A A+ A++

Mariusz Łapot: Znalezienie teraz wolnego miejsca noclegowego nad jeziorem graniczy z cudem. Z tego co wiem, jest już mnóstwo rezerwacji na przyszły rok. Widać, że duża część osób jednak zrezygnowała z wyjazdu za granicę, szuka okazji do wypoczynku w Polsce. Turawa rzeczywiście przeżywa renesans. Jeden powód to pandemia, drugi to bon turystyczny. Ludzie, którzy prowadzą tu ośrodki, przyznają, że ok. 30–40 proc. płatności pochodzi właśnie z bonu.

Mariusz Łapot, prezes Jacht Klubu Opolskiego Fot. Mariusz Lodziński

Turyści odpoczywają głównie nad Jeziorem Dużym?

– O północnym brzegu mówimy Międzyzdroje. Tam rzeczywiście ludzi jest bardzo dużo. Żartujemy, że jeszcze chwilę i będą na promenadzie sprzedawane ciupagi i oscypki, bo tam rzeczywiście jest już prawie wszystko. Brzeg południowy jest znacznie spokojniejszy i cichszy. Tutaj nie ma takiej infrastruktury, rzeczywiście można odpocząć. Oczywiście w weekendy jest więcej odwiedzających, ale od poniedziałku do piątku można wyjść na plażę i nie mieć żadnego sąsiada w odległości 100 m.

Jezioro Średnie także żyje intensywnie, szczególnie popołudniami.

W Jacht Klubie Opolskim postawiliście na caravaning, tworząc specjalne miejsce dla osób odpoczywających w taki sposób. Pomysł się sprawdził?

– Pole biwakowe stworzyliśmy z myślą o organizacji mistrzostw świata katamaranów. Nie jest duże, to 20 stanowisk, ale rzeczywiście cieszy się ogromną popularnością. W tym sezonie – co nas bardzo zdziwiło – mieliśmy już kilkadziesiąt ekip z zagranicy. Właśnie odpoczywają u nas Niemcy i Belgowie, byli Francuzi, Szwajcarzy, Duńczycy, Łotysze i Litwini. Są zafascynowani Turawą. Mieliśmy 10-osobową ekipę z Niemiec, w przedziale wiekowym od 30 do 70 lat. Przyjechali w niedzielę, bo tak najczęściej te ekipy rozpoczynają swoje wypady do Polski. Mieli spędzić tu tylko jedną noc, ponieważ w ciągu tygodnia planowali jeszcze zwiedzić Kraków i inne miejsca. W poniedziałek zapytali, czy mogą zostać jeszcze na dwie noce. Opowiadali, że wstali na wschód słońca, a później jeszcze długo, leżąc w hamakach, słuchali śpiewu ptaków. Chcieli to znowu przeżyć, skończyło się na tym, że zostali do piątku, a Kraków postanowili zwiedzić za rok. Zapowiedzieli, że przyjadą przynajmniej na dwa tygodnie i znów pojawią się także w Turawie, żeby na początek naładować akumulatory.

Również na jedną noc przyjechali do nas Francuzi z Korsyki. Byli zafascynowani, że mogą się tak na naszym polu rozbić między drzewami. Rowerami objechali jezioro dookoła, pływali kajakami. Na południowym brzegu są takie miejsca, gdzie można pływać dosłownie między drzewami wyrastającymi z jeziora. Byli oczarowani tym miejscem i także zostali na dłużej.

Mamy też wielu stałych bywalców, którzy przyjeżdżają na kilka dni. Ci najczęstsi goście byli już u nas dziewięć razy.

Jak turyści z Europy trafiają nad jezioro w Turawie?

– Przede wszystkim internet i polecenie znajomych. Nasze pole zaczęło się też pojawiać w aplikacjach turystycznych. Zawsze staramy się poświęcić naszym gościom trochę czasu, opowiadamy, jak można u nas spędzić czas, gdzie pojechać coś ładnego zobaczyć, gdzie można zjeść dobrą rybę.

A propos ryb, 1 czerwca na jeziorze naliczyliśmy 250 łodzi wędkarskich. To wyglądało fantastycznie. Wprawdzie w takich sytuacjach my jako żeglarze musimy oddać jezioro wędkarzom, ponieważ w takich warunkach nie da się absolutnie żeglować, ale to nas cieszy, bo to kolejny dowód na to, jak rośnie popularność Turawy. Tutaj przyjeżdżają już ludzie naprawdę z całej Polski.

Jak widać, Turawa nie tylko żaglami stoi, wędkarze także mają co robić.

Pandemia zmieniła żeglarstwo?

– Jesteśmy właśnie po Międzynarodowych Mistrzostwach Polski Katamaranów. Było międzynarodowo, ponieważ przyjechali Węgrzy, ale ekipy ze Szwajcarii, Austrii i Niemiec, które zwykle nas odwiedzały na tych zawodach, w tym roku zrezygnowały z przyjazdu, właśnie z powodu pandemii. Sami zrezygnowaliśmy z organizacji regat pod koniec kwietnia. Imprez rzeczywiście jest mniej niż w poprzednich latach i frekwencja także się zmniejszyła. Z drugiej strony mamy powody do radości, ponieważ na mistrzostwach ekipy z Jacht Klubu Opolskiego zajęły pierwsze miejsca w TOPCAT K1 i K2, mamy więc dwie ekipy, które są mistrzami Polski. Polacy zajmują też czołowe miejsca w europejskim rankingu. To optymistyczny sygnał przed mistrzostwami świata.

Mistrzostwa świata miały się odbyć w lipcu w Turawie. Także zostały odwołane.

– Postanowiliśmy je przenieść na przyszły rok, na 99 proc. odbędą się w lipcu. Mam nadzieję, że już nic nam w tym nie przeszkodzi. Wtedy na jeziorze będzie się naprawdę działo. Zakładamy, że impreza przyciągnie ok. 130 zawodników z całego świata i będzie trwać praktycznie 10 dni.

Decyzję o przeniesieniu mistrzostw podjęliśmy już w lutym wspólnie z władzami światowej federacji. Zbyt wiele wówczas było niewiadomych, by z taką decyzją zwlekać.

Jak w czasie pandemii mają się żeglarze amatorzy?

– Zauważamy, że jest ich coraz więcej. Wiem też, że w szkołach prowadzących szkolenia dla osób, które chcą zdobyć patent żeglarza, jest bardzo duże obłożenie. Generalnie widać większe zainteresowanie nie tylko żeglarstwem, ale również sportami motorowodnymi. To także widać po tym, że ceny sprzętu poszły do góry. Coraz więcej osób chce spędzać czas na wodzie i myślę, że to także efekt pandemii.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPolicjanci z wizytą u przedszkolaków z trójki
Następny artykułAnnemiek van Vleuten: Na igrzyskach mniejsza konkurencja i łatwiejsza trasa