Mieszkaniec Żnina dziwił się w ogóle, dlaczego jego żonę po pobycie na oddziale szpitalnym przywiózł do domu transport medyczny z okolic Gniezna, a nie miejscowa karetka, choć przecież żona leżała w Pałuckim Centrum Zdrowia. Mężczyznę oburzyło też to, że musiał pomagać wnieść żonę do mieszkania na II piętrze, bo ma 77 lat i jest to dla niego duży wysiłek. Ratowników było tylko dwóch i nie mieli krzesła transportowego, tylko zwykłe nosze. Mężczyzna musiał im pomóc, bo inaczej zabraliby jego żonę jeszcze na jedną noc do szpitala. Dyrekcja szpitala twierdzi, że mężczyzna był pobudzony i zachowywał się niekulturalnie, obrażając ratowników. Jeśli takie sytuacje będą się powtarzały, to firma realizująca transport pacjentów ma wzywać od razu policję, a nie wdawać się w polemiki z roszczeniowymi osobami.
W połowie lutego br. skontaktował się z nami mieszkaniec bloku przy ul. Słonecznej w Żninie Roman Pawłowski. Mieszka z żoną na II piętrze. Był oburzony sytuacją, która spotkała go kilka dni wcześniej. Otóż jego małżonka była hospitalizowana w żnińskim szpitalu. Tamtego dnia miała zostać wypisana. Mąż nie mógł się doczekać, aż żona zostanie przywieziona karetką ze szpitala. Kobieta sama nie chodzi. Jak opowiada Roman Pawłowski, on pomaga jej w podstawowych czynnościach w domu, ale nie jest w stanie sam wnieść żony na drugie piętro do mieszkania. Tamtego dnia karetka z jego żoną przyjechała na ul. Słoneczną wieczorem, około 20.00, co też go oburzyło, bo liczył na to, że pacjentka zostanie ze szpitala przywieziona wcześniej. Przede wszystkim jednak Roman Pawłowski miał żal o to, że nie była to karetka ze Żnina, a zespół z zewnętrznej firmy, z Gniezna. Na dodatek było tylko 2 ludzi w jej załodze. Roman Pawłowski uważa, że obowiązkiem transportu medycznego jest wniesienie pacjentki przywiezionej ze szpitala – jeśli nie porusza się ona o własnych siłach – do mieszkania. Jego zdaniem karetka transportowa powinna mieć krzesło transportowe, nie tylko nosze a załoga powinna liczyć więcej, niż tylko 2 osoby.
– Sanitariusze robili problemy, gdy prosiłem, żeby wnieśli moją żonę do mieszkania. To jest przecież ich obowiązek. Tymczasem oni chcieli mojej pomocy, bo sami sobie nie dadzą rady. Ja mam 77 lat i powiedziałem, że nie będę mógł im pomóc. W ich karetce nawet nie było krzesła transportowego, co ułatwiłoby wniesienie mojej żony, tylko mieli zwykłe nosze. Stwierdzili, że w takim razie zabiorą moją żonę z powrotem do szpitala i przywiozą następnego dnia. Pod taką groźbą postanowiłem im pomóc. Już po wszystkim powiedziałem, że złożę na nich skargę. A oni powiedzieli, że mogę iść sobie choćby skarżyć do Jaszczuka. Jestem oburzony, tym bardziej, że moja żona była przez lata pracownicą szpitala w Żninie, a nie dość, że musiała długo czekać na odwiezienie do domu po wypisie, to jeszcze robili łaskę, żeby wnieść ją do mieszkania. Zresztą jakieś 2 tygodnie wcześniej, z tego co mi opowiadała sąsiadka, miała podobną sytuację z tym samym zespołem karetki. Nie rozumiem, po co starosta zatrudnia jakąś firmę z Gniezna, z innego województwa, gdy miał 2 karetki. Można było podpisać umowę z naszymi ratownikami i oni by realizowali usługi, które teraz wykonuje firma zewnętrzna, na dodatek z innego województwa. czyli pieniądze na pacjentów ze Żnina płyną do województwa wielkopolskiego – opowiada Roman Pawłowski. Kilka dni później mieszkaniec ten rzeczywiście był porozmawiać w tej sprawie ze starostą Zbigniewem Jaszczukiem. Włodarza powiatu akurat nie było w gabinecie, ale następnego dnia Zbigniew Jaszczuk zadzwonił do Romana Pawłowskiego i wysłuchał jego skargi.
