bohdan ze 103. brygady, która walczy teraz na charkowszczyźnie, a wcześniej na Donbasie. – Nie chcesz kota? Kupiliśmy za 20 hrywien, a dopłacimy 200, by ktoś go zabrał – śmieje się Witalij.
Żenia, czołgista z 92. brygady wpada czarny jak diabeł. Czołg zakopał się w błocie, ale za to zdobyli dwa ruskie.
Saszka, nastolatka z Hluszkiwki, która sprzedała chłopakom kota, pyta, jak go nazwali. Żulik, bo się szlaja (i bije z Najdą, młodą suczką, która jest w bazie od początku swojego życia, a ma kilka miesięcy). I jest agresywny.
– Bo on Bandit się nazywał – śmieje się dziewczynka z niebieskimi włosami, jakie modne są teraz u nastolatek.
Wojna w błocie
Powietrze znowu przeszywa huk. 19 grudnia, na ukraińskiego Mikołaja, wróg od 5 rano świętował hucznie. Ostrzał praktycznie nie ustawał. Grady spadły 1-1,5 km koło nas, a że przestrzeń dość pusta – huk był gigantyczny. Przez ostatnie dni było tu znacznie ciszej, ale w nocy Rosjanom udało się nieco zbliżyć.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS