W ciągu kilku dni na Dworcu PKP w Przemyślu zrobiło się gęsto. Trafiło tam ponad 80 osób pochodzenia romskiego z Ukrainy, przede wszystkim matki z dziećmi. Zdaniem jednej z fundacji humanitarnych z Polski, te nie miały dostępu do specjalnie przygotowanego przed wielu miesiącami pokoju ani do toalet, ponieważ są płatne. Wspomniany pokój nie mógł zostać przez nie wykorzystany, gdyż nie miały biletu potwierdzającego, że jadą dalej. Na szczęście problem został szybko rozwiązany, a wspomniane opinie były nadinterpretacją.
Aby zrozumieć sytuację, należy się cofnąć trzy miesiące. W marcu br. zamknięty został ośrodek zbiorowego zakwaterowania w Kidałowicach koło Jarosławia. To tereny należące niegdyś do wojska. Obiekt został wyremontowany na potrzeby uchodźców. Zamieszkało tam kilkaset osób pochodzenia romskiego z Ukrainy. Podobno ośrodek nie spełniał warunków sanitarnych, był przeludniony, położony w lesie, warunki były złe. Nie było ogrzewania, dzieci nie chodziły do szkoły. O sytuacji w nim informowane były polskie władze, w tym Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich. Nagle ośrodek został zamknięty. Bez zapowiedzi i przygotowania. Mieszkający tam ludzie, ok. 300 osób, nie wiedzieli początkowo, co mają ze sobą zrobić… Większość została przeniesiona do ośrodka fundacji „Unitatem” w Jarosławiu, która prowadziła także wspomniany już ośrodek w Kidałowicach. Część osób zdecydowała się na powrót do Ukrainy. Ale słuch o nich zaginął…
Płatny dostęp do treści
Przeczytałeś tylko fragment tekstu.
Chcesz przeczytać całość i inne artykuły premium?
Nieograniczony dostęp do pełnych tekstów od 19 groszy dziennie!
Masz już wykupiony dostęp? Zaloguj się
Pozostało 80% tekstu do przeczytania.
Wykup dostęp
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS