A A+ A++

Apostołowie mogli też zapytać Jezusa, co mają zrobić, żeby mieć głębszą wiarę. Oni jednak zwracają się do Jezusa innymi słowami i pomagają nam przez to odnaleźć właściwy kierunek w przeżywaniu wiary. Proszą: “Dodaj nam wiary” (Łk 17,5). Trochę już czasu spędzili z Jezusem i rozpoznają w Nim Syna Bożego. Przecież to Bóg jest źródłem wszystkiego i to Bóg pierwszy wychodzi do człowieka, pierwszy pragnie relacji i przyjaźni z człowiekiem. Bóg pierwszy wychodzi do człowieka z łaską wiary i każdego w nią wyposaża.

Transmisja Mszy św. w 27. niedzielę zwykłą

Prawdą jest, że gdy przyjmujemy łaskę wiary, wiele zależy od nas, od naszego ludzkiego zaangażowania. Święty Paweł napisał: “Wiara rodzi się ze słuchania” (Rz 10,17). Dobrze jest wiarę pielęgnować poprzez odpowiadanie na wychodzenie Boga do człowieka. To prawda, że wiele zależy od nas. Jednak cuda z wiary nie dzieją się mocą człowieka. To nie liczba uczynków człowieka i stopień Jego pobożności decyduje o zdolności przesadzenia morwy z korzeniem (por. Łk 17,6). Jezus zapewnia, że wystarczy wiara malutka niczym ziarnko gorczycy. To nie wiara w ludzkie siły i zdolności przesadza morwę. To wiara w Boga przesadza morwę. Przecież Bóg może to zrobić, bo On jest Stworzycielem i potrafi więcej, aniżeli przesadzić morwę. On potrafi stworzyć morwę z niczego. On potrafi stworzyć w ogóle cokolwiek z niczego.

Nikt z nas nie przesadzi morwy swoim poleceniem skierowanym do niej. Jest to niemożliwe i wymyka się poza rozum. Jezus natomiast mówi apostołom, że jest to możliwe z założeniem wiary bardzo malutkiej. Czy Jezus mydli im oczy? Czy naprawdę niemożliwe może stać się możliwe? Właśnie dlatego Jezus mówi w tym kontekście o wierze. Nie chodzi o wiarę w swoje siły, swoje zaangażowanie, w swoją pobożność i religijność. Chodzi o wiarę w Boga. Chyba właśnie to jest naszym problemem w czasie modlitewnych próśb, że skupiamy się za bardzo na sobie. Skupiamy się na swoim zaangażowaniu w modlitwę, tak, jakby wszystko miało zależeć od nas, a nie od Boga.

Po drugie – skupiamy się za bardzo na problemie. Zamiast oczami wiary ujrzeć Boga, który jest wszechmogący i potrafi zrobić coś z niczego, skupiamy się na problemie, na bólu, na przedmiocie naszej prośby. Czy ten, który na modlitwie myśli tylko o swojej pobożności i o kwestii, z którą przychodzi na modlitwę, modli się już tak naprawdę? Czy nie chodzi tutaj, żeby zapomnieć o sobie i swoich zdobytych plusikach przed Bogiem, które w ludzkim przekonaniu można, niczym walutę w kantorze, zamienić na łaskę Bożą? Czy nie chodzi tutaj, żeby zapomnieć o morwie z przykładu Jezusa, nad którą zamyślamy się, jak to możliwe, żeby ona mogła się przesadzić, cokolwiek tą morwą w naszym życiu jest? Czy w końcu nie chodzi tutaj, żeby tak skupić się na miłości, potędze i wszechmocy Boga, żeby chociaż z malutką wiarą powiedzieć: “Ty, Boże, wszystko możesz!”?

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułCK Włocławek: „Klimakterium… i już”
Następny artykułNiestrawny hit ekstraklasy. Na trybunach było jeszcze gorzej. Skandal gonił skandal