Włodarz powiatu powiedział nam, że informacji w tej sprawie udzieli nam dyrektor szpitala Maciej Hoppe. Szpital w Żninie bowiem jest spółką w całości należącą do powiatu żnińskiego, ale bezpośrednio kierują tą spółką prezes zarządu w oparciu o wskazania rady nadzorczej, a nie starosta. Zbigniew Jaszczuk nadmienił jedynie, że fakt zlokalizowania firmy w powiecie żnińskim, czy w ogóle w województwie kujawsko-pomorskim nie jest argumentem do zawierania umowy z taką firmą, jeśli przeprowadzone postępowanie, przetarg, albo konkurs wskazują, że firma zewnętrzna jest tańsza. To dotyczy postępowań we wszystkich zadaniach, które powiat realizuje.
Dyrektor Maciej Hoppe powiedział nam, że rozeznał sprawę w firmie Medica sp. z.oo z siedzibą dokładnie w Orzechowie k. Gniezna, która od początku br. do 31 marca br. realizuje na podstawie umowy transport medyczny dla PCZ w Żninie. Na wcześniej ogłoszony konkurs ofert na transport medyczny nie zgłosiła się wystarczająca liczba ratowników medycznych zainteresowanych realizacją usługi. Dlatego dyrektor podjął rozmowy z oferentami z zewnątrz i wyłoniona została wspomniana firma z okolic Gniezna. Koszty są niższe, niż w przeszłości, gdy usługi te wykonywali ratownicy etatowi PCZ. Zresztą realizowanie usługi przy wykorzystaniu taboru karetek będących do dyspozycji PCZ i tak było ograniczone. Jedna z karetek na początku br. uległa samozapłonowi i w wyniku tego pożaru trzeba ją było oddać do kasacji.
Dyrektor szpitala zaznacza, że otrzymuje pozytywne uwagi, co do standardu usług świadczonych przez Medica. Przychodziły do dyrektora nawet pochwały dla tego transportu medycznego w mailach od pacjentów. – Natomiast przypadek tego pana jest specyficzny. Ten pan nie po raz pierwszy był roszczeniowo, wręcz wrogo nastawiony do zespołu karetki, który odwiózł jego żonę. Groził im telefonem do starosty Zbigniewa Jaszczuka, ale dziwnym sposobem, nie wykonał tego telefonu, a do starosty pofatygował się dopiero kilka dni później. Podczas samego zdarzenia związanego z odwiezieniem jego żony do domu, pan ten był pobudzony, zachowywał się niegrzecznie, obrażał załogę transportu. Zapowiedziałem, aby w przyszłości, jeśli zespół karetki będzie miał podobny problem, niech dzwoni z prośbą o interwencję policji. To dotyczy wszystkich, podobnych do tej sytuacji – powiedział Maciej Hoppe.
Roman Pawłowski jest zdziwiony słowami dyrektora. Otóż jego żona po raz pierwszy korzystała z usług karetki świadczonych nie tylko przez ten konkretny zespół, ale w ogóle. – Może dyrektor nie wie, ponieważ jest tu dopiero od niedawna. Do tej pory, gdy żona była jeszcze w stanie poruszać się sama, to ja jeździłem z nią do lekarzy i przywoziłem do domu prywatnym samochodem – odniósł się Roman Pawłowski do słów dyrektora.
Jak przyznaje Maciej Hoppe, czasami trzeba czekać dłużej na transport chorego, gdy karetka akurat jest gdzieś daleko. Takich transportów jest też nieco więcej, niż w zeszłym roku i z tego powodu, że od 1 stycznia nocna i świąteczna opieka medyczna musi znajdować się w szpitalach, a nie przychodniach. Stąd nie ma już takiej opieki świadczonej w SPZOZ w Barcinie, co też ma wpływ na zwiększenie liczby przewozów medycznych.
– Chciałabym dodać, że transport medyczny, to nie to samo, co zespół ratownictwa medycznego. Mają ułożony grafik transportów, to nie są transporty pilne. Realizują je według założonego wcześniej grafiku. Oprócz przewozu pacjentów .przewożą też krew np. z Centrum Krwiodawstwa lub pacjentów do innego szpitala, a wtedy są to pilniejsze transporty, niż planowe odwiezienie pacjenta, którego leczenie już zakończono, do domu – powiedziała zastępczyni dyrektora ds.ekonomiczno-administracyjnych Ewa Gąsior.
Karol Gapiński
Aktualizacja: 27/02/2024 07:30
Autor: Pałuki
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS