Dziś z cyklu „Tu zaszłą zmiana” przyjrzyjmy się pracy księgowego na przykładzie firmy, której biuro mieściło się kiedyś przy ul. Chyliczkowskiej w Piasecznie.
Firma nazywała się Spółdzielnią Inwalidów i mieściła się w zabudowaniach tuż za budynkiem Liceum Ogólnokształcącego. Do dziś istnieją parterowe zabudowania mieszczące kiedyś biura tego dość prężnego zakładu. Historia Spółdzielni Inwalidów, zatrudniającej setki osób z Piaseczna i okolic, czeka na opisanie, tymczasem spójrzmy na warsztat księgowego z lat, gdy nowoczesne technologie jeszcze nie wkroczyły do biur, a posiadanie telefonu w biurze było często niemożliwe, bo centrale telefoniczne były małe i niewydolne.
Pamiętam czas bilansów rocznych czy miesięcznych, gdy moja mama główna księgowa, przynosiła do domu pracę i do późnych godzin nocnych było słychać trzask przesuwanych na liczydle koralików. Liczydło składało się z metalowych prętów, na których były nanizane drewniane lub plastikowe koraliki w dwóch kolorach, ustawione po 10 w rzędzie. To było podstawowe narzędzie pracy w biurze. Oczywiście liczydła zostały wyparte później przez kalkulator, a potem przez systemy komputerowe, ale każdy szanujący się księgowy w czasach przemian jeszcze umiał posługiwać się liczydłem. Ciekawa jestem czy jeszcze dziś można zobaczyć w biurze księgowego proste liczydło. Spółdzielnia Inwalidów posiadała też oprócz centrali przy ul. Chyliczkowskiej liczne placówki rozrzucone w wielu budynkach po okolicy. Była to sieć budek spożywczych lub specjalistyczne filie zwane punktami, w których robiono kapcie, sprężyny, liczmany itd. Komunikacja między biurem a punktem czy budką spożywczą odbywała się dzięki pracy gońców i kontaktach osobistych kierowników placówek. Pani sprzedawczyni z kiosku sporządzała raport, podsumowywała wyniki w specjalnych arkuszach i przekazywała je do biura. Dzięki takiemu systemowi miałam swoją pierwszą w życiu pracę, już jako dziesięciolatka. Mój tata pomagał pewnej pani kioskarce w sporządzaniu raportów. Prowadziła ona kiosk spożywczy przy Domu Aktorów w Skolimowie, tuż obok stacji. Po zamknięciu kiosku, wieczorem, przyjeżdżała do nas do domu pani Anna z fakturami i innymi kwitami. Siedziała kilka godzin i nerwowo wpatrywała się w pracę księgowej. Na końcu księgowa, po podsumowaniu ogłaszała wynik – było to albo manko, albo superata. Z tego, co pamiętam i jedno, i drugie było niedobre i liczenie zaczynało się od początku, bo trzeba było znaleźć błąd.
Spakowane dokumenty w papierową teczkę następnego dnia o poranku zanosiłam do biura przy ul. Chyliczkowskiej, gdzie jeszcze przed drzwiami było słychać stukot kilku liczydeł „pracujących” w dziale księgowości. Dostawałam za tę pracę 10 zł, czekoladę, paczkę cukierków o nazwie kukułki i pochwałę za solidną robotę. Robota owa była czystą przyjemnością dla dziesięciolatki, bo czułam się poważna, odpowiedzialna i doceniana. Z ulicy Bema droga do biura była najeżona niebezpieczeństwami, zawsze zachodziła możliwość rozsypania arkuszy gdzieś po drodze. Biegłam ulicą Sienkiewicz, potem ul. Kościuszki, skręcałam w ul. Sierakowskiego i przez plac targowiska, obok synagogi, często „zaparkowanych” tu wozów konnych, docierałam do ogrodzenia ze szczelnego mury, w którym obok domu ogrodnika była niewielka furtka i po jej otworzeniu znajdowałam się w końcu w bajecznym parku Chyliczki, który tworzył niesamowitą enklawę w środku ruchliwego miasta. Przebiegałam przez park, obok Poniatówki, wiekowych lip i dębów, i bramą przy ul. Chyliczkowskiej wybiegałam na ulicę i już byłam przy budynku biura Spółdzielni Inwalidów.
Gdy wkroczyła nowoczesna technologia i zastąpiła liczydła, zaczęła się era faksów, kopiarek, skanerów, najpierw pagerów, potem osobistych telefonów, coraz sprawniejszych systemów komunikacyjnych, praca gońca i umiejętność liczenia na liczydle zanikła. Pandemia wirusa pokazała, że możemy pracować z własnego łóżka w domu. Gdy zdawałam maturę, ktoś, kto nie umiał liczyć na liczydle, suwaku logarytmicznym, czy korzystać z tablic logarytmicznych, nie miał szansy jej zdania. Można się tylko zastanowić, czy te umiejętności, gdy wyłączą prąd, nie są też konieczne i w dzisiejszym świecie.
Zachowało się zdjęcie z biura Spółdzielni Inwalidów, na którym zobaczycie księgowych przy ich warsztacie pracy, zdjęcie jest z 1963 r. Jakże inaczej wygląda dziś warsztat pracy księgowego.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS