fot. A.S.O./Charly Lopez
Tadej Pogacar dwoi się i troi, ale Jonas Vingegaard ani myśli oddać pozycji lidera Tour de France. Przed ostatnim górskim etapem różnica między dwoma zawodnikami to nadal ponad 2 minuty, natomiast za ich plecami toczy się batalia o miejsca w pierwszej piątce.
Tadej Pogacar na starcie 17. etapu Tour de France miał trzech pomocników, a 55 kilometrów przed metą, na drodze prowadzącej na szczyt Hourquette d’Ancizan, zostało mu dwóch kolegów: Mikkel Bjerg i Brandon McNulty. To, co wydarzyło się na kolejnych kilometrach, przeszło wyobrażenia wszystkich rywali Słoweńca.
Nie spodziewałem się tego, nie po Bjergu. Bjerg pojechał zmianę życia jak na to, jakim jest kolarzem. Śmiałem się w duchu, bo męczyłem się bardzo kiedy dyktował tempo. Czapki z głów! Kto wygrał?
– komentował na mecie Geraint Thomas.
“Pogacar” podpowiedzieli dziennikarze. Lider Ineos Grenadiers, pogodzony z trzecim miejscem w wyścigu, skinął głową.
A, no to zasłużyli. Naprawdę wzięli sprawy w swoje ręce.
Thomas jako ostatni puścił koło Pogacara i Vingegaarda, których na Col de Val Louron-Azet i na finałowym dojeździe do Peyragudes prowadził niezmordowanie Brandon McNulty.
Kolarze UAE Team Emirates na pirenejskim etapie zrobili wszystko, aby odizolować lidera wyścigu. Bjerg jechał, jakby na wspinaczce ustanowić miał rekord godzinny. Duńczyk ugotował Adama Yatesa, Toma Pidcocka, okroił grupę faworytów. 27 kilometrów przed metą, na Val Louron-Azet, spłynął Wout van Aert, a prąd odcięło Davidowi Gaudu i Enricowi Masowi.
Pałeczkę przejął McNulty, który 3 kilometry przed szczytem został tylko z Pogacarem i Jonasem Vingegaardem na czele, po tym jak tempo okazało się zbyt mocne dla Thomasa.
Czułem się dobrze, ale nie kręciło mi się tak lekko jak wcześniej. Odczucia dobre, ale nie rewelacyjne. Byłem z najlepszymi, ale zdecydowałem poczekać na grupę goniącą, a nie walczyć o utrzymanie się, ryzykować zagotowanie się i większą stratę. Poczekałem, oszczędzałem nogi i w finale byłem w stanie kręcić solidnym tempem do mety
– mówił na mecie Thomas, który do zwycięskiego Pogacara stracił 2:07.
Słoweniec i Amerykanin nie zdołali odczepić Duńczyka z Jumbo-Visma, a lider UAE Team Emirates na ostatniej wspinaczce nie sprawiał wrażenia gotowego do ataku. Na stromiźnie prowadzącej na finisz musiał dać z siebie wszystko, aby wygrać trzeci etap tegorocznej edycji.
Zostało nas czterech, a wygrać etap… możemy być dumni. Bez Rafała, George’a, Vegarda, Solera, nie mogliśmy więcej zrobić. Jutro kolejna szansa. Dziś jestem zadowolony ze zwycięstwa
– tłumaczył Pogacar.
Naprawdę dałem z siebie wszystko na finiszu. Wiedziałem, że muszę wygrać. Mikkel jechał jak góral, niewiarygodne. Ja czułem się dobrze przy tym tempie. Brandon jest w formie przez cały Tour, ale dziś pojechał wyjątkowo dobrze.
23-letni zawodnik przed ostatnim górskim etapem ma 2:18 straty do prowadzącego Vingegaarda. Jutro będzie miał ostatnią górską szansę na zmianę układu wyścigu: na drodze na Hautacam pojawią się wspinaczki na Col d’Aubisque i Col de Spandelles.
Jestem optymistą. Myślę, że jutro czeka nas trudniejszy etap i będziemy próbować
– zapewnił.
Reszta świata
W klasyfikacji generalnej za plecami pierwszej trójki sytuacji nie uległa drastycznym zmianom.
Czwarty dalej jest Nairo Quintana, któremu do Thomasa brakuje 2:57. Kolumbijczyk zdaje się być dobrej myśli przed wspinaczką na Hautacam, nawet jeśli musiałby odrobić do Thomasa około 5 minut, aby myśleć o pokonaniu go na czasówce przed końcem zmagań.
Zachowałem swoje miejsce w klasyfikacji. Myślę, że jutrzejszy etap z metą na Hautacam może być dobrym dniem dla mnie i dla ekipy. Muszę jeszcze raz podziękować kolegom. Jesteśmy zmotywowani do dobrej jazdy i, dlaczego nie, do wspięcia się na podium w Paryżu
– powiedział po etapie lider ekipy Arkea Samsic.
Quintana w klasyfikacji czuje na plecach oddech Davida Gaudu (Groupama-FDJ), ale młody Francuz w ostatnich dniach nie wygląda najlepiej. Kolumbijczyk jest zatem raczej spokojny o swoją pozycję, tym bardziej, że szósty Romain Bardet ma do niego półtorej minuty straty.
Bardet nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Po kryzysie na 16. etapie dziś jechał odważnie, próbował wariantu ofensywnego i przed Hourquette d’Ancizan przeskoczył do obstawiających ucieczkę kolegów. Z akcji tej nie wyszło wiele, a Bardet męczył się na Val Louron-Azet, by wreszcie na finałowym podjeździe nie wytrzymać równego tempa Thomasa.
Lider Team DSM do prowadzącej trójki nie odrobił, ale pojechał lepiej od reszty stawki, co pozwoliło mu przeskoczyć z dziewiątego na szóste miejsce.
Jestem bardzo zadowolony. Możemy być dumni z tego jak pojechaliśmy zespołowo. Chcieliśmy się podnieść po wczorajszej porażce. Plan był taki, że będziemy mieli kilku kolarzy z przodu, a potem ja przeskoczę. Nie żałuję, zostawiłem wszystkie siły na drodze na metę
– mówił po etapie.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS